Jest środa rano a ja niedawno wróciłem z kolejej nocy u Arka. Spałem tam już 4 dni z rzędu. I nadal do niczego nie doszło. Choć obaj mamy na to wielką ochotę, powstrzymujemy się w myśl hasła, że „seks po ślubie”. Bo choć obaj traktujemy je z przymrużeniem oka, to w sumie… czemu nie? A skoro seks po ślubie, to czas na zaręczyny. Kiedy? Kiedy dostanę pierścionek zaręczynowy. Albo chociaż kwiatek. Wczoraj znów sobie żartowaliśmy na ten temat, a Arek przyznał się, że przechodząc obok skelpu z biżuterią poważnie się nad tym zastanawiał.
Oczywiście nie zależy mi na pierścionku zaręczynowym. To tylko taka zabawa. Arek stwierdził, że na zaręczyny muszę poczekać chociaż tydzień. Jak dla mnie – może być. Mogę czekać i dłużej. Przywykłem do czekania. Póki co, jest mi dobrze.

I gdy wczoraj miałem już obawy co do tego, czy jemu też jest ze mną dobrze, dostałem takiego smsa, który rozwiał wszelkie wątpliwości. Że tęskni, że czeka, że się martwi… Jest naprawdę fajnie.

Oczywiście nadal chodzę do szkoły, on do pracy – wszystko niby kręci się po staremu. Miałem nawet mały comming-out. Gdy wracałem wczoraj z uczelni z niejakim Darkiem ze swojej grupy i rozmawialiśmy o weekendzie minionym, przyznałem że piątek spędziłem w Kokonie i Utopii a sobotę w Barbie i Utopii. Darek nie był zszokowany, czy zaskoczony. Jak dla mnie – on sam jest pedałem. Tym bardziej, że skomentował to, mówiąc że gdy ostatnio on chciał wejść do Uto, to nie został wpuszczony, bo był z koleżanką…

Powoli klarują się też plany na ten weekend. Przede wszystkim – przeprowadzka. Chyba w sobotę. Wczoraj – ni z tego, ni z owego – Mikołaj Właściciel zaproponował, że może pomóc nam i przewieźć nasze rzeczy! Nie wiem, czy tak bardzo chce się nas pozbyć, czy tak mu głupio po tym, co zrobił i próbuje swoje sumienie uspokoić… No tak czy owak mamy problem transportu z głowy. Szukamy teraz kartonów…
Oczywiście w weekend (i wcześniej też) spotkam się z Arkiem. Mam nadzieję, że w niedzielę będę mógł zaprosić go do siebie na noc. No i – kurcze, powiem to – że do niedzieli staniemy się parą. Może i niedobrze, że to napisałem… Zapeszyłem? Mam nadzieję, że nie.

Weekend to także imprezy, ale nie wiem czy mam jakąś wielką ochotę gdzieś wychodzić. Chyba tylko w sobotę, bo Arek jest umówiony ze znajomymi. Może w końcu odpocznę i się pouczę więcej niż zwykle? Powinienem.

Kochana mamusia przesłała synkowi na konto pieniądze :) Po tym jak napisałem do brata smsa o złej sytuacji majątkowej, wysłałem prośbę razem z tłumaczeniem i rozmawiałem z mamą przez telefon – mam na koncie w końcu jakąś kasę! Jednak mama to jest mama.
A na domiar wszystkiego, okazało się, że moja rodzina jest dziwniejsza niż ktkolwiek mógłby przypuszczać… Niedosyć, że mój niespełna 17letni brat ma dziecko, a siostra jego dziewczyny jest w przededniu porodu dziecka mojego kuza, to mamy w rodzinie kolejną ciążę… Więcej nie napiszę, bo bloga czytają też ludzie z mojego rodzinnego miasta, a o tym fakcie nie wie jeszcze prawie nikt.

Taka to krótka blotka. Bo najważniejsze jest i tak w tytule. Jako dygresję powiem tylko, że wczoraj doszedłem do oszałamiającego wniosku. Powiedziałem Ance o swoim przełomowym odkryciu. Złapałem się na tym, że od pewnego czasu (nie wiem nawet od kiedy…) myśląc o tym, co napiszę na blogu, nie zastanawiam się „co pomysli Piotr jak to przeczyta”… Do niedawna tak właśnie miałem. Zawsze.
– Leczysz się – stwiedziła Iwona.

Nie wiem… Wiem tylko, że teraz jest Arek i moje myśli krążą wokół niego.
Co będzie dalej? Brzmi jak pytanie w brazylijskiej telenoweli zapowiadające zajawkę następnych odcinków… Tutaj zajawki nie będzie.

I mimo wszystko (tak, Jakubie Wawa – mimo wszystko) powiem znów – Boże, dopomóż!

A na prośbę i propozycję Igi – sonda. Zagłosuj i Ty!

[Tu była sonda, ale już się skończyła!]

Wypowiedz się! Skomentuj!