Decyzja podjęta dość spontanicznie. Ale stwierdziliśmy,
że skoro tej nocy nie dzieje się nic w Warszawie, to ja,
Filip i Gacek jedziemy do krakowskiego Coconu. I to
była dobra decyzja. Najpierw bawiliśmy się gdzieś
na niewielkim acz w chuj gorącym biforze no a
potem do mniejsca właściwego. Żeby było
śmiesznie, to gwiazdy wieczoru były dwie
i obie z Warszawy :) Śmiesznie, bo znam
obie osobiście. Zabawa trwała do rana,
bo po 6:00 mieliśmy pociąg (na który
ja ledwo zdążyłam a na który Gacek
się nie stawił wcale, bo poniosła
go impreza). Bezpiecznie znów
Pendolino wróciłam do domu.

Gacek zakrył swoje jedzenie w Warsie

Superpies :)

Pati Mali i Artur

Na małej sali, jak zawsze, rezydenci

Ktoś nie wytrwał…

Wypowiedz się! Skomentuj!