Wróciłem. Powinienem więc coś napisać.
Oczywiście jak zwykle w takich sytuacjach, pominę szczegóły. Skupię się na ogółach. A ogólnie to miałem odpocząć. Bo tak na dobrą sprawę, to były moje wakacje. Te 6 dni, to jedyny czas w tym roku, kiedy mogłem bezkarnie i bezczynnie odpoczywać nic-nie-robiąc. Byłem więc u fryzjera, odwiedziłem bibliotekarę, spotkałem się z Panią W, spędziłem trochę czasu z Kaśką, poznałem jej Marcela, byliśmy na nieudanej imprezie, spotkałem się z rodziną, pobawiłem się ze starszym chrześniakiem… Ogólnie: odpoczywałem.

Ale nie do końca. Bo oczywiście ciocia na posterunku i telefon działa. Czyli, że kilka osób śmiało waliło do mnie ze swoimi problemami. I słusznie. Od tego jestem. Także na wakacjach. I może moja skuteczność się wcale nie zwiększyła, to jednak starałem się jak zwykle.

Nie odpocząłem jednak. Bo w głowie wciąż miałem to, co mnie czeka. I nie mam na myśli jakiś śmiesznych egzaminów. Bo to są banały. Przede wszystkim myślałem o tym, jak tu z tym mieszkaniem wyjdzie. Szukam oficjalnie wciąż. A tak naprawdę przez ten tydzień szukał Piotr. I nie znalazł. A czasu coraz mniej. Tak między Bogiem a Prawdą, to mam ten tydzień na znalezienie czegoś. Bo w przyszłym, jakoś w środę muszę już wyjechać. Więc… błagam, jeśli ktoś może pomóc, to będę bardzo bardzo wdzięczny.
A wiecie, że ciocia Duży eF nieczęsto o cokolwiek prosi. Tym razem sytuacja jest dość podbramkowa.

Skończyłem oficjalnie raport o Utopii. Dziś poprawiłem ostatnie błędy, wydrukowałem całość, jutro to zbinduję i o 10:00 muszę odnieść. Jeśli ktoś chce poczytać – piszcie, a zamailuję wam PDFa.

A co do domu – było tak-jak-powinno-być. Spałem dużo, wyregulowałem sobie defekację (byłem u lekarza nawet na konsultacjach w tej sprawie), rozmawiałem z mamą o wymianie komputera i laptopie. I już postanowione, że od przyszłego roku mój komputer powędruje do brata mego, a ja dostanę nówkę. Czyli, że miło. A za swoją kasę mam zamiar kupić sobie laptopa. Znaczy się za to, co mi zapłacą (co łaska) w Rewalu.

Tak w ogóle, to zgubiłem legitymację :) W sensie, że zostawiłem w pociągu jak wracałem. Tak, wiem, gapa ze mnie. Ale nie martwię się. Mam już nr telefonu do biura rzeczy znalezionych, gdzie powinien się znajdować lada dzień. Poza tym wyrobienie duplikatu kosztuje wg rozporządzenia ministra tylko 7,50 zł :)

Napisałem chyba ze 20 maili dzisiaj… Nie, więcej… Sam nie wiem ile. Angielski będę mógł zaliczać we wrześniu, a to oznacza, że zaliczę drugi semestr z ubiegłego roku akademickiego. Ludzie, jakie ja robię przekręty na tym UW… Aż mi się czasem włos na głowie jeży (synekdocha to była).

I pamiętajcie, (22) 474 50 92 – telefon do Biura Rzeczy Znalezionych.

Wypowiedz się! Skomentuj!