Ostatnimi czasy trochę przesadzam… Bo ja w ogóle mam taką teorię, że ludzie są rozdarci na dwie strefy: płciową i duchową. I z pedałami to jest taki problem, że nie dotyczą nas żadne normy społeczne. Nie obowiązują nas normy heteryków. Więc ta sfera cielesna może być bardziej wyeksponowana i podkreślona. I to jest nasze przekleństwo. Stąd tyle zdrad, skoków w bok i w ogóle rozwiązłości w naszym środowisku.
Do czego dążę? Ano do tego, że właściwie codziennie mam teraz cybersex… Ani to chlubne, ani wstydliwe. Ot, po prostu fakt, który mimo wszystko zaczyna mnie niepokoić (sfera duchowa bierze górę). Z jednej strony rozumiem sam siebie i wiem, czym powodowane jest takie a nie inne zachowanie i skąd biorą się moje, że tak powiem – potrzeby, ale… martwi mnie to, że jak to zwykle bywa, z czasem bodźce nie wystarczają i potrzeba więcej. Najpierw wystarczył taki „standardzik”… A teraz? Hmmm – coraz to inne perwersje, czy też parafilie sobie wymyślam. I to mnie martwi. Bo, kurcze, mimo wszystko wychowano mnie w dość pruderyjnej rodzinie. Pewne normy mam wszczepione gdzieś głęboko w psychice i teraz mam niejako wyrzuty sumienia.
Dziś doszło do tego, że po raz pierwszy od daaaawna miałem sextelefon. I koniec. Basta.

Wtorek miałem dość spokojny. Z moimi zaświadczeniem poszedłem na miejsce obradowania komisji wojskowej. Majora spotkałem przed budynkiem na papierosie. Więc go pytam co z tym. Wziął, wyjaśnił, że muszę poczekać i tyle. No więc czekałem. Razem z tłumem młodzików. Kurcze, lubię sobie na nich popatrzeć :) Są taaacy uroczy. Szczególnie kilku z nich. Wyglądają jak ciotki i pewno nimi są. W końcu co dziesiąty facet to pedał.
Okazało się, że czekanie potrwa dłużej niż przypuszczałem. Spędziłem tam jakieś półtorej godziny. Dobrze, że byli tam moi znajomi, to miałem z kim pogadać. Ale jak się zdenerwowałem, to poszedłem do majora i pytam ile będę musiał czekać. On – żebym się nie stresował. Mówię mu, że ja mam maturę i w ogóle i że muszę zaraz iść. Nie minęło 15 minut i miałem książeczkę wojskową w dłoni. Jestem od tej pory oficjalnie członkiem sił zbrojnych RP. Mam kategorię D – niezdolny do służby wojskowej w czasie pokoju. Tak, to oznacza pół-kalectwo ;)

Poszedłem do szkoły. Odpuściłem już sobie angielski, który wciąż trwał. W ten sposób poszedłem tylko na polski i WOS. Na WOSie oddawał referaty. Polewka, bo mój to był pseudo-notatnik z lektury a nie referat ;) Ale 4 mi dał. Przecież się nie będę oceną z WOSu na świadectwie przejmował!
Po lekcjach – zebranie redakcji gazety szkolnej. Wkurza mnie jej niewielka już liczebność. Czas coś z tym zrobić. Mimo wszystko chyba zrobię jednak nabór na przyszły rok. Mimo tego, że mnie już wtedy tam nie będzie.
PO zebranku – do domu kultury, bo tam spotkanie z Danielem J (reżyser). Pogadaliśmy sobie bardzo miło. Spisałem, co trzeba, ale jak to zwykle z nami bywa – gadaliśmy tak długo, że musiałem iść już do domu, bo z głodu mnie głowa rozbolała :)
W domu oczywiście pytania: gdzie byłeś?! Miałem sprawy służbowe :)

Dzień spędziłem na pisaniu tekstów i obijaniu się na necie. I to jak zwykle zajęło mi czas do godzin po-północnych.
I jak tu wstać normalnie o 6:45?!
W nocy postanowiłem się wydepilować. Kupiłem Veeta, więc czas spróbować. Wyszło… całkiem całkiem, jak na pierwszy raz. Uprzedzając pytania: nie, nie wszędzie się depilowałem. Są bariery psychiczne, których przełamać nie mogę, a poza tym na kremie jest napisane, że w pewnych miejscach („piersi, okolice odbytu i genitaliów”), gdzie kremu używać nie wolno! Nie to, żebym się przejmował, ale… to też mnie powstrzymuje.

Następnego dnia wstałem ciut później. Przecież dziś do szkoły mam dopiero na 11, więc bez sensu zrywać się przed 7. Wstałem więc o ósmej (tak, wiem – wielka mi różnica). Musiałem podzwonić, więc mama nawet zostawiła mi odblokowany telefon. Miło z jej strony ;) Większość spraw załatwiłem. Ale oczywiście zasiedziałem się na necie i do szkoły dopiero na 12:00 poszedłem. Niedobry duzyformat, niedobry!
W szkole – dwie historie (psychoza!) i WOS. Na pierwszych dwóch lekcjach żyliśmy w ciągłym i wielkim strachu. Myślałem, że nas tam wszystkich powybija i powstawia nam jedynki. Straszne to było. Pytał na wyrywki i to z takich rzeczy, że szkoda gadać. No i oczywiście z królów też. Na szczęście – mnie nie zgnębił :)
Na WOSie sprawdzian. Dziecinnie prosty, a jeszcze się dowiedziałem, że nam maturę z tego przedmiotu ułatwiają. No to mi się podoba ;) Choć nie ukrywam, że obawiam się całkowitej utraty motywacji do nauki WOSu przed egzaminami, skoro matura ma być łatwa… Nie daj boże…

Po lekcjach krótkie spotkanie z Sebastianem Z w sprawie imprezy, którą organizuje, a o której ja musze napisć.
W domku sen a potem… Wyjście na pizzę z Kaśką K, jej mamą i moją mamą. Była jeszcze młodsza siostra Kaśki K. Lubię te nasze wyjścia. Fakt, że dość sporo wydaliśmy, ale… co mi tam. Mama płaci. One były w kinie na „Nigdy w życiu”, a ja stwierdziłem, że nie chcę z nimi iść i będę na nie czekał w pizzeri. I chyba dobrze zrobiłem.

Jutro jadę do Nowogardu uczyć tamtejszą młodzież dziennikarstwa. Mam już wszystkie txty do gazety skończone, wysłane i teraz zostaje mi czekać do piątku. Jeśli opublikują wszystko, co napiasłem, to tylko za ten numer dostanę 140 zł. Przyda się na urodziny. I uwaga… muszę iść do fryzjera :(
Tak, znów mnie czeka męczarnia psychiczna z tym związana. Ale mam ten pedalski zakład na oku ;) Mimo wszystko – nie chcę, boję się… :(

No właśnie, a ja – zgodnie z tytułem blotki i słowami piosenki – am waiting for love.

Dziś zmienię w nocy piosenkę na tytułową.

Pink „Waiting for love”

She looks to the sun
Help her to carry on
Breaking down all the years
Wondering how she got here
She drifts through the sky
Counting the reasons why
How my life turned so fast
Remembering all of the past

All the changes, and all the mistakes
Foolishly laughing at things that
Words that she says

She looks to the stars
Breaking, time to follow the heart
Her world is falling apart

And the turning of every new page
A book on a shelf that is there to remain
Breaking the walls as she’s tearing them down
As she is starting to drown

She’s waiting for love
She’s waiting, waiting for love
She’s waiting, waiting for love
She’s waiting, waiting so long

She prays to the Gods
Telling how she needs someone
Help me find where I am today
Life is looking very grey

All the changes, all the mistakes
Foolishly laughing at things that
Everything that she says

She’s waiting for love
She’s waiting, waiting for love
She’s waiting, waiting for love
She’s waiting, waiting so long

I’m waiting for a new day to rise
Conversations to make sense to me and my mind
I need someone to lift me right off of my feet
And I want it, and I need it, and I’ll leave it all behind

And all the changes I’ve made
And I remember the words, that you’ll never say

She’s waiting for love
She’s waiting, waiting for love
She’s waiting, waiting for love
She’s waiting, waiting so long

She looks to the sun

Wypowiedz się! Skomentuj!