Spędy ludzi – jedni kochają, inni nienawidzą. Z każdym trzeba się przywitać, pochwalić sukienkę, zapytać co słychać i zakończyć formułkę czymś w stylu: „Jak się cieszę, że wszystko u Ciebie świetnie”. Większość osób, które całują Cię po policzkach, to tacy pseudo-znajomi. Ktoś Was kiedyś sobie przedstawił na jakiejś imprezie, o i tak zostało, że się witacie, bo twarze jakoś zapadły w pamięci. Prawda jest taka, że te osoby mają w dupie co u Ciebie słychać, bo gdybyś umarł, nawet by tego nie zauważyły. Nie znacie się, kojarzysz tylko twarz, a w najlepszym wypadku dodatkowo imię. Więc już wiemy od czego należy rozpocząć bale. Od marnowania czasu na powitania.
W końcu nadchodzi moment, kiedy cały rój się już wycałuje, wyściska, obwącha i wtedy zaczynają się prawdziwe problemy. Lud krąży. Wcześniej też krążył, ale przynajmniej obierał sobie punkty – „O! Z tym jeszcze się nie witałem, tej nie pocałowałem”. Najzabawniejsze w tym jest to, że z chwilą zadania pytania „Co słychać?” osoba pytająca olewa odpowiedź rozmówcy i zaczyna krążyć wzrokiem po sali szukając kolejnych koleżanek, psiapsiółek, jak zwał, tak zwał. I nagle bomba. Roztwór się nasycił. Algorytm się nie sprawdza wyskakuje komunikat o błędzie krytycznym. Nie ma dostępnych punktów do obrania. Ludzie się zawieszają. A to krążą bez ładu dookoła szukając chuj-wie-czego, a to stają na środku przejścia i myślą o niebieskich migdałach, większość rusza na parkiet poudawać, że mają poczucie rytmu i koordynację ruchową. Lud w tłumie głupieje.
Najgorszą plagą są jednak Ci, którzy na siłę próbują się integrować. Swobodne elektrony robiące co w ich mocy, aby tylko się do kogoś podczepić, nawet wbrew woli akceptora. Przyłączy się, to się nie odczepi. Mówisz, że idziesz na zewnątrz zapalić, a ta cholera, mimo że nie pali, choćby było -30 stopni Celsjusza i tak potowarzyszy. Idziesz się wysrać – papier Ci będzie odrywać. Koszmar. Lata taka zjawa, ni to straszne, ni to śmieszne, napewno męczące.
No i rozmowy. Usiądą dwie Glorie, na oko czterdziestki, przy barze, jedna dupa, krzesła dwa, sączą to modżajto i dyskutują jak to je nogi bolą, skurcze w łydkach, woda w kolanie… A mnie już korci, żeby wrzasnąć – „Halina! Po pierwsze, sio mi z tą dupą na jedno krzesło, bo kolejka do baru przed lokalem się już ustawia; po drugie zrzuć to sadło, to może będzie się łatwiej chodzić, a po trzecie – nie masz o czym rozmawiać? Chcesz się upić na smutno, to do domu.”. Albo heterycy. To jest gatunek, który do knajp powinien być wpuszczany tylko na smyczy i w kagańcu. Podchmielone chłopaczki erekcji nie osiągną, ale ciśnienie rośnie. I się zaczyna po kilku głębszych obczajanie dziewczynek. Te najebane, też już tylko taniec i wirujący seks im w głowie. No to jeden podpity Sebek podbije na parkiecie do Andżeli, a jej również podpity (jak się niestety później okazuje) chłopak Brajan wkurwiony, że „Jak to tak? Andżela chodź no tu! A Ty, cwelu jebany, wypierdalaj od mojej dziewczyny.”. No i teraz armagedon, bo Sebek twierdzi „Ja nie jestem, kurwa, żadnym cwelem, pedale.”, Brajanek odpowiada prawym prostym, a Andżela nie wie co robić – płakać, czy zachwycać się jakiego to ma walecznego rycerza, gotowego zostać wyjebanym z imprezy w walce o dobre imię rodu.
I weź tu żyj z tymi ludźmi. Lepiej butlę wina w domu obalić. Do lusterka.
* Pomimo, że początkowo miał to być poważny tekst z cyklu tych moralizatorskich – o samotności w tłumie i płytkości relacji międzyludzkich, jednak autor w trakcie procesu twórczego stwierdził, że jesień jest złą porą na smutną formę.
[Krakowski Spleen]
Poranny piękny chłopiec na dzień dobry codziennie tylko na JejPerfekcyjnosc.pl!
Poranny piękny chłopiec na dzień dobry codziennie tylko na JejPerfekcyjnosc.pl!
Galantalala, czyli Urszula Chowaniec była gościnią w programie "Jej Perfekcyjność zaprasza na drinka". Grubancypantka, która…
Poranny piękny chłopiec na dzień dobry codziennie tylko na JejPerfekcyjnosc.pl!
Poranny piękny chłopiec na dzień dobry codziennie tylko na JejPerfekcyjnosc.pl!
Poranny piękny chłopiec na dzień dobry codziennie tylko na JejPerfekcyjnosc.pl!