Uznali mi reklamację w Vision Express. Zresztą nic dziwnego. To była jedna z tych oczywistych sporaw chyba. No tak czy owak, zadzwonili, kazali przyjść i wybrać nowe oprawki. Wpadłem dzisiaj – wybrałem po długich bojach, ale się okazało, że one nie będą dobre dla moich szkieł. No i nic z tego. Jutro jadę do Arkadii, może tam znajdę jakieś ładne. No i do 300 zł mam ograniczenie, a to też ważna sprawa w sumie. Biorę Kubę ze sobą, doradzi w czym Cioci najlepiej.

Biegam za dużo. Nie mam nawet czasu reklamacji zanieść. Bo mam kolejną – tym razem Springfield. Buty w sensie. Bo mi się dziurka zrobiła w podeszwie. No bez przesady, ale mam te buty 5 tygodni, więc chyba ciut za wcześnie na niszczenie, nie? Wiem, że z butami to zawsze trudniej walczyć, ale spoko. Jestem obwarowany przepisami i dam radę.

Skoro zresztą o przepisach mowa, to chyba uda mi się zrobić rewolucję w Instytucie Socjologii a potem na całym UW. Odkryłem, że można udostępniać fragmenty utworów naukowych, które u nas są kserowane i udostępniane jako zbindowane wypisy – w postaci elektroniczej, czyli plików PDF! Ha! Mam opinię dwóch prawników już, więc jest nieźle. Teraz od stycznia zaczniemy cały proces. W sensie, że mamy zamiar kupić dla samorządu skaner z podajnikiem, zeskanujemy ile się da i zaczniemy wypożyczać. Nawet jest pomysł powstania drugiej czytelni, żeby można było dwa razy więcej płyt zrobić. Potem chcę to na całym UW rozpowszechnić. To był bardzo ważny element programu Lans Bauns Socjologia, który notabene wynikał z mojej wykładni przepisów, które znałem z prawa autorskiego. Teraz potwierdzają to specjaliści. Więc mam legitymizację do takiego działania.

No i z przepisami związane też było wczorajsze popołudnie. Bo spędziłem je na Radzie Wydziału. Habilitowała się jedna bardzo miła pani doktor Ania, więc się cieszę. Poza tym trwało dość długo, ale skoro wyborcy dali mandat do reprezentowania ich w tym zaszczytnym ciele, to trzeba to czynić. Mimo wszystko. Mimo tego, że trwa długo i jest nudne. Poza tym – w CV będzie dobrze wyglądać.

A skoro o CV mowa, to dzisiaj z kolei byłem na tym seminarium w Centrum Myśli im. Jana Pawła II. Nie, no spoko. W sumie nie poczułem nawet, że trwa aż 2,5 godziny. Ludzie na seminarium – rzeczywiście mądre dzieciaki, niektórzy już nawet mają mgr przed nazwiskiem. Także było spoko. Fakt, że okazało się na końcu, że mimo wwielu dyskusji prowadzący miał od początku tezę, którą jego zdaniem potwierdziliśmy, a z którą ja się nie zgadzam, ale spoko. 10 spotkań do maja włącznie. Przeżyję. Napiszę jeden tekst o JP2, zrobię jedną pracę na dziennikarstwie i mam zaliczone kolejne punkty. Żeby tylko w przyszłym roku mieć stypendium. Będę je miał, zobaczycie!

Z kasą w ogóle tak średnio, ale za to mam do napisania coś. Że o tej maturze to już pisałem, więc wiadomo. Do tego jeden chłopak poprosił mnie o pomoc przy pracy na polski. Mam mu pomóc z tezą i lekturami. Spoko. Zgodziłem się. A jak się dowiedziałem, że ma 16 lat czy coś tam, to powiedziałem, że wystarczy, jak zaprosi mnie za to na kawę. A że to wierny czytelnik serwisu Jej Perfekcyjności, więc tak wyszło. W sobotę idę. N i mam do napisania dla mojego brata jakieś tam pitu-pierdu. Powiedziałem, że za stówę mogę. No i piszę. 2/3 mamz a sobą. Codziennie piszę jedną trzecią zlecenia, bo w piątek rano on musi najpóźniej mieć.
Mam też nowe korki. W sumie na razie tylko spotkanie organizacyjne, ale zawsze coś. Stary dziad się chce uczyć angielskiego mówionego od podstaw przed wyjazdem do pracy w Wlk. Brytani. I tutaj wkraczam ja. Ta daaaam! Ale prawda jest taka, że i tak będe musiał z mamusią pogadać w domu rodzinnym o moim dalszym życiu i finansowaniu. A wiadomo, rozmowa o kasie nigdy nie jest łatwa ani przyjemna.

Dziś rano przeżyłem szok. Bo się okazało, że internetu nie ma. Nie dość, że zaspałem na zajęcia, to jeszcze net nie działa! Zadzwoniłem szybko do Aster. Pan sprawdzał, sprawdzał i nie wiedział. Więc miał się ze mną skontaktować jakiś technik. Ale się nie. Gdy jednak wróciłem do domu, wszystko działało. No, ja myślę. Płacę przecież 107 zł co miesiąc!
A propos – znów przysłali ponaglenie zapłaty, której już dokonałem i której potwierdzenie już dwa razy im mailowałem. Odpisałem im, że jak jeszcze raz mi wyślą, to zerwę umowę i zrobię im taki czarny PR, jakiego Aster jeszcze nie miał. Mam nadzieję, że zadziała.

Jutro nie mam zajęć w sumie, ale…
O 8:30 muszę być w drukarni, żeby gazetę odebrać. Jadę z nią na socjologię. Stamta prosto lecę na spotkanie z prorektorem Wojtaszczykiem z samorządami wydziałowymi. Nie wiem po co, ale mają być kawa i ciasteczka, więc jestem na tak. Prosto stamtąd – idę do redakcji „Gazety Studenckiej”, bo chcą ze mną rozmawiać o publikacji tekstu o kleryku. Szybko się stamtąd zwijam i lecę do Arkadii do tego Vision Express. Zaraz stamtąd mam zamiar wpaść do domu na pół godzinki, żeby coś zjeść i lecę na koreczki – wyjątkowo wcześniej o godzinę. Prosto z nich wracam na socjologię, bo mam spotkanie redakcji gazety. Przed świętami no i a propos nowego numeru. A ze spotkania idę na kawę, bo Marcin Edge i Łukasz (ta przegięta ciota) zaprosili dzisiaj w rozmowie telefonicznej o 22:22…
Nie narzekam na nadmiar wolnego czasu, tym bardziej, że mam jutro jeszcze pracę do napisania, dwie biblioteki do odwiedzenia (nie dam rady, przekładam), buty do zaniesienia do reklamacji (przekładam), od kilku dni książkę do odebrania z Empiku w Blue City (załatwię razem z butami)…

Tak, tak, kochani. Ciocia biega. Lata, fruwa. I Świąt nie czuję. Nawet nie mam kiedy na roraty iść, bo nie wiem o której są. Pójdę w domu rodzinnym. Zawsze chodzę przynajmniej raz do roku :)

A w sobotę idę do Barbie. Tak, tak. Po dwóch miesiącach dałem się skusić żeby w końcu tam wpaść. Ale tak jak mówiłem, to teraz dla mnie klub jak inne. Więc wpadnę na chwilkę, mały baunsik i do Utopki. Jestem na liście zaproszonych gości. Oczywiście jako Jej Perfekcyjność. Cudownie.

Refleksja wczoraj z nocy: gdybym nie był tym kim jestem, mógłbym być Pawłem.

Wypowiedz się! Skomentuj!