To dopiero był dziwny wieczór. Najdziwniejszy.
Zanim jednak do wieczoru dojdę, to zaznaczę, że byłem u fryzjera. I jestem w sumie zadowolony. Fakt, wydałem masę kasy. Ale: 1. nie strzygła mnie ciota, tylko kobieta, 2. mam w końcu krótsze włosy, 3. jestem zadowolony z efektu, bo to jednak jakaś zmiana. I chyba zapuszczę włosy. Bo widziałem taką megafryzurę, którą chcę mieć. Fakt, że ze 3 miesiące musiałbym na nią czekać, ale chyba warto. Była zajebista. Awangardowa, mega i w ogóle. Chcę.

No, ale oczywiście wszyscy żyli imprezą w Utopii. No i troszkę w Barbie. Bo wieczór wyjątkowy. Po pierwsze – Moët & Chandon Rose Imperial świętujący w Ciotopii a po drugie – zaręczyny i Unisex impreza w Barbie. Najpierw oczywiście pobiegłem po piecząteczkę do Barbie. Jak zwykle. I jak zwykle ją dostałem. Chwilkę pogadałem z Damiankiem i poszedłem do Marcina Edge do domku. Ten jak zwykle się szykował, więc spędziłem chwilę u niego gawędząc o tym i owym. Miło, sympatycznie i akurat. Ruszyliśmy do Galerii. Tak, wiem, szaleję coś ostatnio z tą Galerią. Ale to tak jakoś samo wyszło.

Tam kazali nam za wstęp 5 zł zapłacić, bo coś tam na festiwal filmów gejowskich, coś tam coś tam. Zapłaciłem, mimo że Egde bliski był wmówienia panu, że musimy za darmo wejść. Nie chciało mi się czekać, a poza tym pewno na te festiwal pójdę, więc co mi tam.

W Galerii było… dziwnie. Jakoś tak dziwnie. Pustawo dość, ale jak zwykle można było się rozgrzać. Tam też spotkaliśmy się z Borysem i Kaliną. A Kalinka dała mi bolerko. Za-je-bis-te. Czarne, całe wykonane z takich małych plastikowych kwadracików. Zajebiste. Pasowało do mojego plastikowo-wyglądającego białego paska i białych plastikowych koralików. I was so plastic.
Pobawiłem się ale postanowili, że wybywamy dość szybko. Poszli do Marcina napić się czegoś, a ja postanowiłem do Barbie wybyć. No bo skoro mam pieczątkę, to wypada wpaść.

A w Barbie było nie-tak. Owszem, para młoda (bo to zaręczyny Jarka niejakiego i Sebastiana) wyglądała bosko w barokowych strojach, kilka osób fajnie się przebrało, ale ogólnie… było drętwo. To już nie ten klub, co dwa lata temu. Aż się boję co dziś się będzie działo. Bo wszyscy wyrażali opinię, że to dlatego, że się na dzisiaj barbie-meble oszczędzają. No ja mam nadzieję.

A potem była Utopia. Najpierw okazało się, że Kuby Dużego nie wpuścili. A potem Marcina Edge, Borysa i Kaliny. Więc przybyłem czem prędzej… I nic. Moët & Chandon Rose Imperial królował i jego goście dominowali. Aż dziw. Bo było nie-tak jak zwykle, ale za bardzo nie-tak. Za nie-tak. I dlatego – mimo, że muzyka zajebista – wieczór dziwny. Owszem, VIPów pod dostatkiem, jakiś Mroczek, jakiś Daro z VIVY i inni, których nie znam, bo mam ich gdzieś było sporo, ale to nie to. Zwłaszcza, gdy stali bywalcy nie wchodzą. Przyznaję, byłem w szoku, gdy Danielek powiedział, że tego pana (mnie w sensie) zaprasza, a reszcie dziękuje. Bo nigdy bym nie przypuszczał… Przecież Marcin Edge ma kartę…
Wiem, że Piotrek W2lich się odbił też (spotkałem go wcześniej w Galerii w VIPie z jakimś dresem) i Damianek Śliczny też. Damianek to ten, który mi się zawsze i Napalonemu podobał ze względu na oczy i nie tylko i z którym od kilku dni SMSuję.

W środku różowo jak nigdy, umięśnieni panowie w ślicznych różowych sukieneczkach i szelkach opuszczonych. I jeden był słodki, bo taki byczkowaty w tym różu, wymalowany na ciele i w ogóle. I nagle się okazało, że ma aparat na zębach… Takie zestawienie męskości i dzięcięctwa – zajebiste. Aż się rozczuliłem.

A w ogóle to chyba zwracałem uwagę, bo wchodzili ci hetero-goście Moët & Chandon i widziałem jak rozmawiają o mnie. Musieli sobie mówić: ooo zobacz, ale ciota, nie? W sensie, ze nie negatywnie, tylko jako ciekawostka. Że do tej pory widywało się to tylko w telewizji i w kinie, a teraz na żywo. A dwie dziewczyny chciały moje korale. Z czego jedna oferowała krawat w zamian. Nie ma mowy. Wydałem na nie całe 12 zł na Targowisku Banacha. Nie oddam :P

Siedziałem do 5 właściwie dlatego, że nie chciało mi się nocnym wracać. Więc tramwajem dziennym już sobie dojechałem do domku. I spać, spać, spać. Oczywiście po demakijażu (nadal przestrzegam ostatniej rady Glamour: na demakijaż poświęcać conajmniej tyle, co na makijaż). A długo spać nie mogłem. Bo już o 10:20 pobudka.

Bo na 13 korki nowe. Z WOSu. Śmiesznie, nie? Ale chętny jest.
Pojechałem na takie pierwsze spotkanie. Darmowe, bo takie tylko omówienie… Poza tym, jak zobaczyłem ucznia…
17latek, wysoki, szczuplutki, niebieskooki blondynek. Sweeeeeeeeeet. I do tego tańczy gdzieś tam. I nie zna się na komputerach. Ciota? Chyba nie… ale i tak jest śliczny. Pogadałem, poopowiadałem, dostałem nr telefonu :>, kilka słów z mamą i tyle. Godzina minęła.

Pomyślałem potem, że zaoferuję mu chyba darmowe korki pod warunkiem, że będzie nagi podczas ich trwania. Zgodzi się?
Najlepsze jest to, że on w drugiej klasie doopiero i jak dobrze pójdzie, to za rok będę go historii uczył! Jupi!!!

Wracając zaszedłem do Marcina Edge pogadać tym, co się działo wczoraj. Przy okazji wziąłem od niego kartę muzyczną, która mu nie działa, a która niby sprawna. Rzeczywiście – sprawna. Ale chuj wie, czemu nadal nie mogę mieć mikrofonu podłączonego! Czy ktoś wie!? Wymieniłem kartę, sprawdziłem chyba wszystkie możliwe ustawienia… I już nie wiem. A mikrofon sprawny, bo jak do dyktafonu podłączam to działa wszystko. Chcę mieć Tlenofon i Skype’a!!!
Pomocy?

Napisałem już dzisiaj do producenta. Niech się pogłowi.

A zaraz impreza. W co się ubiorę? Damianek Śliczny będzie w Barbie. Miło.
Wiecie, że on mi powiedział, że go zawstydzam? Ja?! Jak ciocia mogłaby kogokolwiek zawstydzać!?
Napaleni w Paryżu. Pozdrawiam Was, jeśli to czytacie. A mam nadzieję, że czytacie. Do zobaczenia we wtorek :)

Wypowiedz się! Skomentuj!