No i jestem po imprezie. Ło Jezu! Ależ się działo (jak zwykle na pedalskich potańcówkach). Oczywiście mama jest nadal święcie przekonana, że jej najstarszy synek przebywał z Holendrami w pubie 20 metrów od domu. No, albo nie do końca tam, ale na pewno z nimi.
A było to tak…

Holendrzy rzeczywiście są i rzeczywiście się nimi cały dzień zajmowałem. Wizyta u burmistrza, w opiece społecznej, gdzieś tam, gdzieś tam… i tak w kółko tylko spotkania i spotkania. A ja oczywiście muszę tłumaczyć. Po pierwsze – męczące to, a po drugie – dziś się poddałem. Plan był taki, że rano jadą do Szczecina (o 11) i że ja jadę z nimi. Nie pojechałem. Podczas tej wycieczki mieli też być inni Polacy i to oni się zajmują Holendrami a nie ja. Ja dołączę do nich po południu podczas grila :)

O 20:11 tradycyjnie opuściłem miasto. Jadę pociągiem, jadę, ale coś czuję się nie za dobrze. Wokół pełno pijanych dresów, po pociągu pałętają się SOKiści… Miałem złe przeczucia. I oczywiście – sprawdziło się. Gdzieś między Szczecin Zdrojami a Szczecin Port Centralny pociąg zatrzymał się na chwilkę i nagle zgasł. Wyłączyło się światło i cisza.
Byłem zdenerwowany, bo ten pociąg i tak zawsze się spóźnia dobre 4-5 minut, a w takiej sytuacji może być jeszcze gorzej. Postaliśmy kilka minut i nagle udało się go włączyć. Ruszyliśmy.

W Szczecinie ruszyłem w stronę Galaxy, bo tam niedaleko umówiłem się z mężem. Zadzwonił do mnie wcześniej w ciągu dnia i udzielił instrukcji. Jak dojść do Galaxy, to wiem (sukces!), potem musiałem iść tunelem i… czekać na niego. Czekałem. Przyszedł.
Zabrał mnie do siebie do domu. Tam już kilka osób. Oczywiście Iwonka-Wala, Kacha i Tomek (współlokatorzy). Poza tym – niejaki Paweł i jeszcze jedna Kaśka. No i ja. I tu muszę miśka pochwalić, bo ładnie się zachowywał. :) Przedstawił wszystkim i był taki… dumny :)
Oczywiście głupie żarty nadal się go trzymały.
Po chwili przyszedł Karol Szczecin, więc kurwidół się powiększał. Po kilku minutach przyszedł też Łucja i jakieś dwie hetero znajome Przemka ze studiów. Byliśmy w komplecie. Oczywiście alkohol się lał, bo to były jakieś urodziny Wali czy coś tam. Gdy już cały alkohol został spożyty, część osób już była pijana, postanowiono – idziemy!
Wszyscy w końcu po wielu, wielu próbach wyszli z domu. Zostałem z Przemkiem i… Walą. Eh, te kobiety…

W międzyczasie zadzwoniła do mnie… Iga Warszawa! Ta suka kochana oczywiście w Paradise była, więc szalała tam ze wszsytkimi. Pogadaliśmy dobre kilka minut. Mąż oczywiście zgrywał się na zazdrosnego, jak słyszał, że mówię, że tęsknię i w ogóle. Miło było znów z Igusią pogadać. Oczywiście dowiedziałem się kilku rzeczy, ale nie będę ich tutaj pisać. Jeszcze za wcześnie :)
Kazałem Idze pozdrowić Piotrka i Iwonę. Pedały się bawią :)

W końcu jednak i my dotarliśmy do Arcadiu$$a. Zapomniałem dodać, że Mirek Kołobrzeg i Mariusz Koszalin byli w Szczecinie wyjątkowo wcześnie, bo już po 17:00. Dlaczego? Mirek chciał pozwiedzać. Około 20:00 Maciek Szczecin na moją prośbę odebrał ich z dworca i poszli do lokalu. Więc gdy my zjawiliśmy się tam grubo po 23:00 – oni już byli. Był też Tomek Blondynek, który jeszcze ze dwa dni wczesniej zapierał się, że nie przyjdzie. Oczywiście ze znajomych zauważyłem też Ankę B Szczecin, która kiedyś podrywała Iwonę (- Jest może dzisiaj Iwonka? – Nie, ona wciąż w Warszawie, ale może za tydzień będzie), Łukasza od Marcina 18 Szczecin (jego eks) i Krzyśka Szczecin.

Spotkałem też niejakiego Tomka (dobrze pamiętam imię?) i dwie jego koleżanki, których imion nie powtórzę, które poznałem jakiś czas temu, chyba na urodzinach Pauli (której nota bene, nie znam). Zwierzałem im się wtedy, że Przemek bardzo mi się podoba i w ogóle dużo rzeczy im naopowiadałem. Co dziwne – pamiętały prawie wszystko :) A ten ich kolega (Tomek?) całkiem ładna.

Podszedł do mnie na parkiecie także jakiś chłopak i pyta mnie jak tam moja gazeta szkolna (rzucając jej tytułem). Zdzwiona mówię, ze w porządku i pytam czy się znamy. Tak. Poznaliśmy się na rozdaniu nagród dla gazet szkolnych. Kolega nazywa się Kamil i miał zioelono-niebieską koszulkę polo! Nienawidzę koszulek polo :) To taka tylko dygresja. Przemek stwierdził potem, że ten Kamil na mnie leci… Ludzie! Na miłość boską! Nikt na mnie nie leci!

Po raz pierwszy w Arcadiu$$ie widziałem też Anię z to2! Anię, która stała w to2 za barem po tym, jak Paweł-Grzesiu odszedł! To ci dopiero. Miło było znów ją widzieć. I choć ciekło ze mnie, całowałem ją po rękach i cieszyłem się strasznie, że ją widzę. Kurcze, miłe to.

Wytańczyłem się za wszystkie czasy. Misiek pił i pił i coraz bardziej się pijany robił. Ale przy tym raz słodki, a raz (jak to on) głupio żartujący. Eh, ja to się znim mam. No, ale przystojny jest jak cholera! Wszyscy potwierdzają.
A jeśli mowa o przystojnych i wszystkich, to wszyscy lecą na Mirka Kołobrzeg! To jakaś plaga. Mirek się po prostu wszystkim podoba. Dziecinna twarzyczka, ładne ciało, kolczyk w brodzie… No nic dziwnego, że mi też :)
Rozmawiałem sobie z Mariuszem na temat Mirka i on wyznał mi, że Mirek stwierdził, że mój mąż i ja jesteśmy przystojni (co do mnie – na pewno kłamał). Wiem też, że mojemu Przemkowi się bardzo Mirek podoba. A Mariusza też uważa za całkiem przystojnego.

I teraz będzie dygresja.
Bo ja naprawdę szukam miłości. Nie, nawet Miłości. Wierzę w to, że między dwójką homoseksualnych facetów może narodzić się takie uczucie. I szukam cały czas tego, który będzie tym jedynym. Na chwilę obecną wydaje mi się, że to nie Przemek. Głupio tak pisać, ale w końcu blog to mój pamiętnik, prawda?
Chyba za wiele nas dzieli. Choć z drugiej strony – bardzo wiele nas łączy. Podoba mi się w nim prawie wszystko! No, ale pojawia się to słowo „prawie”. Zresztą nie o to mi chodzi. Po co więc z nim jestem? Po pierwsze dlatego, że nie zawsze od razu wiadomo czy to Ten, a po drugie – bo chcę (jak reklama Vivy – „Viva. Bo chcę…”). Nie muszę się przecież z tego tłumaczyć.
Nadal jednak jestem tylko człowiekiem. I to do tego młodym, napalonym nastolatkiem. Potrzebuję też zaspokoić pewne czysto fizjologiczno-biologiczne potrzeby. I stąd też… przystałem wstępnie na pewien pomysł.

Najpierw pojawił się on pół-żartem, pół-serio podczas rozmowy Przemka, Mariusza, Mirka i mojej. Żeby może w czworokącie spróbować… Najpierw powiedziałem „nie” i to jako jedyny :) Jednak pewne moje kompleksy i wahania są za duże na to, żeby się zgodzić na seks grupowy.
Ale… gdy wracałem na stację z Mariuszem i Mirkiem… zmieniłem zdanie.
Nie będę się z tego tłumaczył przed Wami, ani przed sobą. Choć nie ukrywam, że coś tam we mnie każe mi się z tego tłumaczyć. Jak twierdzą seksuolodzy, jeśli chodzi o stosunki seksualne, to dopóki wszyscy się zgadzają na to, co się dzieje w łóżku, to jest to okej. Wszyscy się zgodziliśmy. Co więcej – wstępnie umówiliśmy datę.
21 maja. Będziemy już obywatelami Unii :)

W pociągu było ciężko nie usnąć. Co więcej – oczy mi się co chwilę zamykały i w pewnym momencie, gdy miałem je zamknięte – podszedł do mnie konduktor. Pierwszy raz mi się to zdarzyło! Przeprosiłem go oczywiście za to. Na co on mi odpowiedział, że nic nie szkodzi i że on sam z chęcią poszedł by teraz spać.

W domku byłem kilka minut po 6:00. Oficjalna wersja dla mamy: byliśmy z Holendrami najpierw na grilu na działce u głównego organizatora, potem oni chcieli jechać na dyskotekę, więc byliśmy w jednej z pobliskich wsi na takowej. Potem zaś przyjechaliśmy do miasta, żeby pójść do pubu. I stąd też moja pora powrotu. Udaję, że nie jestem zmęczony po potańcówie… Oj, ciężkie życie.

To była noc pełna wrażeń. Teraz jeszcze wieczorem gril z Holendrami (tym razem naprawdę i w domu Michała J – mojego kuzyna, który w tej chwili jest z nimi w Szczecinie). Oczywiście na disco działo się o wiele więcej, ale jak zwykle – nie ma miejsca i potrzeby, żeby o wszystkim pisać.

————

Już wiem, kto się na mojego bloga dostał. Na tego bloga. To tajemnicze IP to niejaka Iga Szmycińska. Tak, Igo – wiem, że to czytasz. Co gorsza, wiem, że opowiadasz o tym blogu innym. Nieładnie, nieładnie. Dobra rada – przestań to robić. Pamiętaj, że ja naprawdę kontroluję co się dzieje i mogę ci życie uprzykrzyć.
Podobnie, jak innym, którzy się na duzyformat.blog dostali. Lada dzień poznam więcej nazwisk. I nie zawaham się ich użyć. A uwierz mi, że potrafię być okrutny. 4 lata temu zniszczyłem życie jednej osobie (Natala Br z klasy IV), bo zrobiła coś czego robić nie powinna – próbowała dostać się do tych części mojego życia, które pokazuję nielicznym.
Iga, odejdź stąd i zapomnij ten adres.
To dobra rada.

Wypowiedz się! Skomentuj!