Szaleję. Naprawdę poszalałem ostatnio. Bogu dziękuję za to, że jestem młody, bo inaczej mój organizm mógłby tego nie wytrzymać. Wczorajszy wieczór był szóstym z rzędu, który zakończyłem będąc w stanie mocnego upojenia alkoholowego. Nie jest to może powód do jakiejś szczególnej dumy, ale pobiłem ostatnio dwa rekordy życiowe – rekord ilości dni picia pod rząd oraz rekord w sensie największego nawalenia się. Zauważyłem, że schody tworzące zejście na plażę zamieniają się w nocy w takie wahadłowe – poruszają się na boki, gdy się po nich wchodzi o 4 rano.
Pal lich picie. Kładę się spać o 2, 3, 4… a wstaję zawsze o 7:30. Spania nie mam za wiele…

Awaria anteny spowodowała uszkodzenie nadajnika. Obie części są teraz w Łodzi, skąd przyjadą naprawione lada moment. To oznacza, że mam kilka dni luzu od słuchania dzieciaków na antenie. Ale oznacza także, że muszę przygotować dla nich jakieś zajęcia radiowe. W sumie to niewiele takich rzeczy robiłem z poprzednimi grupami w historii. A to dlatego, że nie było takiej ptorzeby. Wszystko wychodziło w trakcie i w praniu. Tym razem muszę. Zrobiłem już zajęcia o cyfrowej obróbce dźwięku. Teraz muszę poćwiczyć z nimi dykcję, oddech i takie tam sprawy. Mam już odpowiednie materiały – jutro dam radę.

Prowadzę z przystojnym informatykiem cichą wojnę. On nie umie składać gazety, więc jak zwykle ja to robiłem (choć nie należy to do moich obowiązków). Wczoraj okazało się, że oglądał prywatne zdjęcia naszego francuskiego stażysty, które są na komputerze. Więc zmieniłem mu hasło na konto administracyjne. I powiedziałem, że drugi numer tego turnusu złożę, ale trzeciego już nie. Będzie wtedy na obozie facet, który polecał owego informatyka (przyjedzie w roli dziennikarza prasowego), więc niech się sami martwią. Wczoraj gadał też coś dzieciakom niektórym o folderze, do którego ja nie mam dostępu. Bardzo śmieszne. Ja stawiałem tutaj sieć z poprzednim informatykiem.
Dziecinada.

Mój ulubieniec na tym turnusie chodzi od kilku dni jakiś taki smutny. A że kontakt z dzieciakami mam tutaj średni… to nie zagadam przecież. Nie jestem wychowawcą. Ale wolałbym, żeby się uśmiechał. I żeby ściągał koszulkę na plaży. Powiedział, że jest poparzony od opalania i dlatego nie będzie tego robił. Ale wczoraj kąpał się przez chwilę w morzu, więc przed i po był bez. Co się napatrzyłem, to moje :)

Czas mija, czas mija… Jakoś chyba w czwartek będzie dokładnie połowa drugiego turnusu, a więc i połowa moich rewalskich wakacji. Lubię tę miejscowość. Naprawdę lubię. Ale też wczoraj zawziąłem się. Dostałem dwa nowiutkie telefony na ptorzeby radia. I cudnownie, gdyby nie to, że nie mają kart SIM ani kasy na zasilenie owych kart. Zawsze tutaj jest tak, że coś niby jest, ale tak naprawdę nie moża z tego korzystać, bo coś-tam. Prezes może się zjawi na tym turnusie. I zapowiem mu, że jeśli coś będzie nie-tak w przyszłym roku, albo wyśle informatyka, który nie umie składać gazety, to ja nie będę tego robił i wyjadę, albo w ogóle nie przyjadę. Bo czasem trzeba zmobilizować ludzi do działania. I niech teraz znajdzie radiowca, który zna się na realizacji, mówieniu, kwestiach technicznych, formatach radiowych i będzie gotów siedzieć mu tutaj dwa miesiące i w wolnych chwilach łamać będzie gazetę.
A ja wciąż czekam na umowę. Ponoć mam ją mieć. Ciekawe, ile zarobię?

Muszę na chwilkę wpaść do domu rodzinnego. Nie wiem kiedy, bo mi się tutaj kadra burzy, że nie mogę. Że mi nie pozwalają. Ale kiedy ja naprawdę muszę. Do fryzjera, do mamy, odpocząć. I takie tam. Jeden dzień. Wystarczy mi.
Zrobię to, ale nie wiem kiedy jeszcze. Dadzą sobie radę.

Jak zwykle pisanie szczegółów nie ma sensu. I tak nie wiecie, jak tu jest. I tak nie zrozumiecie, jak tu się wszystko dzieje. Tutaj trzeba po prostu być.

Cierpię na myśl o tym, że w dniu premiery kolekcji H&M z Madonną, ja będę w Rewalu i nie będę miał dostępu do sklepu tej sieci.

Wypowiedz się! Skomentuj!