Historia lubi się powtarzać. Podobnie, jak rok temu, tak i tym
razem w maju musiałam wybyć w rodzinne strony, coby w
komunii wziąć udział jako trans chrzestny. Oczywiście,
nie jest to najtańsza rozrywka w życiu, ale jak trzeba,
to trzeba. Wyjazd okazał się udany. Głównie ze
względu na ogromne ilości pysznego jedzenia
na imprezie komunijnej ale i awantury, jakie
miały miejsce wówczas a które działy się
pomiędzy partnerami/małżonkami na
miejscu. Śmiesznie się to ogląda z
perspektywy zewnętrznej…
|
Ostatnia kawa z sieciówki przed wyjazdem |
|
Oczywuście, że Eurowizja była grana |
|
W drodze |
|
Na szczególną uwagę zasługuje tutaj ministrant Piotr |
|
Tort komunijny to jedna z najdziwniejszych tradycji… |
Dodaj komentarz