Przyjechałam do Krakowa i Grześ pociągiem TLK mnie zgarnął z dworca.
To w ogóle miłe z jego strony, bo zajmuje się mną wzorowo. Dlatego też
ruszyliśmy na mały czwartkowy krakowski clubbing. Tak, droga stolico,
tutaj można się bawić w czwartki. I to bawić całkiem nieźle, prawdę
mówiąc. Zaliczyliśmy gejowskie Cocon, Kitch, lanserskie lekko
Diva i potem Cień. Wpadliśmy potem do Frantic i nowego
Fashion Cośtam ale chcieli od nas 10 zł za kiepską muzę
więc musieliśmy zrezygnować. Generalnie było nam
naprawdę dobrze :) Wróciliśmy do domu przed 4
i poszliśmy spać, by wstać o 7 ;) To się nazywa
przybycie JP do Krakowa. Hejka hej, biczes!

Kokonowe karaoke

Kitchowo

Szaleństwo trwa!

W Divie nieźle grali

Niby taki lanserki klub

Światła szaleją

Grześ w Divie odpoczywa

Plakat reklamowy koncertu
Philipe’a Lemota! Cudny on!
Wypowiedz się! Skomentuj!