Pierwszy raz do Gryzę i Połykam trafiłam w zasadzie przypadkiem. Szliśmy niewielką grupą z jednego klubu do drugiego i mijaliśmy Jasną 1 (tak z sentymentu). Po drugiej stronie zaś trwała zabawa w najlepsze. Postanowiliśmy zajrzeć. To była dobra decyzja. W środku, wydawałoby się, klasycznego już szot-baru, hulaszcze tańce nie miały końca. Tłum wewnątrz, tłum przed lokalem, ludzie tańczący na barze no i oczywiście pijący hektolitry wódki. Taki obraz zastaliśmy, do zabawy (na krótko acz) chętnie dołączyliśmy! Schłodzone w zamrażalniku kieliszki sprawiły, że wódka smakowała pysznie, a obsługa – no dobra, część z nich to moi znajomi – dawała radę.
Do lokalu trafiłam potem jeszcze kilka razy. Był to dzień roboczy a nie weekend i pora dość wczesna. W środku luźniej, spokojniej. Ale zawsze ktoś jednak się kręci. Miałam okazję spróbować też jedzenia, ale muszę przyznać, że było to po kilku(nastu?) szotach, więc nie podzielę się doznaniami smakowymi… Tym niemniej, kieliszki nadal zmrożone, drinki nadal smaczne, towarzystwo nadal miłe. Wszyscy uśmiechnięci, ceny przystępne. Zwłaszcza jak na centrum. Dodam może, że Gryzę i Połykam wsparło Paradę Równości 2013 – to też plus!

Wypowiedz się! Skomentuj!