Luke miał potrzebę jechać, żeby coś tam dla swoich zleceniodawców kupić. A ja miałam ochotę, bo dawno nie byłam. Wiadomo, że coś przy okazji kupię – jak zawsze. Szkoda, że tak późno zapadła decyzja o tym, że jedziemy. Przez to trochę za dużo w ten dzień zjadłam (bo że w IKEA zawsze się je klopsiki, to chyba jasne?!). Trudno jednak, raz mogę sobie na coś takiego pozwolić. W każdym razie zakupy okazały się udane. Tym bardziej, że potem Luke mnie pod sam dom samochodem podrzucił z nimi :)

Wypowiedz się! Skomentuj!