Jest późno, a ja nie mam siły. Ale obiecałem sobie i innym, że dziś blotka powstanie. Więc czas napisać. Jak to zwykle na blogach bywa – gdy człowiek wchodzi w związek – będzie dużo o Pawle. A co mi tam, wolno mi.

Paweł to, Paweł tamto. Paweł jest fajny, Paweł jest słodki, Paweł jest inteligentny, Paweł zdał maturę z polskiego, Paweł bywa u mnie często, Paweł ma poczucie humoru, Paweł smakuje dobrze, Paweł jest kochany, Paweł jest przystojny, Paweł mnie zadowala.
I wiecie co – kocham go. Cokolwiek miałoby znaczyć to słowo. A ponieważ nie ma nic między przyjaźnią a miłością w słowniku, to zdecydowanie bliżej mi do miłości. Gdyby to była przyjaźń, to związek nie miałby sensu, prawda? I to nie jest zauroczenie. Gdyby chodziło o to, to spotykalibyśmy się tylko na seks. A tak nie jest.
To znaczy seks, owszem, jest. Dziewczyny z pokoju obok potwierdzą.

W poniedziałek Paweł przyszedł po maturze. Na chwilkę tylko, bo musiałem lecieć na korepetycje, które prowadzę. I tak się spóźniłem. Ale 30 zł jest (5 zł mniej bo tym razem trwały krócej). A raczej było. Bo jestem ostatnio rozrzutny. Codziennie wydaję kasę na jakieś bzdury. Po zajęciach wieczorem wpadli do mnie Napalony i Jego Facet z koleżanką. Agatą, tak? Bo ja przepraszam, ale nie mam pamięci do imion żeńskich. Dobrze, że twarz zapamiętałem. W związku zaś z tym, że nie byli sami, to jakoś nie miałem okazji zapytać co u nich.

Za to Kacper dzwonił. Zresztą nie raz. Pogadaliśmy, może momentami drętwo, ale i tak jest dobrze. Cieszę się, że kontakt się nie zerwał, bo tego się obawiałem.

Ej, czy ja dobrze pamiętam, że Pawełek spał u mnie z poniedziałku na wtorek? Chyba tak. Kurcze, bo już sam nie wiem. Cały czas jego osoba gdzieś tam się przewija i stąd tracę rachubę. Ale tak, teraz jestem pewien, że spał. Bo we wtorek odprowadził mnie do szkoły. W ten sposób poznał Martę ode mnie z grupy.

A w szkole, jak to w szkole. W poniedziałek nikt nie przeczytał na zajęcia z historii społecznej, więc puścił nas po 15 minutach wolno. Poszliśmy do Tchibo Cafe (nie to, żeby to był mój pomysł…) – mam 4 nowe pieczątki. Po raz pierwszy z niektórymi ludźmi rozmawiałem dłużej niż „cześć – cześć”… Dziwne, bo wciąż nie wiem jak mają na imię. Ale, jak napisałem jeszcze w październiku, nie zależy mi na poznawaniu wszystkich. Mam już „swoich ludzi” i to wystarczy.

We wtorek na statystyce niezapowiedziana poprawa kartkówki, która miała być dopiero w czwartek. Dziś już wiem, że z 22 osób zaliczyły ją 3. Reszta czeka na wyrok. Tak, ja też. Tego dnia w ogóle był dzień akredytacji Instytutu przez Państwową Komisję Akredytacyjną, więc wszyscy chodzili jak na szpilkach, starali się i tylko czekali, aż „komisja wejdzie do sali”. Na moje zajęcia nie weszła.

Wieczorem wpadł do mnie Sebastian. Dawnośmy się nie widzieli (dla każdego „dawno” oznacza co innego). Posiedział kilka godzinek, pogadaliśmy, poopowiadał jak zwykle, a ja posłuchałem z przyjemnością. Najzabawniejsza sytuacja – w ramach przewietrzenia się odprowadziłem go na pobliski przystanek. Gdy już zbliżał się autobus, Sebastian podał mi rękę, którą uścisnąłem. Powiedział wtedy „Boże! Ludzie z autobusu zobaczą mnie z ciotą!” a potem zrobił takie… „Aaa!” piskliwe. :) Poza tym, nie ukrywajmy, że po Sebastianie widać bardziej niż po mnie. I Sebastian, nie kłóć się na ten temat :)

Wziąłem się za sztukę. W ramach nudzenia się i zapełniania czasu głupotami, robię instalacje ścienne i przestrzenne. Wszystkie są tak samo śmieszne, głupie, niepoważne a jednocześnie nadętę, że szkoda gadać. Powstała strona im poświęcona, ale nie podam adresu. Jak ktoś chce, zapyta mailem albo na GG.

Dziś dzień w szkole był męczarnią. Trzy godziny zajęć, na które nic nie przeczytałem. Na filozofii, jak cię mogę, bo niektórzy pracują. Ale na klasycznych teoriach socjologicznych ani ja, ani kolega Mikołaj nie przeczytaliśmy, więc to było chyba najgorsze półtorej godziny w naszej historii, jako grupy na socjologii. Trauma. Dramat. Sen.

Potem przyszedł do mnie Paweł. Dowiadywaliśmy się o jego maturę z angielskiego (jak będzie wyglądać) i przeczytaliśmy kilka materiałów na ten temat. Potem go odpytywałem. Symulowaliśmy egzamin maturalny. Zdać, zda. Kwestia tego na ile procent. Jutro się wszystko okaże. Miał siedzieć dziś krótko, bo do domku, bo przygotowania, bo mama… Ale po raz pierwszy od dawna przypomniałem sobie co to jest „szybki numerek”. No, może nawet nie tyle szybki, co nieplanowany.

A tak z innej beczki. Jest papież. Benedykt XVI. Kardynał J. Ratzinger to dobry wybór. Jest konserwatystą, kontynuatorem nauki Jana Pawła II, dzieckiem Soboru Watykańskiego II. Kościół nie może być postępowy. I on taki nie będzie. Owszem, dialog z religiami, praca z młodzieżą, ale żadnych radykalnych zmian w doktrynie. Nie będzie kobiet-księży, homoseksualnych związków, czy sztucznej anykoncepcji. Na to nie ma miejsca w Kościele. Tradycja mówi inaczej i tak pozostanie. Dobrze, że to bliski współpracownik Jana Pawła II. Będzie szedł w jego kierunku, a stałości i stabliności potrzeba Kościołowi Powszechnemu.

I jestem chory. To znaczy – mam anginę. Kupiłem Septolete i musi pomóc! Bo mnie gardło boli przy łykaniu śliny… Nienawidzę tego. A, no i ćwiczę. Codziennie rano. Przytyłem, to teraz trzeba to zrzucić. Zgodnie z zaleceniami „Glamour” – 24 brzuszki dziennie w ciągu niedługiego czasu powinny pozwolić zrzucić nawet 5 kg! Do tego pompki – na wzmocnienie mięśni ramion. Bicepsy nie mogą być obwisłe.

Mam już bilet do domu. Promocja. Pierwsza klasa InterCity na 28 kwietnia, na 16:15 za jedyne 54 zł. Jest dobrze. Niedługo do domku. Szkoda, że nie mogę Pawła wziąć ze sobą. Tak, musiał być akcent „pawłowy” na końcu.

DODANE PÓŹNIEJ:
Zmiana muzyki na blogu. Oczywiście zamieszczam też słowa. Tym razem wraz z tłumaczeniem dla tych, którzy (jak ja) nie znają francuskiego…

Edyta Górniak „Lunatique”

Nous nous sommes croisés
La foule est partout
Les coeurs étrangers
Dans une ville
Nous avons marché
Sans nous arreter
Seuls jusqu’a présent et séparés

Je t’ai apperçu
Ce visage de nuit
C’est mon évasion
A mes reves
J’ai fermé les yeux
Tout a disparu
Le monde est pour nous qu’un mirage

Je te cherchais
Je ne sais pas pourquoi
C’est une obsession pour moi

La ville s’endormit
Dans un cocon de brouillard
Nous sommes des somnambules
Qui sourient aux étoiles

Le temps passe si vite
Au rythme de nos coeurs
Tu es aupres de moi
Véritable
Tes mains sur les miennes
La chaleur de tes levres, l’abime de tes yeux
Notre solitude

tłumaczenie:
Minęliśmy się
Tłum jest wszędzie
Nieznajome/obce serca
W mieście
Szliśmy nie zatrzymując się
Samotni jak dotąd i rozdzieleni

Spostrzegłam Cię
Ta nocna twarz
To dla mnie ucieczka
Od moich snów
Zamknęłam oczy
Wszystko znikneło
Świat jest dla nas złudzeniem

Szukałam Cię
Nie wiem dlaczego
To dla mnie obsesja

Miasto zasnęło
W kokonie z mgły
Jesteśmy lunatykami
Którzy uśmiechają się do gwiazd

Czas mija tak szybko
W rytmie naszych serc
Jesteś blisko mnie
Prawdziwy/ rzeczywisty
Twoje dłonie na moich
Ciepło Twoich warg, otchłań Twoich oczu
Nasza samotność…

Wypowiedz się! Skomentuj!