Pojechali. Drugi turnus wyjechał dosłownie 10 minut temu. Jestem sam w Rewalu przez dobre trzydzieści-kilka godzin. Odpocznę? Nie. Siedzę w studio radiowym i mam cały dzień radiowania przed sobą. Jutro kolejny. A wieczorem, jak już się zjawią – zajęcia pierwsze w studio. Potem kilka trudnych dni. Pierwszych. Lubię je z jednej strony, bo dużo się dzieje. Ale z drugiej – nie mogę tak naprawdę ani na chwilkę odpocząć. No, ale nie jestem tutaj dla odpoczynku.

Najgorsze w wyjeździe tego turnusu jest to, że pojechała też kierowniczka – Gośka. Moja ulubienica. Na wakację jadę zawsze m.in. dlatego, że wiem, że ona będzie. Świetnie się razem bawimy i mamy podobne podejście do życia. Oczywiście, że wyjechała Ania i Grzegorz, a więc także moi bardzo dobrzy znajomi, to inna sprawa. Ale z Gośką to wszystko się zaczęło i w ogóle.
Jak dobrze pójdzie, to za rok chcą, żebym był odpowiedzialny za organizacyjne opanowanie całego obozu. W sensie, że wszystkiego – koordynowania wszystkich. Mieliby mi za to płacić. No nie wiem, cokolwiek. Nie robię tego dla kasy, to oczywiste. Bo za dwa miesiące pobytu tutaj dostaję symboliczne jakieś 1800 zł. Grosze. Ale to nie o to chodzi. Ja się tutaj dobrze bawię i baaaaardzo odpoczywam psychicznie. A to najważniejsze. Psychicznie.

Ten turnus był śmieszny. Był jeden śliczny chłopiec. Kubuś. Naprawdę ładny. Ciemna karnacja, blondynek, piwne oczy, wysoki, 16 lat. Fajny, naprawdę. Taki momentami jeszcze nie w pełni dojrzały, ale widać, że to kwestia czasu (miesiąca, trzech, pięciu…) gdy odkryje, jak wielką przewagę daje mu nad innymi jego atrakcyjny wygląd. Zobaczycie.
Była wychowawczyni – też Gośka. I to dopiero jest historia. Bo ona za tym Kubą latała. Ona ma 27 lat, on – 16. Ja nic nie mówię, bo wiadomo, że Kuba mi się też podobał. Gdzieś tam mu fotki robiłem, czy też jakoś zwracałem szczególną uwagę na to, co robił. Ale bez przesady. W końcu on jest uczestnikiem obozu, a ja instruktorem, czy coś tam. Nie wypada najzwyczajniej. Gośka latała za nim. Chodziła na kebaba, cały czas z nim spędzała. Przesadzała. Naprawdę. I że już od jakiegoś tygodnia mieliśmy z tego polewkę (zresztą nie tylko kadra, bo uczestnicy chyba też), to postanowiliśmy sobie jaja zrobić. Wczoraj wieczorem, gdy była umówiona na kebaba z nim i innymi, chwilę wcześniej zabrałem go z ośrodka. Nie mówiłem mu o co chodzi, tylko wyszedłem z nim. Zabrałem go na herbatę. Pogadaliśmy o pierdach („Jak ci się obóż podobał?”, „A na jakie studia?”, „Gdzieś jeszcze jedziesz na wakacje?” i takie tam). Ani słowa o Gośce czy jakichkolwiek aluzji. Nic a nic. Okej, mógł być trochę zdziwiony, bo on do mnie na pan mówił, a więc to nietypowe, że go biorę gdzieś na kawę, ale co mi tam. Obóz się kończy, więc mi wisi.

No i jak wróciliśmy, to Kuba nie chciał iść na przełożonego na później kebaba. A jak nas nie było, to ponoć Gośka zasmucona i w ogóle… Jaja. Potem przyszła do kierowniczki, czyli mojej znajomej Gośki z owym Kubą i mówili, że jest sprawa, że to takie dziwne, że Kuba czuł się skrępowany… Łorewa. Podczas spotkania pytałem ze trzy razy, czy ma coś do roboty, czy jest czymś zajęty i takie tam. Nie, nie, nie. Więc siedział. Zresztą się tym nie przejmuję, bo wiem, że Gośka zwyczajnie zazdrosna była. Śmiesznie, nie?
Ja z Kubą na kawę poszedłem z dwu powodów. Po pierwsze, bo ładny z niego chłopiec. A po drugie, bo chciałem się pośmiać z Gośki. Tym bardziej, że ona strasznie zabiegała o akceptację u dzieciaków. Aż czasem żal było patrzeć. No, ale już pojechała.

Na trzeci turnus przyjedzie… dla odmiany – Gośka. Ale jeszcze inna. Znam ją z zeszłego roku. Razem z nią Maja, która była już w tym roku na początku i w ub. roku razem z ową trzecią Gośką. Mimoza taka. No, ale damy radę. Będzie też Jacek z Kaśką, których uwielbiam. Są zabójczo zabawni a do tego – fachowi i nie opierdalają się, gdy jest czas na robotę. Będzie też Adam z synem Kajtkiem. Kajtek ma chyba 7 lat, a jego prace komputerowe wiszą u mnie w mieszkaniu i przedstawiam je zawsze jako dzieła sztuki. Bo nimi są. Mam nadzieję, że w tym roku też coś zrobi. Powinien, nie?

Mimo wszystko, smutno będzie jakoś tak bez pierwszej Gośki. Naprawdę.
Został mi miesiąc wakacji. Muszę chyba naprawdę zacząć się opalać. Wczoraj byłem na plaży, ale z opalania nici, bo słońca jak na lekarstwo. Nie padało za to i dość ciepło było, więc się motorwką przejechałem z ratownikami znajomymi. A co mi tam.
No i codziennie rano biegam. 7:30 – jestem na plaży i przemierzam 3 km do Trzęsacza i z powrotem. Brzegiem morza. Prawie romantyczne. Tylko, że jestem spocony, zmęczony, zmachany, śmierdzący, nieuczesany i ogólnie – nie. Ale biegam, biegam. Już drugi tydzień chyba. Mam nadzieję, że uda mi się tak do końca. Bo mam wrażenie, że deserki, kaweczki i takie tam różne zaczynają się odbijać na moim wyglądzie. Niekorzystnie.

Piszę czasem do znajomych. Niektórzy odpisują. Dziękuję wam za to. Pamiętam o was wszystkich, naprawdę. Jak idę spać, to często myślę: ciekawe, co teraz robi X? I za każdym razem Xem są inne osoby.

Wypowiedz się! Skomentuj!