Się okazało, że Bartka znają cioty. Tego Bartusia, z którym mam korki w soboty. Tym, co ma śliczne ciało skryte pod koszulami, klapki na skarpetach i różową silikionową opaskę na przegubie dłoni z napisem „sex”. Tego właśnie, co WOSu go uczę. Zna go Sebastian i Marcinek Młody. Znajdą go, bo Sebastian mieszka z nim w jednym bloku, a Marcinek z nim tańczy. I to się szok nazywa. W sensie, że bywałem w bloku Sebastiana tyle razy i nie wiedziałem o tym. Oczywiście, jak się dowiedział o tym, to powiedział, że zaprasza, żebym kiedyś po zajęciach wpadł. Jasne, czemu nie. Zobaczymy. Zdzwonimy się.

Sebastian powiedział mi to wczoraj, bo wpadł do mnie wieczorem, zgodnie z zapowiedzią. Pogadać, sprawdzić mikrofony czy działają no i ostatecznie nagrać kilka płyt DVD i takie tam. Wiadomo. Dawnośmy się nie widzieli, więc tym bardziej miłe mojemu sercu było to spotkanie. W końcu to znajomość od wielu lat. Nie wiem od ilu – tak się dzisiaj nad tym zastanawiałem… Od 6?

Wpadł wtedy też na chwilkę Jego Facet, bo się okazało, że ja nie mam pewnych filmów, a myślałem, że mam. On miał. Przyniósł. Muszę jeszcze do końca uporządkować moją porno-kolekcję. Bo myślałem, że jest dobrze, a jednak nie. I przydałby mi się spis taki papierowy czy elektroniczny, bo szukanie konkrtenych filmów w formie przeglądania kolejno płyt DVD jest już zbyt męczące i kłopotliwe. Spiszę kiedyś w wolnej chwili.

Posiedzieli razem do wieczora. Jego Facet poszedł pisać pracę do domu a Sebastian jadąc do siebie, odwiózł mnie do Centrum. Gdzie umówiłem się z Napalonym na mały gejklubing. Zgodnie z planem – najpierw bankomat BZ WBK, potem do toro. Pustawo tam było. Ja naprawdę nie przepadam za tym miejscem. Męczy mnie trochę, choć muzycznie jest śmiesznie, bo nie bywam już właściwie w innych lokalach, gdzie dane mi jest słuchać takich przebojów Eskowych. I chwała im za to. Długo tam nie siedzieliśmy, choć był czarowłosy obiekt uwielbienia Tomeczka i taki jeden młodzieniaszek, co mi się strasznie spodobał. Ale w końcu to toro.

Więc przenieśliśmy się (tak, pieszo) do HotLa. Tomek pierwszy raz. Oczywiście z wejściem bez problemu. Nigdy tam nie miałem zmartwienia pod tytułem „czy wpuści?”. I całe szczęście, choć powiem szczerze, że akurat gdyby tam nie wpuścił kiedyś, to bym się nie przejął, tylko więcej bym po prostu najpewniej nie przyszedł. Na miejscu spotkaliśmy się z Kubą i tym Radkiem. Oj takim jednym. Tak, czy owak – wszystko zgodnie z planem. Pobawiliśmy się nieźle. Kuki gra dobrze. Bardzo dobrze. Posłuchałem z radością, poskakałem z jeszcze większą. Było dobrze. Miło, fajnie. Tak, jak powinno być. Mimo, że – jak zauważył Tomek słusznie – panie tam się panoszą w HotLu i depczą. A kultury nie ma jak w Utopii i nikt nie przeprasza za to. Wiadomo, że jak w Ciotopii ktoś kogoś popchnie niechcący czy nadepnie, to zaraz przeprasza i w ogóle. Ja mam na to swoją teorię :> Streszcza się do tego, że wszyscy traktują się tutaj jako teoretycznie przyszli partnerzy seksualni, tudzież znajomi kandydatów na tę funkcję, stąd nie chcą sobie złego PR robić. I dobrze jest być tutaj dobrze znanym. Proste.

No właśnie, potem mieliśmy iść do Ciotopii. Przy wyjściu kogo spotkałem? Mojego przewodniczącego Samorządu z socjologii. Z kolegą, którego kojarzę. Nie weszli. Odbili się. Pozdrowiłem ich ciepło, po czym pędem pod malutkim parasolem udaliśmy się do taksówki, coby do Utopii ładnie dotrzeć na czas i sucho. Tam czekała na nas już Ada – 16letnia koleżanka Kuby. Którą zazwyczaj wprowadzałem, ale… Musiał nadejść ten dzień. Daniel nie miał wyraźnie humoru i powiedział od razu, że wyjątek się skończył i koleżanka potrzebuje zaproszenia. I powiedział, że nie będzie już tego wyjątku ciągnął więcej. Próbowałem żartować, ale wyraźnie nie był w humorze. I na nic się zdały próby moje. Ada nie weszła. My – tak.

Impreza, udana. Wszyscy zwracali uwagę na moje usta. Owszem, miałem błyszczyk, ale przecież często go mam. To znaczy, może akurat nie ten, bo to nowa dostawa Avonu przyszła z domu. No, ale tak czy owak, widziałem jak się patrzyli, niektórzy mówili, że im się strasznie podoba, albo pytali po prostu czy mam. No mam, mam.
Dwaj śliczni chłopcy. Jeden, którego kojarzę od dawna – taki lekko gorylowaty, ale słodka twarzyczka. Taki słodziaczek mały. Miał białą koszulę, kamizelkę i krawat. A drugi – szczupaczek wysoki taki, bardzo podobnie ubrany, tylko krawata nie miał. Obaj młodzi albo conajmniej młodowyglądający. Śliczni. Miałem się czym podniecać, tym bardziej, że Jurka nie było. Nie wiem czemu zresztą. Może dzisiaj będzie? We’ll see.

Imprezowaliśmy do którejśtam rano. Bartek dzwonił wcześniej i korki przełożył o godzinę później, więc spoko. Mogłem godzinę dłużej. Kuba został, my wyszliśmy koło tam 5:30 czy jakoś tak. Zjedliśmy coś w podziemiach i do domu.

Dzisiaj korki – o 14. Potem popędziłem do drukarni, która conajmniej 10 minut przed czasem była już zamknięta a co uważam za conajmniej niewłaściwe. I nie odberałem gazety. Będę się musiał fatygować w poniedziałek o 8 rano tam. Kurwa. Trudno. Jak żyć. Taka karma.

Potem Jego Facet chciał mnie zabrać do „nowego miejsca”. Green Coffee czy jakoś tak. Niedaleko Między Nami. Fajne miejsce. Dobra kawa, dobre jedzenie. Ciasta dają duże. Ogólnie – spoko, jestem za. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy i dotarłem do domu. I padłem.
Miałem pisać pracę. A nawet dwie. I nic z tego. Cholera. Zasnąłem i wstałem po jakiś 2 godzinach. Mam teraz energię. Wcześniej Grzegorz pisał i mam z nim iść do Galeryji a potem do Utopiji. Będzie cudnie och ach. Bo dzisiaj w Uto impreza z cyklu Rich & Famous. Poszalejemy. I oby Jurek był. Nie wiem w co się ubrać. Jak zwykle prawie.

A tak w ogóle to dostarczyłem bankowi te dokumenty co to się ich domagał i stwierdzili potem jak zadzwonili, że nie ma zdolności kredytowej jednak moja mamusia. No chuj im w plecy. Dobrze, że mam dokumenty babci to może ja wcisnę w tę rolę. Ale zaczynają mnie wkurwiać. Stwierdzili, że mama ma na jeden semestr co najwyżej. Phi. Skandal. Tylko dlatego, że nie ma jak w sumie wykazać dochodów z renty zagranicznej. Niech spadają. Wkurzyli mnie, zrobię awanturę jakby co.

22:27. Zaraz czas się szykować, bo o 23:45 umówiłem się z Grzegorzem pod McDonald’sem na Dworcu Centralnym. Nietypowo? I o to chodzi. Wszyscy przecież nie chcemy żyć „po prostu” tylko „naprawdę”. Szukamy wrażeń, kolekcjonujemy doznania. Nawet w tak małej sprawie jak spotkanie przed imprezą. Tak mówi Bauman. Amen.

A! I znalazłem tę piosenkę co mi chodziła po głowie. Na FG Radio puścili, sprawdziłem na ich stronie jak się nazywa i mam, mam, mam! Już ściągam i pewno lada moment dodam na blogu jako tło. Loving you is easy!

Drugie A! (czyli B?) Macie link do RSS obok już. Klikajcie, dodajcie sobie dużyformat.blog do czytnika RSS (lub np. dobrej przeglądarki takiej jak moja cudowna Opera) i będziecie zawsze na bieżąco.

Wypowiedz się! Skomentuj!