Na koniec nocy trafiłam do Glam. Znów: sama. Ale to mi nigdy
nie przeszkadza. Na miejscu spotkałam Chrusta, z którym się
jakoś tak zaczęłam najebywać. Potem jeszcze zjawił się na
miejscu Damian.be, z którym odezwałam się pierwszy raz
od 30 czerwca. I piłam wódkę. Zabawa była dobra na
tyle, że poszalałam na parkiecie chwilkę z Krzysiem H
a na koniec nie pamiętam jak wróciłam do domu. I
dlatego noc należy zaliczyć do udanych. Ciekawe
zaś może być to, że nawet w tym stanie, gdy już
wracałam, kupiłam w pobliskim sklepie bułki
świeże na śniadanie. Ma się ten autopilot :)

Wypowiedz się! Skomentuj!