Miałem mieć spokojniejszy tydzień, ale coś mi nie wychodzi. Zachrzaniam dość bardzo. Co prawda mniej mam pracy w sensie samorządowym, ale za to dużo roboty w sensie dydaktycznym i dziennikarskim. Lada moment zaczynają się deadline’y do „Studenckiej” i „Maturzysty”… A ja oczywiście zostawiłam sobie wszystko na ostatnią chwilę, bo jakżeby inaczej. Nawet nie chodzi o to, że nie chciałem wcześniej pisać, ale nie miałem najzwyczajniej czasu. Powiem wam szczerze, że jak tak myślę o nadchodzącym czasie, to wiem mniej więcej jak będą wyglądały moje popołudnia przez najbliższe dwa tygodnie… Że tego wieczoru piszę ten tekst, następnego referat, potem mam posiedzenie, potem referat, potem dwa artykuły, potem zebranie, potem kolegium…. Codziennie, kurwa, coś. Ale już niedługo. Właśnie w przerwie pisania bloga kupiłem bilety do dmu i do Warszawy. Informacja oficjalna: wyjeżdżam 20 grudnia o jakiejś-tam 13 z minutami a wracam 29 grudnia około 16:30. I będę odpoczywać, byczyć się i tyć.

Na pytanie: dlaczego wracam już 29 grudnia – odpowiadam, że tego wieczoru jest impreza promująca kalendarz Utopii w Utopii ;)
Na pytanie: gdzie spędzam sylwestra – odpowiadam, że jeszcze nie wiem, ale na pewno NIE w Utopii. Zgodnie z zasadą, że jestem tam każdego weekendu dwa razy, więc chociaż tę jedną noc bez jej glamourous style będę musiała przeżyć. Chociaż chyba jako złotokarta mam za friko wejście? Tak jakoś bywało kiedyś. Łorewa. Pewno skończy się jak rok temu.

Dzisiaj odezwał się do mnie znajomy z liceum. Taki Tomek. Że moja klasa licealna organizuje spotkanie świąteczne koło 21 czy 22 grudnia i czy ja bym wpadł. Może nawet wpadnę. Niemal wszyscy są na nasza-klasa.pl, ale ja zdecydowanie się tam NIE zaloguję. Wpadnę na to spotkanie, z ciekawości. Będzie nudno, drętwo i pod tytułem „a mi się udało” oraz „co tam u ciebie”. Więc średnio mnie bawi. Ale pójdę zobaczyć jak się pozmieniali fizycznie. Ciekawe, czy wszystkich jeszcze pamiętam. Pewno tak. Mam nadzieję, że Kaśka ze mną pójdzie, bo sama tam nie wytrzymam. No i rozumiem, że raczej bez naszej byłem pseudowychowawczyni się tam spotkamy. Bo z nią to ewidentnie nie chcę się widzieć. I pewno szybko wyjdę.

Po moim ostatnim zatruciu czuję się już całkiem dobrze (ku rozpaczy niektórych). Musiało mi coś zaszkodzić. Ważne, że znów jest okej. Ale to mi uświadamia, że ostatnio się zaniedbałam, jeśli idzie o ćwiczenia i takie tam. Muszę do tego wrócić, koniecznie. Bo już powoli odczuwam, że nie jest tak, jak było. A było znośnie. Tym bardziej, że idą święta. Może spróbuję się jakoś ograniczyć ze spożyciem jedzenia w ten czas radosny? Nie obiecuję, ale bardzo bardzo poważnie przemyślę. I może nawet naprawdę spróbuję.

Dzisiaj szykowałam się do mikołajek. Jutro bowiem wielka impreza w Discrete. I mam zamiar się przebrać, tym bardziej, że dawno w sukience nie byłam nigdzie. Więc będę . Może w piątek do Utopii też w czymś takim wyskoczę? I w sobotę? Bo czemu by nie?
A skoro o utopijnych sprawach mowa… Jurek się do Maćka nie odzywa. W sensie, że „the winner takes it all”. A skoro Jurek nie jest zwycięzcą, to nic z tego nie będzie i nie może być. No cóż, łorewa. Ich sprawa w sumie. Chociaż Maciej, a propos imprezy jutrzejszej – nigdzie nie idzie. Bo Maciej pracuje. I praca go strasznie absorbuje. I opowiada o niej. I czuję, że mu się chyba na razie podoba. Chociaż na razie to ledwo trzy dni, ale jednak. Wychodziłem wczoraj z posiedzenia zarządu samorządu i Maciej się nagrał, więc włączyłem odtwarzanie. Najpierw zapowiedział, że nie będzie się nagrywał, bo chciał pogadać (wracając Z PRACY, oczywiście). Potem zaś się nagrał. Dobre 8 minut. Gadał, gadał, opowiadał, wyjaśniał, tłumaczył, zarysowywał, komentował… W końcu fragment włączyłem dziewczynom idącym ze mną, ale nie mogły zrozumieć, bo szybko mówił. Więc słuchałam znów sama. I po jakiś 8 minutach nagrywania Maciej stwierdził: „dobra, ale co ja ci będe nagrywał… Zadzwoń do mnie, to wszystko dokładnie omówimy” :)
Za to jutro na imprezie ma być Maciej z Mercer’sa, który wcale nie jest już z Mercer’sa, ale i tak wszyscy tak o nim mówią. Dość skąpo ubrany ma być i tańczyć. Dlatego Tomek ponoć ma iść. Bo ogólnie Tomek ma nie chodzić, tak postanowił. Że nie. Poza jutrem. No i ciekawe, jak to wyjdzie mu, ale póki co ma mi ponoć trochę za złe to, co napisałem ostatnio na blogu.

Tak przynajmniej dzisiaj opowiadał Piotrek, który dołączył do mnie i Damianka Madoxa w KDT. Po kolei… W KDT byłam, bo potrzebuję na jeden raz pewnych elementów garderoby, więc wiadomo, że muszą być tanie i efektowne :) I udało się, choć nie było łatwo. Bo okazało się, że nie ma tam czapki Mikołaja! W całym jebanym KDT nie ma ani jednej. Ostatecznie kupiłam w Rossmanie, ale w KDT też pewne elementy. No i byłem z Damiankiem umówiony, bo napisał z pytaniem co dzisiaj robię. A że byłem na obiadku z Il, to mu napisałem, że chcę do KDT i tak się umówiliśmy. Piotrek do nas potem dołączył. Oczywiście robiliśmy zamieszanie. Ale udało się. Po zakupach poszliśmy do… no, dokąd? Oczywiście, że do Wayne’s Coffee. Trzy kawy średnie za 12 zł. W sumie 12, oczywiście. Lubię to.
Gadaliśmy sobie, opowiadaliśmy. No i Piotrek powiedział m.in. że Tomeczek ma mi trochę za złe. Mówił też inne rzeczy. I udało mu się założyć w końcu konto w mBanku, więc kilka godzin potem miał już na koncie ode mnie kasę za kosmetyki z Avonu, które zamawiałam w dwu rzutach.
A Damianek wyglądał słodko, tak trochę emo, a trochę idie a trochę miał buty nabłyszczone jak psie jaja. Aż się za nami oglądali a raz nawet jakiś dresopodobny pan zanucił koło nas „Czy ty wiesz, że jestem gejem”, chcąc nas wprawić w zakłopotanie. Ale oni chyba nawet nie słyszeli, bo akurat się kłóci… akurat ustalali czy Piotrek będzie teraz palił, czy jedziemy już do domów.

Rusza festiwal Watch Dogs, czyli te filmy dokuemntalne, co zazwyczaj chodzę. Mam przed sobą kilkanaście wejściówek na różne takie, ale nie wiem czy będę mogła iść, bo mam posiedzenie klubu parlamentarnego i posiedzenie Parlamentu Studentów, na którym muszę się ostatecznie zjawić. Tym bardziej, że musiałem dostarczyć ostatnio oświadczenie o braku możliwości przybycia na pierwsze posiedzenie, żeby mandatu nie stracić.

Ludzie potwierdzają powoli przybycie na F-SP. Jak dobrze pójdzie, będzie megafajnie. Mam nadzieję więc, że wszystko wypali zgodnie z planem. Musi, nie? Ponoć musi. Nawet może wiem w co się ubiorę. I może nawet Damianka namówię na coś specjalnego. I ogólnie mam nadzieję, że będzie krejzi.

Marcinek Młody mnie męczy na GG, żebym napisał, że słowa o tym, że źle o nim piszę, wypowiedział pod wpływem alkoholu i chciałby je „odszczekać”. Potem dodał, że nie „odszczekuje”, tylko „dementuje”, żeby było poważniej. I ma przyjść po nowe filmy porno. No i a propos filmów, to go zabieram na coś w ramach festiwalu Prawa Człowieka w Filmie Watch Dogs na „Nie można zawinąć żaru w papier”.

I ściągam jakieś nowe płyty. Brtiney ma niezłą nawet. Alicia Keys całkiem całkiem. Zobaczymy jak inne.

Powinienem pisać artykuły, ale mi się ni chuja nie chce. Ni chuja po prostu. Nic a nic.

Ostatnia blotka wskoczyła na 15. miejsce w rankingu popularności odwiedzin w historii duzyformatblog. Ciekawe, co to spowodowało?

Wypowiedz się! Skomentuj!