Miłosz nie za bardzo chciał się ruszyć, bo niby chory. Ale na Marsz Równości w Krakowie 2016 udało mi się go ostatecznie wyciągnąć.

Pogoda nie dopisała, to fakt. Ale ludzie, mimo wszystko, tak. Było nas w szczytowym momencie około tysiąca osób. Marsz spokojnie zgodnie z planem przeszedł ulicami Krakowa. Było pogodnie, radośnie i dość chłodno.

Co cieszyło, to mała obecność przeciwników oraz dobra praca policji. Fajne było także to, że pojawiały się pozytywne reakcje mieszkanek i mieszkańców Krakowa. Dla nas w Warszawie to już norma ale w Krakowie cieszyło to wszystkich prawie, jakby pierwszy raz to widzieli.

Szliśmy też przez Rynek, gdzie turyści pozdrawiali nas najmocniej. To miłe ale i smutne zarazem…

Był to mój pierwszy Marsz Równości w Krakowie. Cieszę się, że udało mi się go wreszcie odwiedzić. Pamiętam jak kilka lat temu brutalny atak na manifestację w tym mieście sprawił, że wówczas żałowałam, że nie wspierałam na miejscu obecnych. Dziś udało mi się to niedopatrzenie nadrobić. Zajęło mi to z 7 czy 8 lat, ale dałam radę.

Wypowiedz się! Skomentuj!