Miał być długi bifor i był. Śmiesznie, bo się zebrała grupa już
dość pijana (ja lekko wstawiona, ale potem to się zmieniło)
i stąd hałas, zamieszanie i harmider. Wypiliśmy za dużo.
Potem poszliśmy do tego nowego miejsca, co musi
mieć oczywiście nazwę Cząstki Elementarne, bo
bez hipsterskiej nazwy się nie da. Ale za dużo
tam ludzi w kolejce, więc olaliśmy. Oni do
Lu a ja do Glamu polazłam. I nie wiem
jak to się stało, ale do domu wróciłam
z piwem Pilsner Urquell w kieszeni…

Wypowiedz się! Skomentuj!