Marcin chce być barmanem w nowym gejowskim miejscu w Szczecinie.
Nazywa się ono Mały Amsterdam a on postanowił mnie ściągnąć tam
w pierwszy dzień Świąt. Wpadłam więc. Atmosfera miła, choć – jak
to w Święta – tłumów nie ma. Lokal nieduży, wejście „na dzwonek”,
co mnie martwi, bo myślałam, że te czasy mamy już za sobą…
Ceny niewysokie, drag queen dała radę :) Dość rodzinnie tam,
choć nieco denerwujące jest pytanie barmanów zaraz po tym,
jak skończy się picie drinka: „Co teraz podać?”. Dajcie nam
chwilę odsapnąć. Ja wiem, że kasa jest ważna, ale to się
dość natarczywe zrobiło. Poza tym wszystko okej. A
pozytywnie zaskoczyło mnie zaopatrzenie baru, bo
małe miejsca mają tendencję do zmniejszania na
półkach różnorodności alkoholowej. Ale nie
tutaj :) Spotkałam na miejscu też Charlotte,
która wpadła z innego miejsca. Tak więc
mam wrażenie, że Mały Amsterdam się
albo wyspecjalizuje w biforach albo
w afterach. Trzymam kciuki za to!
(A Marcin miał mnie mieć na
głowie do 5:28… okazało się,
że na pociąg mnie wcale nie
chce odprowadzić. A to
było niemiłe…)

Wypowiedz się! Skomentuj!