Minusem imprezy było to, że była bardzo daleko. Gdzieś
w zasadzie poza Warszawą, rozumianą po mojemu. No
ale nalegał, więc poświęciłam się ;) Było sympatycznie
i potem razem się do centrum wybraliśmy. Kubutek
z Julią pojechali dalej, a my do Glam. Nie chciałam,
ale do Toro większości z nich nie wpuściliby, bo
mają czapki z daszkiem, których nie wolno tam
nosić… A noc udana, choć długo nie siedziałam.

Wypowiedz się! Skomentuj!