Drobry plan to taki, który można łatwo modyfikować.
Tak też się działo w moim życiu. Tydzień mija, a zmiany planów są codziennością.

Kurs nauczyciela WOSu
Zapisałem się. Będę miał kilka przedmiotów dodatkowych nieprzerwanie przez 3 semestry. W tym na pewno muszę zaliczyć socjologię edukacji i być może prawo edukacyjne. No tak, czy owak – sporo roboty dodatkowej mnie czeka. Jeszcze więcej czytania. Ach… no i najważniejsze… Będę miał w ciągu najbliższego półtora roku 150 godzin praktyk szkolnych… Bardzo mi się to uśmiecha.
Ale plus jest taki, że po ukończeniu tego kursu będę miał też dodatkowo uprawnienia wychowawcy i ogólnie – pedagogiczne. Przyda się. Zwłaszcza do Rewala.

Spotkania towarzyskie
Zobaczyłem się z Antkiem. Miło było znów go usłyszeć. Zmienił się. Wydoroślał jakby. Nawet Iwona i Anka, które spotkaliśmy przypadkowo w centrum stwierdziły potem, że to zmiana na plus. No i u Antka zawsze uwielbiałem jego poczucie humoru. Więc uśmiałem się jak za dawnych czasów. Byliśmy też w BUWie, gdzie biurokracja osiąga swój punkt kulminacyjny.
Ale wypożyczyłem upragnioną książkę i to się liczy.
Za to z Pawłem się nie spotkałem. Znów. Tym razem – Paweł się rozchorował. Zresztą to chyba nie ma tak wielkiego znaczenia, bo i tak nie wiedział kiedy byliśmy umówieni… Wysłał mi SMSa w środę, że dziś nie możemy się spotkać. A plan przecież wyraźnie mówi, że to w czwartek miało być. Wciąż nie dałem mu prezentu urodzinowego… A mija już niemal miesiąc. Nic nie poradzę na to, że w tym czasie nie możemy się spotkać.
Kolejny prezent mam dla Andrzeja. Bo ma urodziny w niedzielę. Dziś organizuje urodzinowe before-party. Nie idę. Bo before jest zazwyczaj przed czymś. A jak się nie ma tego 'czegoś’ potem, to i chodzenie na before party jest raczej bez sensu. Ach, bo wygrałem dwuosobową wejściówkę na 4te urodziny magazynu Laif. Dzisiaj ją odebrałem. I dałem Marcie. Niech sobie idzie z Kubą. Ja i tak nie miałbym z kim.
Z cyklu „nieplanowane spotkania” – widziałem się z Grześkiem. Tym samym, z którym spotkałem się w niedzielę na występie Loli. Spędziłem z nim wczoraj bardzo miłe 4 godziny. A Eufemia, czyli moje nowe miejsce na Krakowskim Przedmieściu jest naprawdę miłym miejscem na spotkania. Podoba mi się.

Praca
Czyli głównie korepetycje. Przebiegają bez większych zakłóceń. Tylko ten szóstoklasista nie wytrzymuje chyba półtoragodzinnych zajęć. Będę musiał przygotowywać je tak, żeby ostatnie 20 minut było raczej bezmyślne. Bo o 19:30 on już nie myśli za bardzo. Nic dziwnego zresztą.
Maturzystka zaczęła ze mną powtarzać materiał. Antyk. Łatwizna. To akurat umiem. I pamiętam. Więc bez większego przygotowania jestem do przodu.
Wczoraj byłem też u Marty. Wkońcu zrobię jej tę stronę www. To znaczy nie jej, tylko jej ojcu. Jeszcze tylko czekam aż dziś mi prześle materiały i będzie super. Zawsze jakaś dodatkowa kasa. Przyda się.

Szkoła
W ISie trwa walka przedwyborcza – w poniedziałek wybory do Samorządu. Dzisiaj Paweł słusznie zauważył – „źle, że nie startujemy”. Po czasie, o! No mam nadzieję, że w przyszłym roku ruszą dupy i się zgodzą ze mną wystartować. Oczywiście w najbliższych wyborach będę wspierać kandydata niezależnego. Spoza układu, który rządzi ISem.
Na IDzie też były wbory. Zagłosowałem, ale tam była tylko jedna lista i na pewno wszyscy wygrają… Ale zawsze coś! Nie zakreśliłem wszystkich nazwisk :)
Wywalczyłem pieczątkę przedłużającą ważność mojej legitymacji studenckiej. Bo jeszcze nie zapłaciłem, a potrzbuję mieć przedłużoną legitymację na powrót z domu do Warszawy. To będzie 2 listopada. Wtedy będę już miał zapłacone. Po słowych przepychankach z panią z sekretariatu (jedyna miła kobieta na tym stanowisku, jaką znam!) wstawiła mi, a ja musiałem napisać oświadczenie, że do 30 października zapłacę za semestr zimowy. No zapłacę, zapłacę.
Miałem dziś referat o Freudzie. Ja naprawdę nie mam kiedy takich rzeczy przygotowywać. Ale poza tym, że został on oceniony pozytywnie, to publicznie wyznałem, że mam wielką kolekcję filmów porno. Bo mam. Chodziło o to, że z jednej strony kontrola państwa i taka oficjalna, prawna, nad naszym życiem jest coraz mniejsza (kiedyś posiadanie materiałów porno było karalne, a jeszcze wcześniej takie publikacje nawet się nie pojawiały), to z drugiej strony – nieoficjalna kontrola społeczna wzrasta (nie wypada mówić publicznie, że ma się wielką kolekcję filmów porno).
Takie tam, psychologiczno-społeczne zabawy na UW.

Lola
Nie byłem na Loli w środę.
Nie wyrobiłem się czasowo po korepetycjach. Strasznie żałuję.

Plany
Planów właściwie brak. Mam dzisiaj zamiar poczytać lekturki. Marne 10 pozycji leży teraz koło mnie na biurku i zasłania mi głośnik, przez co słabo słyszę nową płytę Ryana Cabrera. Niezła. Maryla nowa zresztą też. Dość odważna tekstowo, ale spokojna muzycznie.
Trochę mnie głowa boli, więc nie wiem co wyjdzie z tej nauki. Jutro – tradycyjnie – czytelnia Instytutu Dziennikarstwa. Muszę przygotować referat na poniedziałek z komunikowania masowego. Jakieś banały, ale zrobić trzeba. Potem – też tradycyjnie – korepetycje. Wieczorem siedzę w domu. W niedzielę spotkanie z Martą A.

No a w środę – jadę do domu.
Już chcę.
Chcę odpocząć od Warszawy. Od pytań „co się z tobą dzieje”, od stwierdzeń „wolałem ciebie dawnego”, od moich rozmyślań, od stojącego w moim pobliżu prezentu dla Pawła, od czytania lektur, od zgiełku, od wczesnego wstawania.
Chcę uściskać mamę, dostać od niej różaniec z Rzymu, zjeść pyszny i strasznie kaloryczny obiadek babci przygotowany specjalnie dla mnie, zobaczyć małego Kacperka jak śmiga na dwóch nogach, zobaczyć radość brata, gdy dam mu płyty i przejść się starym dobrym miastem rodzinnym. Chcę żeby Kaśka opowiadała jak zwykle swoim radosnym rozszczebiotanym tonem i naśmiewała się ze wszystkich razem ze mną. Kto wie, może nawet wyłączę komórkę na kilka dni?
Powkurzam się 1 listopada, że ważniejsze od wspominania zmarłych jest licytowanie się o to, kto kupił więcej zniczy i ładniejsze kwiaty. Już tego potrzebuję. Ach… no i samotności na chwilę. Chcę pobyć sam ze sobą. Może coś mi się ułoży wkońcu.

A teraz… choć nie chciałem tego robić, to jednak muszę.
Idźcie na wybory w niedzielę. Zagłosujcie, jak uważacie, ale zagłosujcie. Jeśli wierzycie Lechowi Kaczyńskiemu – postawcie krzyżyk przy jego nazwisku, jeśli Donaldowi Tuskowi – postawcie krzyżyk przy nim. Jeśli nie wierzycie ani jednemu, ani drugiemu – wrzućcie pustą kartkę, albo postawcie dwa krzyżyki. Wszystko jedno. Ważne, żebyście ruszyli się z domu i zagłosowali. Proszę Was o to.

Madonna „Hung up”

Time goes by so slowly
Time goes by so slowly
Time goes by so slowly
Time goes by so slowly
Time goes by so slowly
Time goes by so slowly

Every little thing that you say or do
I’m hung up
I’m hung up on you
Waiting for your call
Baby night and day
I’m fed up
I’m tired of waiting on you

Time goes by so slowly for those who wait
No time to hesitate
Those who run seem to have all the fun
I’m caught up
I don’t know what to do

Time goes by so slowly
Time goes by so slowly
Time goes by so slowly
I don’t know what to do

Every little thing that you say or do
I’m hung up
I’m hung up on you
Waiting for your call
Baby night and day
I’m fed up
I’m tired of waiting on you

Every little thing that you say or do
I’m hung up
I’m hung up on you

Waiting for your call
Baby night and day
I’m fed up
I’m tired of waiting on you

Ring ring ring goes the telephone
The lights are on but there’s no-one home
Tick tick tock it’s a quarter to two
And I’m done
I’m hanging up on you

I can’t keep on waiting for you
I know that you’re still hesitating
Don’t cry for me
’cause I’ll find my way
you’ll wake up one day
but it’ll be too late

Every little thing that you say or do
I’m hung up
I’m hung up on you
Waiting for your call
Baby night and day
I’m fed up
I’m tired of waiting on you

Every little thing that you say or do
I’m hung up
I’m hung up on you
Waiting for your call
Baby night and day
I’m fed up
I’m tired of waiting on you

Wypowiedz się! Skomentuj!