Nie ma porno. Co zatem sprezentować?
Zlikwidowałam swoją kolekcję pornograficznych DVD. Ponad 250 pełnometrażowych, głównie gejowskich filmów „dla dorosłych” opuściło w miniony weekend moje mieszkanie. Myślę, że to dla mnie symboliczne pogodzenie się z faktem, że zmienił się nieodwracalnie sposób konsumowania przez nas pornografii.
W mojej kolekcji kilkuset godzin porno znajdowały się takie perełki jak „Sacre College” Cadinot z 1983 roku, doskonała seria „Out in Africa” Bel Ami czy też pierwsze filmy Brenta Corrigana „Every poolboy’s dream” i absolutnie fenomenalny „Schoolboy Crush”. Były archiwalne fimy Sebastiana Bleischa, za które siedział w więzieniu, były też najnowsze produkcje najważniejszych twinkowych wytwórni porno w USA, Czechach, Niemczech i Francji.
Pozbyłam się ich, bowiem sama wiem, że od lat nie oglądałam już żadnego z tych DVD. Dziś pornografię konsumuje się głównie w streamingu i tak też robię ja. A płyty DVD nagrywane w domu a nie w profesjonalnych firmach tłoczących mają żywotność kilku-kilkunastu lat. Część z nich nie pozwalała już na odtworzenie wszystkich danych.
Jasne, że będzie mi trochę szkoda. Tym bardziej, że głównie z myślą o mojej kolekcji „PornDVD” (tak się nazywała) kupiłam regał w IKEA, który stoi tuż obok mojego biurka. Spędziłam – jeszcze z Michałem, który kiedyś ze mną mieszkał – godziny na oglądaniu, katalogowaniu, spisywaniu, ocenianiu tych filmów w mojej bazie danych. Dzięki temu mogłam po słowach kluczowych, temacie, ocenie, nazwisku reżysera czy też pseudonimie aktora odnaleźć dowolny film w ułamku sekund. Ileż poszło na to pracy…
Ale teraz kolekcja stała się przeszłością. Oczywiście, mam nadal na dysku komputera kilkadziesiąt gigabajtów filmów, których nie zdążyłam przekopiować na DVD. Ale to już zupełnie inna bajka.
Pozostaje tylko jedno pytanie. Skoro na urodziny zawsze wszyscy dostawali ode mnie książkę i płytę DVD ze spersonalizowanym wyborem filmów porno w jakości HD, które kopiowałam ze swojej kolekcji, to co teraz będę im prezentować?!