Piszę z Rewala. Od dziś mam net. Ograniczony oczywiście, ale jednak. Sprawdziłem poczty, odpisałem na wiadomości na gronie… Delikatnie nadrobiłem zaległości.

Jeszcze zanim znalazłem się w Rewalu to oczywiście przeprowadziłem się na Szczęśliwice. Jego Facet to nieoceniona pomoc :) Dziękuję Ci raz jeszcze za przewiezienie mnie. No i zaczęło się nowe życie.
Nie wypakowałem się nawet w sumie. Wszystko leży w kartonach i zająć się tym muszę po powrocie. Jedynie komputer uruchomiłem. Ale netu do mojego wyjazdu nie było, bo hasło musieliśmy dostać. Już je zresztą mamy. Było banalnie proste, ale zarazem trudne do wymyślenia. No, tak czy owak – home sweet home. Jak wrócę, to się wszystkim tam zajmę. Teraz jestem tutaj.

Oczywiście byłem też na Moulin Rouge Pour Hommes u Rasmusa. Urodziny gospodarza i Sebastiana oraz rocznica Rasmusa z Przemkiem i Sebastiana z Michałem. Piękne okazje, piękne okoliczności. Więc i starałem się wyglądać pięknie. Założyłem sukienkę, pożyczyłem boa od Maćka i chyba całkiem nieźle wyszedłem. Ocenić mogą ci, którzy byli. Brakowało jak zwykle butów, ale to już inna historia :)

Rasmus i Przemek przyjechali wcześniej tego dnia, żeby zabrać moją torbę do siebie. A na samą imprezę odwiózł mnie Jego Facet. Zabrał też Tomka i Roberta. Na imprezie było bardzo sympatycznie. Na początku co prawda kilkoro gości reagowało conjamniej niepewnie na mój widok, ale ogólnie było naprawdę okej. Jak zwykle pochwalić muszę organizację za pyszne jedzenie. Pyszne.

Spałem u Rasmusa. W sumie to z Przemkiem na łóżku. Dziękuję gospodarzowi za poświęcenie. To było bardzo miłe i sympatyczne. Naprawdę miłe. A to, że potem chłopcy odwieźli mnie na pociąg, to już w ogóle super z ich strony.

Niestety, trafiłem na okienko ze stażystką i mi się nie udało kupić biletu. Wypłaciłem kasę w bankomacie i w pociągu u konduktora zakupiłem bilecik. Było to o tyle miłe, że pomylił się i zwrócił mi kasę za prowizję, jaką zabrałby bank za wypłatę w bankomacie. Niestety, okazało się, że pociągu jest tłumek i zostawiłem bagaż w przedziale, w którym siedziałem jadąc w Warszawie (przecież nie miałem miejscówki wyznaczonej) i poszedłem do pierwszej klasy. Posiedziałem trochę w Warsie, zjadłem coś, pogadałem z miłymi paniami i jakoś dotarłem do Kołobrzegu.

Tutaj oczywiście wszyscy chcą mi wynająć pokój już na dworcu :) Okazało się też, że będzie jednak problem z dotarciem z Kołobrzegu do Rewala po 20. A już po drodze myślałem, że jednak trasa przez Szczecin byłaby pewniejsza i lepsza…
Na szczęście Gosia, do której zadzwoniłem, a która była już w Rewalu, ocaliła mnie, bo zaangażowała szefa ratowników wybrzeża zachodniopomorskiego, żeby po mnie przyjechał. Było miło. W końcu jestem prezydentem Rewala!

A teraz jestem i mam mnóstwo problemów. Głównie technicznych. A to karta muzyczna wysiadła, a to dysk okazał się felerny… No tak czy owak – w miarę już wszystko kontrolujemy, jest net, radio działa, gazeta wychodzi… Wszystko gra mówiąc wprost. Oczywiście mogłoby i będzie lepiej. Bo dojadą pewne sprzęty, część oddamy do naprawy i będzie spoko.

Przedwczoraj do Rewala przyjechali Marcin Edge i Łukasz (ta przegięta ciota). Chłopcy sobie wypoczywają, korzystają ze słońca (leżeli wczoraj 5 godzin, a ja po godzinie miałem już dość wyraźnie zaczerwienione plecy…), bawią się. Ja też się bawię.
W sensie, że już jak przyjechałem, to tej samej nocy już byłem pijany. Niedużo mi trzeba, bo byłem zmęczony i po drugim drinku tak już… No co? Ja nie piję przecież :)

Dzieciaki teraz w Niechorzu. Została garstka, która siedzi w radio. A ja mam czas i nareszcie wszedłem na czata (niech żyje Ada) i mogę się wyspać trochę, bo ostatniej nocy siedzieliśmy nad gazetą do 2:30 a o 7:15 musiałem wstać… Takie to moje wakacje :) Ale ja nie lubię spać długo.

Sporo się dzieje, jestem tutaj 5 dni (jeszcze jakieś 50 przede mną) a czuję, jakbym tu siedział nie wiadomo ile. Codziennie mnóstwo wydarzeń, atrakcji… Jak zwykle nie da się tego spisać, a to właśnie tworzy klimat, dla którego wracam tutaj już piąty rok. Policzyłem ostatnio, że to mój dziesiąty turnus właśnie mija. I już muszę wyjść z pracowni, bo się dobijają, że muszą przygotować się do wywiadu z Ani Mru Mru. Eh…

Nie wiem kiedy napiszę.
Wiem już kto tęskni, a kto nie :P

Wypowiedz się! Skomentuj!