Śmiesznie było w tym 1500 m2. Dużo ludzi, muzyka zupełnie taka
nie-moja, ale dobra. Dużo alkoholu, dużo śmiechu, poznawanie
ludzi w kiblu, tłuczenie szkła… No, działo się! A potem jakoś
w Glamie wylądowałam (reszta do Candy pojechała), gdzie
pewnego W. poznałam. Było strasznie fajnie. No i za bar
się wepchnęłam i ludzi obsługiwałam. Wszyscy mieli z
tego polewkę. Ja największą. Gdy rano wracałam,
musiałam zajść do Gacka, żeby swoją torbę z
iPadem i Wódką Pravda odebrać. A potem
zgrabnie do domu dotarłam. Spać! :)

Wypowiedz się! Skomentuj!