Royal baby na rękach księcia
Royal baby na rękach księcia

Pytanie jest, wbrew pozorom, zasadne. I pojawiło się dziś w moim domu w związku z tekstem na dość zabawnym „katolickim” portalu Fronda.pl.

Ale po kolei. Piszę „katolickim”, bo jak rozumiem, portal chce być za taki uważany, ale wcale przez kościół rzymskokatolicki nie jest prowadzony. Właścicielem portalu jest firma „Portal Fronda.pl sp. z o.o.” w skład zarządu której wchodzi jeden pan. Więc równie dobrze ja mogę sobie firmę założyć, nazwać ją „katolicką” (wszak członkiem kościoła rzymskokatolickiego jestem a na dodatek, w myśl zasady „raz katolik, zawsze katolik” nie mogę się z niego usunąć) i ogłaszać się jedynym głosicielem prawdy. To tak na początek.

Nie czytam Fronda.pl. Nie to, że mam jakieś uprzedzenia, czy coś. Po prostu mam ciekawsze rzeczy do roboty. Ale też wiem, że moi znajomi ze środowisk LGBT lubują się w jego lekturze. Nie jest żartem pojawiające się często stwierdzenie, że jeśli szuka się nowinek ze świata na temat gejów, lesbijek, biseksów i transów, to właśnie na Fronda.pl. Mam dziwne przeświadczenie, że informacje na temat LGBT lądują tam szybciej niż na gejowo.pl czy queer.pl. Co w sumie jest dość zabawne ale i sprawia, że właśnie tam geje i lesbijki wpadają często i regularnie.
Frondę czyta jednak namiętnie mój współlokator. I to dzięki niemu dowiedziałam się o ciekawych rozważaniach, jakie się tam pojawiły.

Ostatnio Fronda.pl uparła się na „ideologię gender”. Nie wiem czemu z jakiejś teorii socjologicznej chcą nagle zrobić ideologię i jaki mają interes we wzmacnianiu jej znaczenia (wszak same teorie genderowe nie roszczą sobie prawa do tego, że mówią prawdę – to tylko teorie…), ale to temat na inny wpis na blo. W każdym razie słowo gender pojawia się tam częściej niż na moich autorskich zajęciach „Sex & Gender. Queer and Post-Queer Narrations”. Pojawiło się więc także w kontekście royal baby. Bo, oczywiście, jak się na coś uprą redaktorzy serwisu, to odpuścić nie mogą i biednemu dzieciakowi. (Wybaczcie, że linka nie wrzucę, ale nie chce mi się wchodzić na stronę i próbować się w niej odnaleźć…)

Podkreślają więc stanowczo, że nie można jeszcze powiedzieć czy George Alexander Louis (tak nazywa się potomek księcia Williama i Kate) jest chłopcem czy dziewczynką, bo musi o tym samodzielnie zadecydować nowonarodzony następca tronu. (Tak w ogóle to „informacja” jest częścią Anty-Faktów, które robi Radio Eska – żartobliwy przerywnik w porannym programie „Szymorning” i można ją chyba na YouTube znaleźć.)
Oczywiście, wypowiedź ta pojawia się na Fronda.pl w charakterze sarkastycznej wiadomości. Ja jednak sobie myślę, że to wcale nie jest takie śmieszne.

Bo, jak rozumiem, lekarz odbierający poród określił biologiczną płeć dziecka jako „chłopiec”. Ale o tym, czy GAL (George Alexander Louis) będzie w przyszłości żyć „jak mężczyzna” przekonamy się dopiero wówczas, gdy czas ten nastanie. Wszak nic nie stoi na przeszkodzie, by GAL okazał się być transem. Może nie od razu transseksualistką, ale takim tam sobie czasem transującym osobnikiem. I wówczas uwaga Fronda.pl stanie się celna i wcale nie taka zabawna. Ja wiem, że w głowach redaktorów nie mieści się taka możliwość i stąd tak śmiały humor spod ich palców się leje.

Tak to jednak jest w świecie osób, które „streszczając” (!) teorię gender mówią, że „chodzi w niej o to, żeby każdy mógł sobie wybrać czy jest mężczyzną czy kobietą”. Gratuluję im przede wszystkim oczytania – rozumiem, że z książkami i artykułami konstytutywnymi dla teorii genderowych (bo że jest ich wiele, to chyba wiedzą, prawda?) zapoznali się dogłębnie. I dlatego mogą teraz tak stanowczym gestem je odrzucać.
Dla osób, które nie mają za sobą tak dogłębnej lektury, jak redakcja Fronda.pl, pozwolę sobie tylko powiedzieć, że w teoriach genderowych chodzi raczej o to, by podkreślić, że znalezienie jakichkolwiek cech „męskich” lub „kobiecych”, co do których panowałaby zgoda na świecie, że właśnie takie są (tzn. albo „typowo męskie” albo „typowo kobiece”) jest niemożliwe. Że idea męskości/kobiecości a więc i idea mężczyzny/kobiety zmienia się nie tylko w czasie ale i odmiennie działa w jednym momencie w różnych miejscach na świecie. Że to, co męskie u nas, niekoniecznie męskie jest po drugiej stronie globu – by ująć to bardzo syntetycznie. I, co warto dodać raz jeszcze, to tylko teorie. To znaczy: niedowiedzione propozycje budowania narracji o otaczającym nas świecie (wyjaśnienia świata), które nie roszczą sobie prawa do tego, by nazywać je prawami. Ani ideologiami.

Wracając więc do GAL – nie wiemy czy będzie męski. Nie wiemy też czy będzie hetero. Nie wiemy czy będzie miły. Nie wiemy czy będzie mądry. Nie wiemy czy będzie chrześcijaninem (chociaż w sumie chyba akurat musi być z pewnych powodów…). Nadejdzie czas, gdy GAL sam się będzie definiował. I może się wówczas okazać, że pomimo posiadania penisa, po którym lekarz określił jego biologiczną płeć jako męską, wcale bycie męskim mu nie odpowiada. Czy to rzeczywiście takie śmieszne?

Myślę sobie, że najważniejsze przesłanie jakie może płynąć z tej lekcji jest takie, że nie ma sensu narzucać dzieciom żadnych ról płciowych – może się w nich odnajdą, a może nie. Gorzej, jeśli nie, bo wówczas mogą naprawdę cierpieć w życiu.

Wypowiedz się! Skomentuj!