Oczywiście w piątek w domu byłem chwilkę. Bo potem poszedłem do Napalonych. Jak świętować, to świętować. Formacja Różowe Saneczki ma rok! To dopiero wydarzenie! No i tylko dlatego udało się chłopcom namówić mnie na to, żebym wypił drinka. Chcieli w ogóle żebyśmy mocno się wstawili przed wyjściem, ale od razu powiedziałem, że nie ma mowy. Wiadomo, po powrocie to możemy się nawet w trupa zalać, bo to w rodzinie zostaje, ale nie ma mowy, że przed. Bo ja bym się na mieście nie pokazał.
Skończyło się na szapanie z Redd’sem. Czy coś tam. Niedobre to, ale chłopcy lubią. No i ponoć nieźle poniewiera. Oczywiście skusiłem się nie dlatego, że nalegali, ale dlatego, że miałem ochotę po prostu.

Mieliśmy w Galerii być wcześniej, a byliśmy późno. Wyjątkowo. Zresztą chyba zbyt wiele nas nie ominęło. Spotkaliśmy na miejscu Kubę, Adę, Pawełka. I chyba tyle ze znajomych. Jacyś inni ludzie oczywiście też byli. Ale to już inna story. Ważne tylko co do tych innych ludzi było to, że ktoś ukradł Pawełkowi dużo pieniędzy i że ktoś inny uderzył go w twarz z tzw. baśki. Ała. Musiało boleć.

I jeszcze jak jechaliśmy do owej Galerii, to mój znajomy ze studiów – Krzysztof – „podrzucił” mi telefonicznie jakiegoś swojego znajomego geja. Pomogłem mu dotrzeć do owej Galerii no a potem – widząc, że bawi się coraz lepiej i że pijany jest coraz bardziej – zostawiłem w spokoju. Żeby sobie poszalał. A mnie zaraz do Utopii wyciągnęli.

Tu z kolei Paweł chciał, żebym wprowadził dwie lesbijki, ale byliśmy bez szans od początku. Zresztą mówiłem mu to, ale on się uparł, żebym spróbował. No to spróbowałem. A że wcześniej stałem przy wejściu rozmawiając z nim przez telefon – pobawiłem się z Danielem, który a to mówił do mojego krocza, próbując mnie masować w miejscu, gdzie mężczyźni trzymają w nogawce penisa (nie chciał uwierzyć, że ja nie mam) a to znów wkładał mi ręce pod koszulkę masując moje plecy.
Oj tak, tak – się porobiło. Ciotka kilka lat temu drżała na myśl o wejściu do Utopii i ustalała kolejność wchodzenia żeby zwiększyć swoje szanse, a teraz selekcjoner dziękuje jej za wiadomość na gronie, pstryka sobie z nią zdjęcie i sprawdza czy nie kłamie w sprawie braku penisa. Szmat czasu minął. Oczywiście nie mam tam nic co mogłoby choć trochę przypominać wspomiany organ.

Mało kto też zwrócił uwagę, że styczeń to nie tylko rocznica powstania Formacji Różowe Saneczki, ale także – a może przede wszystkim – druga już rocznica Stworzonego Do Samotności, czyli słynnego SDS. Czyli, że mojego zarzucenia życia płciowego. Ja wiem, że potem było załamanie i nie musicie mi przypominać. Ale to raz.
No tak czy owak, chciałem przy tej okazji złożyć sobie życzenia. Dalszego wzrostu samoświadomości, bardzo wielu młodych chłopców wśród znajomych na gronie no i w rzeczywistości. Oraz żeby osoby, którym mówię, że ich kocham zrozumiały, co mam naprawdę na myśli.

W Utopii bawiliśmy się przednio. I dość długo jak na Napalonych. Tomek miał na 15 do pracy w sobotę, więc mogliśmy szaleć. Nie chciało mi się spisywać znajomych w komórce… Najważniejsze, że był Emil i Łukaszek.
I teraz kluczowa kwestia: kim do chuja są Emil i Łukaszek?! Zacznę od końca. Łukaszek przyszedł z Robertem z Bemowa i z kimś tam jeszcze. To osiemnastoletni śliczny chłopczyk, który wypił sporo i zdjął koszulkę podczas tańca… O Mój Boże! Tak, tak, tak. Więc takich. Już dałem zadanie – chcę go mieć wśród znajomych na tyle szybko, żebym mógł w marcu na Floor-Sitting Party go zaprosić.

Bo jeśli o F-SP idzie, to dzisiaj wysłałem zaproszenia. Dużo zaproszeń, bo wiem już z góry, że niektóre osoby odmówią. Ale wysyłam, żeby nie było. I to wcale nie oznacza, że nie chcę żeby przychodziły – wręcz przeciwnie, mam nadzieję, że mimo wszystko jednak będą. Wiadomo, że ktoś tam się obrazi, bo nie dostał zaproszenia. Ale ja wielokrotnie podkreślałem, że muszę rotować gości, bo nie jestem w stanie zaprosić wszystkich. Po prostu nie jestem w stanie.

Czy ktoś ma FrontPage 2003? Bardzo mi zależy. Będę wdzięczny.

Wracając zaś do piątkowej Utopii… Był tam też Emil. Uuuu.. Emil… Mmmm…
Nie znam Emila. Nie wiem ile ma lat, nie wiem skąd jest, nie wiem kim jest. Tak naprawdę to przez przypadek usłyszałem jak ma na imię. Nawet nie jestem pewien czy Emil to ciota. Prędzej bi, a najprędzej hetero. Ale tak czy owak – jest ŚLICZNY. Więc siedziałem sobie obok niego. Ktoś tam fotki pstrykał, żebym miał na potem. On się ocierał o mnie ramieniem i byłem w siódmym niebie.

No i sobie poszliśmy w końcu nad ranem – a razem z nami Kuba Duży. Dojechaliśmy taksówką do Maćka, gdzie tej nocy wszyscy spaliśmy. A Kuba ze mną. Ot, co. Oczywiście to dlatego, że jesteśmy rodziną. I dlatego, że nikt nie podejrzewa mnie o jakiekolwiek fizyczne próby naruszenia nietykalności Kuby i na odwrót. To dzięki SDS właśnie. Po tylu latach już powoli ludzie się przekonują do tego, że ja naprawdę nie chcę.

Wstaliśmy późno – w sensie, że koło 13 czy jakoś, ale wcześniej budziło mnie chrapanie Kuby i SMS od Bartusia, że korki odwołane. No, ale ostatecznie zjedliśmy coś tam i Maciek mnie do domu odprowadził nawet ostatecznie. Wykąpałem się, ogarnąłem i co? I zaraz był wieczór. A miałem pisać pracę na zamówienie. Się wkurwiłem sam na siebie. A że nie wiedziałem w co się ubrać, to pół szafy targałem ze sobą do Maćka. I Kuba przyszedł. Maciek żarcie jakieś dobre zrobił, przygotowaliśmy się, pomalowaliśmy i w drogę. Ku lepszym czasom, ku Barbie.

Mieliśmy być na liście złotymi literami, ale Damian ledwo żył, więc się nie czepiam. A sama impreza… średnia. Bardzo nawet. A szkoda, szkoda, bo rzadko się Formacja cała do Barbie wybiera ostatnimi czasy. No, ale zaliczone. Impreza miała tytuł i dress-code „Lans-a-lot”, więc nie mogliśmy ominąć.
A potem – dla odmiany – Utopia. Impreza równie udana, co dzień wcześniej. Niby nic nadzwyczajnego się nie działo – normalne, regularne imprezy, ale było tak fajnie. Utopijnie, jak trza. Jurek był dwa dni z rzędu. I ogóle śmiesznie tak. Eftiwi.

Oczywiście cały czas robię zdjęcia – moim nowym telefonem na mojego nowego fotobloga, który dla wszystkich jest już dostępny i ma już ponad 200 zdjęć. Czadu.

Jak wracaliśmy – ten sam pan taksi nas odwoził co dzień wcześniej! Śmiesznie. Znów spałem z Kubą. Chciałem co prawda wcześniej wstać dzisiaj, ale na nic to było. Bo od Maćka i tak nie wyjdę jak mnie on przez bramkę nie wypuści. Więc musiałem czekać aż się ruszą. I ostatecznie Tomeczek poszedł dzielnie do pracy na 13:00 a cioty późno wstały. No i dopiero koło 16:00 byłem w domu. I się wziąłem za pisanie.
Zostało mi jakieś 3/4 strony, ale takie przyjemne już, więc sobie na jutro rano zostawiam.

Jutro mam też chyba egzamin. Chyba, bo nie wiem na kiedy mnie Monika wpisała… No więc trzymać kciuki proszę o 13. Potem sprzedaję tę pracę napisaną. W międzyczasie kasa na konto dojdzie i będę mógł pospłacać długi i w ogóle. Może nawet kartę kredytową? A w czwartek do Łodzi. Muszę się jeszcze na jakąś imprezę umówić. W niedzielę chciałbym o 6 z Łodzi wyjechać do domu rodzinnego. Czas odpocząć.
Chociaż gówno prawda, bo muszę pracę maturalną w domu napisać, przeczytać sporo, zrobić stronę internetową samorządu socjologii, przygotować stronę Floor-Sitting Party na najbliższą imprezę… No i autobiografia Twardowskiego czeka na mnie. Nie wiem jak ja to wszystko ogarnę.

Ale wiecie co?
Jestem szczęśliwy.
Eftiwi. I dobranoc.

Wypowiedz się! Skomentuj!