Drodzy mieszkańcy mojego rodzinnego miasta!
Właśnie docierają do mnie informacje o coraz to nowych osobach z moich rodzinnych stron, które odwiedzają tegoż bloga. No cóż… Witajcie. Nie zapraszałem was tutaj, ale skoro już jesteście – zostańcie. Mam tylko jedną prośbę – nie zapraszajcie znajomych. Jeśli bowiem kiedyś zirytuję się zbyt dużą frekwencją, to zrobię to, co zrobiłem z poprzednim blogiem. Zamknę go. I skończy się powód plotek.
Zresztą jeśli rzeczywiście jestem dla was powodem do plotek – gratuluję. Zawsze wydawało mi się, że plotkować lubią ludzie, którzy mają kompleks tego, że ich życie jest nudniejsze, bardziej szare i przeciętne od życia tych, o których plotkują. Z jednej strony łechce to moje ego, ale z drugiej – powoduje, że żal mi was.
Mój blog jest jak stół na przyjęciu urodzinowym. Są tu ludzie, których zaprosiłem i ci, którzy przyszli z nimi. I to jest okej. Ale zaczynają się pojawiać też ci, których nie chciałbym tu widzieć. I gdy niewiele jest tutaj tych obcych, to mogę przymknąć na to oczy, ale gdy zrobi się przy stole zbyt tłoczno i za wiele ludzi zacznie jeść tę ucztę, to wygonię wszystkich, a moim znajomych zaproszę w inne miejsce. Metafora zrozumiała?
I nie myślcie, że jak nie ma mnie teraz TAM to nie wiem co się dzieje. Widzę, kto odwiedza bloga. No a poza tym plotkujecie… a tą drogą informcje docierają do mnie cały czas. Nawet gdy nie mam internetu…
A na zakończenie – tak, jestem gejem. Tak, popełniam w życiu błędy, których potem żałuję. Tak, kłamię. Tak, ukrywam się. Tak, mam problemy. W sumie chyba nie różnię się od was aż tak bardzo?

piątek rano

Pan od pralki był. Statystyka też była. No i kartkówka – także.
Pan odkręcił drzwiczki od pralki, obejrzał je, wkręcił, pokazał czemu nie działają do końca poprawnie i wyjaśnił, że nie można nigdzie wymienić uszkodzonej malutkiej części. Potem zainkasował 50 zł. Normalnie bym się kłócił, ale to kasa, o którą w tym miesiącu pomniejszony będzie nasz czynsz, więc… wszystko mi jedno. Niechby chciał nawet 100 zł. Inna sprawa, że takiej gotówki nie było wówczas w mieszkaniu :) Płaciła Ania, bo ona ma dostarczać swoją część czynszu osobiście Babci Halynie, a więc wygodniej jej odjąć jakąś kasę z tej puli. Ja będę swoją i Iwonkową część przelewał. Niechno tylko kasa dojdzie na konto dużegoformatu!

Statystyka okazała się dość ciekawa, ale – jak zwykle – trudna. A kartkówki na 100% nie zaliczę. Więc już teraz umówiłem się z panem magistrem, że przyjdę na jego dyżur, coby mi wyjaśnił pewne sprawy. No i zobaczymy. Jestem przykładnym studentem! Kto by przypuszczał…

Ania kupiła wczoraj to łóżko i biurko komputerowe w Ikei. No i jak tylko wróciła ze szkoł – wzięliśmy się za składanie. Tzn. najpierw Ania sama się wzięła za łóżko. No, ale bez mojej pomocy chyba by sobie nie poradziła. Znów musiałem być męski. Ze wszystkich części, jakie dostarczył nam producent wraz z drewnem łóżkowym, najważniejsze były dwie śruby. Nie zużyliśmy ich. W pewnym momencie okazało się, że Ania zbyt pospiesznie i pochopnie wzięła się za samodzielne składanie, więc musieliśmy te dwie części pominąć w naszym planie.
Biurko składałem sam. Było o wieeeele bardziej skomplikowane, ale udało mi się! Ciocia dużyformat po raz pierwszy okazała się aż tak męska. Już powiedziałem dziewczynom, że mama mi nie uwierzy. W domu zawsze powtarza, że ma dwóch dorosłych synów, a po naprawę zamka w szafie musi zwracać się do sąsiada. No może i musi… ale dlatego, że nie akceptuje moich niestadardowych metod działania. Poza tym chyba się boi mi coś powierzać do naprawy.

Wczoraj napisała do mnie kuzynka-rówieśniczka. Pytała gdzie i za ile wynająłem salę na osiemnastkę (ach, cóż to był za bal…). Bo ona chce tam zrobić wesele w styczniu. Co oznacza, że prawdopodobnie będę musiał aż dwukrotnie jechać do domu w styczniu. Najpierw na ślub i wesele a potem na warsztaty dziennikarskie harcerzy. No i muszę się ostro wziąć za swoje warsztaty w lutym.

Miałem wczoraj iść do Arka. Nie poszedłem. Zadzwonił koło 21 czy 22 i powiedział, że są u niego znajomi, którzy będą tam nocować, więc nie mamy możliwości się spotkać. Potem ze trzy czy cztery razy dopytywał czy na pewno wszystko w porządku, z racji tego, że się nie spotkamy :) Nie, no oczywiście, że wszystko w porządku! Skoro zadzwonił, wyjaśnił i w ogóle, to nie mam powodów być zły, prawda?
Dziś piątek – on pracuje aż do 22, a w sobotę ma na 8 do pracy. Jeśli ktoś myśli, że to uniemożliwi mojemu Arkowi wyjście na dyskotekę – jest w wielkim błędzie. Tzn. on sam stwierdził, że „chyba nigdzie nie pójdzie”, ale zapytany o ostatni piątek wolny od imprez, nie potrafił przypomnieć sobie takowego… I wszystko jasne? :)

Nie poszedłem na angielski. Wiem, wiem – powinienem. Ale dziś taaaak dobrze mi się spało. Poszedłem w ogóle spać już o 23 i tak do 8 to właściwie się nie przebudziłem ani na chwilkę. No, nie licząc środka nocy, kiedy wyłączyłem radio. Na angielski miałem na 10, więc… nie chciało już mi się. Poza tym muszę się wykąpać i w ogóle. Następne zajęcia mam dziś o 17:40. Tzn. chyba mam. Bo nikt nie wie w końcu kiedy i jak one się odbywają i czy w ogóle się odbywają.

Czekam jak na zbawienie na kasę na koncie. Koło 12:00 zaczyna się w mBanku pierwsze księgowanie, więc wtedy powinny już być na moim koncie. Od razu muszę iść do kafejki internetowej. Za przelew przez internet zapłacę 0,50 zł, za przelew telefoniczny – 4 zł. A za 4 zł to ja mogę posiedzieć w kafejce i zrobić wiele innych rzeczy poza przelewem. Czysta kalkulacja.
No bo na internet w naszym domu będziemy jednak czekać do grudnia… Cały miesiąc BEZ sieci… Drugi już miesiąc. Będę musiał chodzić do kafejek, albo jakiś znajomych. Bo inaczej nie wytrzymam.

Cały czas myślę o swoim Planie Grubej Kreski. Czy go wypełniam?
2. Nie zapominać o starych znajomościach. Napisałem wczoraj do Ariela. Pytałem co u niego i w ogóle. Nie odpisał. Ale ja się staram! Napisałem też do Mirka Kołobrzeg, który dzwonił ostatnio do Iwonki. Ponoć wyjeżdża gdzieś do Irlandii… Napisałem więc i w ten sposób podtrzymuję z mojej strony tę znajomość.
6. Nie nudzić się. Nigdy. No i w ostatni poniedziałek nudziłem się. Nienawidzę tego stanu. Wszyscy czuliśmy nudę tego dnia, czekając na nie wiadomo co… Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że złamałem Plan… Cały czas staram się w ten sposób analizować swoje życie i zachowanie. Bo to jest dobry Plan.

A o 17:00 ma dziś być pan od udrożenienia spływu wody w wannie. Zapowiedział, że weźmie za to 200 zł. Jak dla nas – bez różnicy – płaci właścicielka.

Wypowiedz się! Skomentuj!