Grzesiowi postanowiliśmy zrobić nie-urodziny. Jako że
w niedzielę je miał, to w sobotę impreza! Wpadło też
sporo jego znajomych, więc naprawdę sympatycznie.
Ja na trzeźwo, bo dieta. Więc robiłam za barmana i
wszystkim polewałam. Sobie też jedną 40-stkę
bo MUSIAŁAM spróbować nowego Jacka
Daniel’sa Honey. Jest zajebisty. Ponoć takie
było też jedzenie, które goście zrobili, ale
ja jeść go nie mogłam… Warto dodać
też, że fotek mało robiłam, bo był
ktoś z lepszym aparatem, więc
nie chciało mi się szaleć ;)

Wypowiedz się! Skomentuj!