Najpierw u mnie. Tylko ja, Filip i dwa wina. Nieco za dużo, jak
się okazało, dla niego. I to te pół bifora, bo ciężko liczyć to jak
pozostałe. Potem parapetówka u Kamila. Śmiesznie, ale też i
niedługo. Pyszna choć kwaśna jak diabli cytrynówka własnej
roboty. Potem przenieśliśmy się do Gacka, bo się dawno z
moją przyjaciółką nie widziałam. Karol tańczył tam „pomp
it up” ;) Zabawnie, choć niedługo. No i jakiś drineczek
czy dwa też były. Wszystko po to, by dalej w noc!

Parapetówka u Kamila i Oli

Selfie z Kamilem

Kutaski w wannie

Filip wcale nie pozuje w windzie

Nasze dziewczyny wiedzą, że tylko czarny może nas uratować

Karol będzie tańczyć

Wypowiedz się! Skomentuj!