Rzadko chodzę na imprezy znajomych z uczelni. Jakoś
tak się przyjęło. Ale jak już pójdę, to się bawię. I nie
inaczej było i tym razem. W typowo studenckim
mieszkaniu (zobaczcie, co jest w lodówce…)
i takim samym towarzystwie przy studenckiej
zabawie w karaoke minął mi bifor. Były to
urodziny, więc bez prezentu ode mnie się
nie obeszło. Potem na chwilkę sobie do
Glam poszłam, ale szału nie było :)

Wypowiedz się! Skomentuj!