Tak,to ja. Udało mi się.
Wyruszyłem dziś po 5 z domu, żeby dostać się na czas do Szczecin Dąbia. Ledwo zdąrzyłem, bo moja kuzynka zaspała i nie przyjechała, jak się umówiliśmy o 5:20 tylko dobrze po 5:30. No, ale m.in. dlatego się z nią tak wcześnie umówiłem.
W pociągu luz, bo to InterCity. Pospałem chwilkę, poczytałem książki, które wziąłem ze sobą i jakoś mi te 5 godzin minęło.

Na miejscu byłem z 10-minutowym opóźnieniem (z powodów technicznych). No, ale jak już zlokalizowałem odpowiedni przystanek autobusowy, to reszta była dziecinnie prosta. Dotarłem na Karową do Instytutu Socjologii bezproblemu. W końcu muszę już wiedzieć gdzie znajduje się mój wydział.

Tam czekała na mnie pani z sekretariatu. A panie takie do najmilszych zazwyczaj nie należą. Tak było i tym razem. Na pytanie: „Dlaczego tak późno?” wyjaśniłem, że dzwoniłem tutaj w środę, bo byłem w szpitalu… „A, to pan…” – skomentowała. Tak, to ja.
Zapytałem czy wszystko w porządku, pani przytaknęła i dowiedziawszy się, że we wrześniu się ze mną skontaktują wyszedłem. Zadzwoniłem do mamy, opowiedziałem co i jak no i trafiłem znów na dworzec centralny.

Tutaj – czas na obiad. W końcu śniadanie jadłem przed 5! A więc o 12 zjadłem McChicken Menu a teraz siedzę tutaj (kafejka GryNet) i czekam do 14:20, kiedy to mam ekspres Mewa.

Mama wciąż myśli, że przyjadę do domu – choć w trakcie rozmowy telefonicznej sugerowałem, że pójdę do Gośki na grilla… Zaraz ustawię bramkę SMS tak, żeby gdzieś za 3 godziny mój brat dostał wiadomość i przekazał ją mamie, że jednak zostanę na noc w Szczecinie.

Bo jutro jest święto tak w sumie… Razem z mężem obchodzimy studniówkę naszego związku. W sobotę minie 100 dni jak jesteśmy razem. Z tej okazji przygotowałem dla Przemka niespodziankę. Nic wielkiego, ot kilka wierszy ks.J.Twardowskiego przygotowanych i wybranych przeze mnie. Dam mu je na pamiątkę. Część z nich umieściłem w poprzedniej blotce. Tym bardziej, że pytany, mój mąż powiedział, że poezję lubi.

Wczoraj zorientowałem się, że wydawca jest mi wciąż winien 450 zł. Z tego 200 muszę oddać mamie (za obecny wyjazd dojdzie z 50 kolejnych…) a za pozostałe muszę kupić sobie nagrywarkę CD. Tzn. tak właściwie to nie muszę nagrywarkę tylko odtwarzacz, bo mój się zepsuł (to już chyba 3 w historii) – więc od razu dołożę kilka zł i będzie to nagrywarka. Na DVD mnie nie stać, a poza tym niepotrzebne mi, bo przecież mam w domu kino domowe!

Wciąż nie wiem, co mam robić do pociągu. Blotkę kończę, bo poprzednia była długa, więc nie mam o czym pisać…
Idę wysyłać SMSy.

Za godzinę idę na peron – mam „Wyborczą”, „Press” i „Przekrój” więc będę czytał… W ten sposób zakończę mój najkrótszy pobyt w Wawie (trasa trwała w sumie blisko 12 godzin a sama wizyta niecałe 4…)

Wypowiedz się! Skomentuj!