To mój projekt życia – rozmowa z Dawidem Pawliną z Otwartej Przestrzeni
Jednego dnia rzucił dobrze płatną pracę i dotychczasowe życie, żeby otworzyć Otwartą Przestrzeń – centrum terapii otwarte dla każdego i wrażliwe na potrzeby osób LGBT. Dawid Pawlina opowiada o tym, jak udał się jego eksperyment.
Utworzone w Warszawie centrum terapii ma być w założeniu miejscem, które skupia specjalistki i specjalistów nie narzucających swoich przekonań osobom, przybywającym na terapie i spotkania. Miejscem, które nie ocenia, tylko pomaga. Dawid Pawlina – założyciel i szef przedsięwzięcia – znalazł czas na krótką rozmowę na temat Otwartej Przestrzeni ale i tego, jak zmieniło się jego życie po jej powstaniu.
Czemu osoby LGBTQ muszą chodzić do innych, swoich psychologów?
Nie muszą. Bardziej chodzi o to, żeby miały taką możliwość. Bo z jednej strony mamy Kodeks Etyczny, który mówi, że w swojej pracy z klientem stosujemy wiedzę a nie przekonania, a jednak zdarzają się sytuacje, w których psycholog w gabinecie wprowadza poza wiedzą element przekonań, wiary czy religii. Chodzi więc o doświadczenia psychologów i fakt trudności jaką jest zachowanie standardów Kodeksu Etycznego.
Czy to jest w ogóle legalne?
Teoretycznie nie. Nie ma jednak w Polsce żadnego nadzoru nad psychologami. Jest co prawda ustawa o zawodzie psychologa, która powstała kilkanaście lat temu, ale w praktyce nadal nie funkcjonuje. Nie ma do niej żadnych rozporządzeń wykonawczych. Według zapisów ustawy, powinny powstać w Polsce samorządy psychologów i nikt, kto do nich nie należy, nie powinien mieć prawa do wykonywania zawodu. Prawda jest jednak taka, że od powstania tego przepisu żaden samorząd nie powstał. Teoretycznie więc wszyscy psychologowie w Polsce działają nielegalnie – żaden nie należy do samorządu, żaden nie przeszedł wprowadzonych wówczas procedur wejścia w zawód psychologa…
Czemu tak jest? Przepisy wydają się sensowne. Nikogo to nie obchodzi?
To kwestia głębszego podejścia do zagadnień zdrowia psychicznego Polaków i Polek przez polityków. Fakt, że permanentnie brakuje w kraju psychiatrów jest na to dowodem. Nawet ja mam problem z zatrudnieniem dobrego psychiatry w Otwartej Przestrzeni, bo ich po prostu nie ma.
Ty sam nie jesteś jeszcze psychologiem…
Nie. Do bycia psychologiem brakuje mi jeszcze około półtora roku. A do bycia terapeutą – jeszcze jakieś 5,5 roku. Choć już po drugim roku szkoły terapeutycznej będę przyjmować pierwszych klientów w ramach praktyk, jakie obowiązkowo trzeba zaliczyć. Te sesje są potem poddawane superwizji i w ten sposób uczymy się zawodu.
A czemu w ogóle chcesz być terapeutą?
Sam nie wiem, kiedy się to u mnie zaczęło… W sumie gdy szedłem na pierwsze studia – a więc dawno temu – myślałem o tym, bo wahałem się między pedagogiką a psychologią.
Wtedy chciałem być nauczycielem klas 1-3, więc padło na pedagogikę, której jednak nie skończyłem i żałowałem, że tam poszedłem. Kilka lat później przyjaciel, podczas naszych rozmów, upierał się, że mam dar do rozumienia ludzi i ich emocji i powinienem zostać psychologiem. Poszedłem, nie żałuję, nie mogę się doczekać kiedy skończę studia i zacznę pracować z ludźmi.
Na studiach, z tego co wiem, trafiają Ci się też różni wykładowcy…
Zwłaszcza ten semestr obfituje w jakieś kontrowersje. Psychologowie nie tylko w gabinecie pozostawiają wiele do życzenia, jeśli idzie o niekierowanie się poglądami. Wykładowcy i ćwiczeniowcy też pozostawiają wiele do życzenia. Nic dziwnego, że terapeuci i psychologowie nie przestrzegają Kodeksu Etycznego, nierzadko nie dostają takiego wzoru na uczelni. Szkoda, że niektórzy wykładowcy nie powstrzymują się od wygłaszania swoich poglądów na zajęciach.
Zdarzały się, jak rozumiem, także homofobiczne wypowiedzi?
Staram się zawsze na nie reagować. Spotyka się to z różną reakcją… Najgorszą odpowiedzią, jaką dostałem jest ta, że jestem młody i nic jeszcze nie wiem o życiu – bo z takim „argumentem” nie da się merytorycznie dyskutować. Nie wierzę też, że moja rozmowa z wykładowcami zmieni ich poglądy czy zmusi ich do refleksji – co najwyżej mam czasem nadzieję, że następnym razem ugryzą się w język i nie powiedzą znów czegoś takiego. Ale i w to wątpię… Chodzi mi tak naprawdę o osoby studiujące ze mną. Obawiam się, że niektórzy studenci bezrefleksyjnie przyjmują to, co mówią wykładowcy. Moja polemika z wykładowcami ma moim kolegom i koleżankom pokazać, że jest tu pole do dyskusji, nie jest to prawda objawiona i można mieć inny pogląd lub zdanie.
Terapeutą nie będziesz jeszcze kilka lat… Czemu postanowiłeś otworzyć centrum terapii?
Pracowałem ostatnie 5 lat w agencji marketingowej. To było spoko zajęcie ale w pewnym momencie przestało mnie już kręcić. Czułem, że już się nie rozwijam w tym miejscu. Zresztą i do tej pracy trafiłem trochę przypadkiem – koleżanka zaniosła tam moje CV a ja miałem zostać tam tylko na chwilkę. Z tego zrobiło się 5 lat. Zastanawiałem się potem, czy nie iść do innej agencji, nie poszukać świeżych projektów, nie zająć się innymi zadaniami, czy też może jednak pójść we własnym kierunku. Ważną dla mnie rzeczą był fakt, że muszę szukać powoli już czasu na staże – jeśli chcesz być dobrym pscychologiem, to starasz się zrobić ich jak najwięcej. Tamta praca nie dawała mi za bardzo na to czasu.
A teraz masz na to czas?
Oczywiście, że nie. (śmiech) Ale jest perspektywa na to. Gdy uda mi się miejsce rozkręcić, zatrudnić kogoś na recepcję i „odpiąć się” przynajmniej w jakiejś części od tego, wreszcie będę miał czas na stażowanie.
Otwarta Przestrzeń to trochę taki Twój projekt życia?
Tak, bardzo duży. Przede wszystkim ze względu na wkład finansowy i czasowy. Postawiłem na jedną kartę. Odszedłem z pracy, straciłem stałe źródło dochodów. Wszystko na rzecz bycia tutaj, na miejscu, na recepcji. To ryzyko: uda się czy nie. Albo w zasadzie nie tyle, czy się uda, co czy uda się na czas. Fundusze są ograniczone i kiedyś się skończą. Więc teraz moim zadaniem jest poukładanie tego wszystkiego dopóki mam kasę, żeby to finansować. Potem okaże się, czy dałem radę znaleźć odpowiednią liczbę klientów.
Uda się?
Jest na to duża szansa. (śmiech) Moje szacunki sprzed otwarcia były oparte na rozmowach z innymi, bardziej doświadczonymi terapeutami. Dzisiejszy poziom klientów jest obiecujący i wszyscy, którzy znają się na tym twierdzą, że będzie sukces. Biznes tego typu opiera się na poleceniach, mało kto przychodzi tutaj „z ulicy”. Nasz system poleceń zaczyna działać – pojawiają się pierwsze osoby, które przyszły do nas, bo polecono im Otwartą Przestrzeń.
A kim są ludzie, którzy tu przychodzą?
Nie wiem, czy potrafię ich skategoryzować. Przychodzą do nas nie tylko osoby LGBTQIA – czasem usłyszały o nas od kogoś, na przykład od kolegi-geja z pracy. Potem pytają mnie na recepcji, czy osoby hetero też mogą tu przychodzić. (śmiech) Oczywiście, że mogą. Miejsce wszak jest otwarte! Bezwzględnie jednak wszyscy terapeuci, którzy są u nas zatrudnieni są z nami dlatego, że mają doświadczenie w pracy właśnie z osobami LGBTQIA. Tak, by tworzyć miejsce bezpieczne, bez wtrącania swoich światopoglądów i wierzeń w proces terapeutyczny.
Z jakimi przychodzą problemami? Chodzi o dyskryminację? Czy jakieś inne problemy w życiu?
Z czym przychodzą – tego zazwyczaj nie wiem. To jest coś, co odbywa się za zamkniętymi drzwiami gabinetu. Choć zdarza się, że o swoim problemie klienci opowiadają już na etapie rejestrowania się. Statystycznie jest u nas więcej kobiet. Głównie osoby w wieku 25-35 lat, ale i zdarzały się osoby po 50.
A co z terapią par lub większych związków? Czy zdarzają się osoby, które przychodzą pracować nad swoją relacją?
Mieliśmy pytania o terapię par, pierwsze takie wizyty się zdarzają. Najczęściej jednak problemem, jak mówią osoby dzwoniące, jest namówienie tej drugiej osoby do przyjścia. Dzwoniąca osoba chce ale druga jeszcze nie jest przekonana. Pytają, jak to wygląda, żeby móc zachęcić drugą osobę, opowiedzieć więcej o całym procesie. Proces decyzyjny jest po prostu dłuższy niż w przypadku terapii indywidualnej.
No to teraz pozostaje czekać na efekty!
Świadomość istnienia Otwartej Przestrzeni w Warszawie jest chyba już dość wysoka. Intensywna promocja w mediach społecznościowych się opłaciła. Teraz tylko musimy poczekać aż ludzie nam zaufają, przekonają się. To zresztą w ogóle problem w Polsce – cały czas jest w nas trudność podjęcia trudu zrobienia czegoś ze sobą. Widzę to często na recepcji – czasem klienci opowiadają o tym, jak mocowali się z przyjściem tutaj. Zwłaszcza faceci. Że czują się przez to „mniej męsko” i to ich jakoś stopowało.
To kto powinien przyjść do Otwartej Przestrzeni? Kto powinien skorzystać z Waszych usług?
Powinna tu przyjść każda osoba, która odczuwa jakieś trudności w różnych obszarach swojego życia. Czasem myślimy, że do psychologa czy terapeuty idzie się, gdy ma się zdiagnozowane jakieś zaburzenia albo przepisane leczenie – w dość w zasadzie skrajnych przypadkach. A to chodzi przecież o całe spektrum problemów, np. interpersonalnych. I to nie tylko w związkach ale także z tworzeniem nowych relacji. Ktoś może pomyśleć, że skoro jakaś relacja znów mu nie wyszła, to w kolejną nie będzie wchodzić, nie będzie inwestować, bo „to nie ma sensu”. A wówczas warto przyjść do psychologa i porozmawiać, poszukać odpowiedzi na pytanie o to, dlaczego te relacje nie wychodzą. Ale też osoby, które odczuwają obniżony nastrój, mają problemy w komunikacji z rodziną, albo mają trudność związaną ze swoim coming outem. Radzenie sobie z przemocą – bycie osobą doznającą przemocy jak i jej sprawcą. Nad tym też się pracuje.
O tym się rzadko mówi – że sprawcy przemocy też mogą i powinni nad tym pracować.
No skądś się ta przemoc bierze i nad tym można z terapeutą posiedzieć. Do tego dochodzi radzenie sobie z dyskryminacją, problemy z akceptacją społeczną naszych związków… No i wszystkie kwestie rozwojowe! Na przykład, gdy chcemy coś zmienić w swoim życiu, zmienić zawodowo coś, rozwinąć się w obszarach, w których już się znajdujemy, ale spada nam motywacja do tego… Z pozytywnymi rzeczami też można przyjść do psychologa!
Pracujesz teraz ze swoim chłopakiem… Jak Wam się to układa?
Na razie nie mieliśmy zbyt wielu okazji do wspólnego pracowania. Maciek zajmuje się Terapią Skoncentrowaną na Rozwiązaniach – to dość szybka forma pracy z klientem, która nie zawsze da się zastosować. Natomiast w pracy nie mamy za wiele punktów styku – ja przyjmuję klientów na recepcji a Maciek zajmuje się nimi w gabinecie. Nie ma więc miejsca na konflikty pomiędzy nami. Czym innym jest życie prywatne i fakt, że bardzo mnie Otwarta Przestrzeń absorbuje i dzielę się tym z chłopakiem. Czasem zbyt często…
To chyba niedobrze.
Ale pracujemy nad tym. Wyznaczamy sobie taki czas, gdy nie rozmawiamy o Otwartej Przestrzeni – co jest trudniejsze dla mnie niż dla niego – i jakoś nam się to udaje.