Nadszedł czas pożegnania. Ostatnia impreza (i zarazem urodziny)
Michała, który z 1 kwietnia mieszkać będzie już gdzie indziej.
Byli jego goście, było pyszne ciasto i było dużo Coli Zero
dla mnie. Jakoś tak nie czułam atmosfery pożegnalnej,
ale może to i dobrze. Potem pojechałam do Glam.
A tam… no jak zwykle. Choć przyznaję, że się
zakochałam 3 razy. W jednym chłopcu, co
był ze znajomym moim i w jednym takim
w czapce z daszkiem i jeszcze jednym,
co chyba nie jest bardzo młody, ale
już mu zaczepkę wysłałam
na facebooku ;)

Wypowiedz się! Skomentuj!