Nie dlatego, że to zła sztuka. Przede wszystkim dlatego, że to nie jest sztuka o tym, o czym spodziewałam się sztukę zobaczyć.

Teatr Powszechny w Łodzi już od ponad pół roku zapowiadał, że powstanie sztuka, której celem będzie upamiętnienie zmarłego niedawno Bohdana Gadomskiego.

Dla tych z Was, którzy nie wiedzą, kim on był… Bohdan był dziennikarzem, który pod koniec swojego życia związany był przede wszystkim z tygodnikiem „Angora”. Był to człowiek o manierach niemalże przedwojennych. Przerysowany, manieryczny, zabawny. Wiecznie ze swoim morelowym pudelkiem BuBu Mon Cheri Adorea (Champion Polski) – a po jego śmierci z Interchampionem Oskarkiem.
Był osobą, która o najbardziej prowincjonalnych wydarzeniach pisała relacje niczym z powojennych żurnali. Egzaltacja, blichtr ale i wbijanie „medialnej szpili”. To charakteryzowało tego człowieka. Był przyjacielem z Aldoną Orłowską, Violettą Villas i wszystkimi innymi osobami, które tak jak on ceniły przesadę i kamp.

Idąc na „Tańczącego z gwiazdami” spodziewałam się trochę, że będzie to sztuka może nie tyle o życiu Gadomskiego, co że aktorzy odtworzą wyimaginowane późniejsze jego spotkania pośmiertne – z gwiazdami, przeciwnikami, przyjaciółmi. Że pograją – tak łatwym do naśladowania – specyficznym dla Gadomskiego stylem bycia. Że docisną to właśnie.

Okazało się, że dla twórców najważniejsza była refleksja nad byciem gwiazdą, nad celebryctwem. Zastanawiają się and tym, czym dziś jest sława ale i nad kosztami tejże. Piszą o świecie, który fascynował Bohdana, samego Bohdana traktując po macoszemu. Owszem, pojawia się w sztuce BuBu Mon Cheri Adorea (Champion Polski) ze złowrogo świecącymi na czerwono oczami i przygotowany w ten sposób, że wygląda na martwego wypchanego psa (!), który potrafi momentami mówić. Ale to by było na tyle.

Za dużo jest w tym spektaklu śpiewania. Pojawia się nawet taki moment, że piosenki lecą jedna za drugą, bez przerw na słowo mówione. Idąc do Teatru Powszechnego, który muzycznym jednak nie jest, spodziewałam się nieco innych proporcji. I ja rozumiem, niezbyt rozbudowana fabuła w ten sposób jest wydłużona i cała sztuka może trwać odpowiednio długo… ale mimo wszystko w pewnym momencie czułam zdecydowany przesyt.

Co warto podkreślić, to świetnie zagrana przez Jakuba Kotyńskiego rola Bohdana. Świetnie przejął jego manierę i słownictwo, świetnie oddał jego płynne ruchy i specyfikę. W momencie rozpoczynającego monologu czułam momentami, jakbym słuchała samego Bohdana.

Rozczarowana jednak swoimi oczekiwaniami, muszę powiedzieć, że wiedząc, jak wygląda ta sztuka, nie zdecydowałabym się pójść na nią drugi raz.

I dlatego nie polecam.

Wypowiedz się! Skomentuj!