Boże, właśnie mam chcicę. W sensie, że jak piszę te słowa. Ale spoko, zaraz idę do Bartusia ślicznego na korki, więc się napatrzę. Mam nadzieję ;) A potem mam wpaść do Sebastiana na herbatkę czy coś. No, wszystko da się zrobić.

Wczoraj miał być wieczór, jakich wiele. Miało być eftiwi, ale to co się działo, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Najpierw wpadł do mnie Jędrek – zgodnie z planem, choć nieco później. Okazało się przy tym, że to jego pierwsza u mnie wizyta. Siedział niedługo, gdy wpadł Napalony a po chwili Jego Facet, który w tym czasie odprowadzał samochód. No i Formacja Różowe Saneczki z Jędrkiem bawiła się. Och!
Chłopcy oczywiście pili szampana z Redd’sem. Mi też wcisnęli jakąś ilość „na spróbowanie”. No, to spróbowałem, ale ja naprawdę nie przepadam. Naprawdę, tak szczerze.

Telefon po taksówkę. Dzień dobry. Dzień dobry, chciałem zamówić taksóweczkę. Na jaki adres? Tu podaję adres. Pan się ze mną przedrzeźnia? Nie, absolutnie. Jaki numer telefonu? Dzwoniłem z nadchodzi4, więc mówię: O boże! Ja nie pamiętam jeszcze tego numeru! No dobrze, więc poproszę o nazwisko. Gronkiewicz-Waltz. Jak? Gronkiewicz-Waltz, a za ile będzie? A za ile pan chce? 15 minut? Nie da rady, za 25 może być. Uuuu… Niedobrze, no ale jak żyć, taka karma, niech będzie.
Się pani uśmiała.

Mieliśmy iść do HotLa a potem do Utopii. Jednakże ponieważ Jędrek namawiał, żebyśmy do HotLa nie szli, tylko do Galerii lub Toro (proszę Was – wiem, że nie ma porównania…) to ostatecznie poszliśmy do jebanego Toro. Boże, ja naprawdę nie lubię tego miejsca. Tam jest zdecydowanie nieeftiwi i tak… No nie wiem… W Paradise było chociaż śmiesznie, a tam nie jest. Jasne, że zdarzają się ładni chłopcy. Na meczach Legii pewno też ich nie brakuje. I na wścigach konnych. I w klubie Underground. I w ogóle. No, ale nie będę dla kilku nieznanych ciot tam chodziła.
Tym bardziej, że wstęp kosztował 10 zł, bo był… wybaczcie, że to napiszę… był występ zespołu D Bomb. Czy jakoś tak. Na szczęście nie od razu jak się pojawiliśmy. Było… No cóż, marnie. Ciotki brzydkie szlały, choć klub chyba widział większe tłumy. Ogólnie było conajwyżej średnio. Jestem na nie.

Potem Jędrek poszedł se w pizdu. A my pojechaliśmy do HotLa. Zresztą już wtedy mieliśmy problemy – jechać do HotLa, czy iść do Utopii. Ja byłem za HotLem. Wiadomo – plan to podstawa. No to pojechaliśmy. Padał śnieg, jakich mało. W sensie, że tak dużo go było. Śnieg jest eftiwi tylko jeśli ogląda się go zza okna. Tylko.

Przed wejściem do HotLa – tłumek. My dołączyliśmy. Heteroselekcjoner zapytał mnie „z kim pan przyszedł?”. Po pierwsze – jaki kurwa pan?! A po drugie – mówię, że z nimi – wskazując Maćka i Tomka. Pan powiedział, że ja i Maciek możemy, ale „pan numer trzy” nie. NO to chuj mu w plecy. Od razu widać, że koleś jest hetero. Pozazdrościł Tomkowi, że wygląda tak eftiwi. I tyle no. Więc ruszyliśmy pieszo do Uto. Najpierw Tomek się obraził na HotLa i zapowiedział, że zrobi, to co ja zapowiadałem jakby co – czyli że więcej się tam nie zjawi. To zrozumiałe. Potem wiało. Mocno.
A potem Tomek chciał siku. I postanowił, że załatwi potrzebę pod drzewem naprzeciw galerii Zachęta. Bo go tak zachęciło to drzewo chyba, że aż policja podjechała. „No to go spiszą” stwierdził Maciek. Ha! Nie! Tomek wyjaśnił panom grzecznie, że jemu się bardzo chciało, a „tam nas nie wpuścili i teraz musimy do Utopii iść a to tak daleko”. I panowie pojechali. Całe szczęście, bo inaczej oskarżyłbym ich o dyskryminację i napiętnowanie ze względu na orientację seksualną. Proste.

Śmialiśmy się jak głupi po drodze, w przerwach narzekając, że nasze eftiwi fryzury pójdą się jebać na takim śniegu. Nie poszły w sumie, chociaż mieliśmy białe głowy jak wchodziliśmy do Uto. Danielek nie miał coś humoru, więc tylko mu buzi dałem i tyle. W środku ludzi tak średnio, ale znajomi byli. Sobie spisałem kto był, żeby nie zapomnieć! No więc w telefonie mam zapisane, że byli: Borys, Jacek, Marcin zwany Grubym, Kamil oczywiście z Asią Gąską (i z niejakim ślicznym Antkiem, ale to nie „oczywiste” – on z Katowic czy coś), Kuba Duży ze ślicznym Mateuszem z Barbie, Piotrek z Darkiem, czyli znajomi bardziej Napalonych niż moi, Kacper z Radkiem, czyli dawno nie-widziani, Grzegorz z całkiem przystojnym chudzielcem z Poznania no i dres, który tydzień temu podrywał Michała i dał mu numer telefonu.
Chyba nikogo ważnego nie pominąłem. Bawiliśmy się bardzo eftiwi. Dzwoniliśmy do siebie z Maćkiem dwa razy – w tym raz stojąc naprzeciw siebie. Ale Maciek dał telefon Grzesiowi, żebym z nim też porozmawiał. I robiłem zdjęcia cały czas na mojego bloga nadchodzi4.com! Niech żyje P4! Eftiwi!

Siedzieliśmy jakoś do 4, bo Tomeczek już nie czuł się najlepiej. Jakoś się zebraliśmy i mimo protestu wielu ze zgromadzonych – poszliśmy. Do McDonald’sa oczywiście. Na czisburgera. Spotkaliśmy tam Jarka. Którego imienia nie mogę zapamiętać, bo jest fuj. Imię w sensie, a nie sam Jarek. Jarek jest całkiem eftiwi i mieszka niedaleko Metra Świętokrzyska. Dołączył do nas i zjadł z nami czisburgera.
Potem zamówiliśmy taksówkę, ale pani nie wiedziała jaki jest numer ulicy Jasnej w miejscu, gdzie Filharmonia stoi. No więc pod Utopię zamówiliśmy i zaraz tam wróciliśmy. Wsiedliśmy i jazda. Do domku.

Wyspałem się, wszystko eftiwi. Zaraz się do końca ubiorę, pomaluję i lecę na korki. A wieczorem jakiś clubbing znów. Chyba bez chłopców (Formacja Różowe Saneczki dzisiaj chyba nie clubbinguje…), ale za to do HotLa, Utopii i może nawet Tomba-Tomba? Poważnie nad tym myślę. Nie mam kasy za bardzo na nic. Ale łorewa, zobaczymy.

Mogliby z tego banku zadzwonić i powiedzieć: masz kredyt, dzisiaj podpisujemy papiren i jazda. Eh… Kto chce mnie sponsorować? Ja podam numer konta i już. Wszystko byłoby okej, gdyby tamten kutas kupił pracę zleconą i nie musiałbym za Piotrka w2licha płacić 100 zł za internet. Nadal liczę na to, że mi odda. Zostawiłem mu wiadomość na gronie, bo coś mi kiedyś mówił, że na pcozcie nic nie miał czy jakoś tak.

Wypowiedz się! Skomentuj!