Zaczęło się w sumie standardowo – bifor. Tym razem
u Gacka. A potem już było dziwniej. Wpadliśmy do
Utopii, ale nadal widać, że piątki mają się gorzej od
sobót. Nie siedzieliśmy długo, znajomych nie było
za bardzo. Potem się rozeszliśmy – Gacek sobie
do domu poszedł, Amy do Hunters a ja jakoś
tak w Glam wylądowałam. I niby fajnie, bo
niska średnia wieku i w ogóle, ale zaraz się
przerzedzać zaczęło, młodzi wychodzili
bo już najebani, więc mi zostało też się
ulotnić stamtąd nie poznawszy nikogo.

Wypowiedz się! Skomentuj!