Kategorie duzyformat

Jak mamy żyć?

Czas coś zblogować. Od razu uprzedzam, że to raczej nie będzie blotka, gdzie wybuchają samochody, odbywają się orgie czy też dzieją się inne równie szokujące, warte umieszczenia w amerykańskim filmie akcji rzeczy. Ot, życie.

Pierwszy września po raz pierwszy od baaaaardzo dawna (16 lat…) nie oznaczał dla mnie początku roku szkolnego. Z jednej strony cieszy mnie to strasznie, ale z drugiej – dziwne to uczucie. Wszyscy idą do szkoły wystrojeni, zestresowani, a na pewno zdenerwowani faktem, że „to już”. A ja nie. Oczywiście nie tylko ja, bo i kilkadziesiąt tysięcy studentów, że nie wspomnę o kilku milionach dorosłych Polaków. Mimo wszystko – ja też nie. I dobrze mi z tym. W chwili obecnej, gdy piszę te słowa i jest godzina22:52 dnia 2 września 2004… nie chce mi się iść do szkoły. Tym bardziej, że coraz bardziej świadom jestem tego, co się z tym wiąże.

Oczywiście musiałem uczestniczyć w gminnej inauguracji roku szkolnego w jednej z podstawówek. Sympatycznie i zabawnie. Ci wszyscy rodzice z nowoczesnymi aparatami cyfrowymi, kamerami video i w ogóle sprzętem nie z tej ziemi i ich małe pociechy w niewygodnych ubraniach stojące na środku placu apelowego na oczach wszystkich. Zmarzłem strasznie. Wiało i w ogóle nieprzyjemnie było – fryzura mi się trochę zepsuła, a tego NIE lubię. Był też Krzysiek W z miejskiej telewizji kablowej. Przynajmniej wiem, że nie marzłem sam. Wszystko po to, by stworzyć tekst, który mógłbym napisać czytając tylko scenariusz uroczystości i rozmawiając z dyrektorką szkoły w zaciszu i cieple jej gabinetu, co też miało miejsce.

Potem biegiem do swojej byłej szkoły. W końcu oddałem książki do biblioteki i tę książkę, którą kupiłem na koszt szkoły w trakcie wakacji w Warszawie. „Grand press 2003” czyli największe hity dziennikarskie 2003 roku. 29 zł wróciło do mojej kieszeni. Oczywiście miło pogadałem z bibliotekarką i w ogóle jakoś tam sympatycznie było. Z jedną nauczycielką na ty przeszedłem. Potem dostałem się do dyrekcji i się dowiedziałem, że nie będzie (na razie) kamer w kiblach. No całe szczęście.

Potem bigiem do centrum miasta. O 12 wyły syreny (czy też raczej buczały… bo z wyciem to niewiele miało wspólnego) a ja pytałem ludzi czy wiedzą o co chodzi. Młodzież – owszem, wie – II wojna światowa i te sprawy. Starsi – owszem, też wiedzą – wydarzenia sierpniowe w roku 1980… I kto ma rację?
Jak można być takim ignorantem i tak mało wiedzieć o otaczającym nas świecie? I skąd w ogóle takie informacje ludzie biorą?

Wieczorem czekała mnie kolejna atrakcja – „spotkanie z okazji Dnia Kombatanta i 85. rocznicy powstania Związku Inwalidów Wojskowych i Wojennych RP”… Tak samo jak długa i nudna jest ta nazwa, było długie i nudne to spotkanie. Tego zresztą można było się spodziewać. Owszem, mam ogromny szacunek do tych ludzi i dlatego w relacji nie napiszę, że było nudno. Napiszę tylko co się działo i kto dostał jakie nagrody. Na tym polega obiektywizm. Dla mnie to było nudne, ale dla części z tych ludzi to wydarzenie, na jakie czekają cały rok. Co im jeszcze pozostało? Więc… sami rozumiecie.

W nocy za to miałem baaaardzo miłą rozmowę z jednym ze znajomych z homopaku. Oj baaaardzo miłą. A że kolega jest przystojny i w moim wieku to już inna sprawa. Pojawił się w naszych rozmowach tylko jeden problem i dotyczył aktywności podczas stosunku seksualnego. Okazało się, że obaj preferujemy to samo miejsce podczas stosunku, co uniemożliwia nam ewentualne kontakty na tej stopie :) Pomarzyć ludzka rzecz…

Ah! I zapomniałbym o tym napisać. A to ważna rzecz! Maciek Szczecin obiecał mi wolny taniec! Podczas naszego spotkania w sobotę na imprezie pożegnalnej mam zatańczyć z Maćkiem wolny taniec. Piszę to dlatego, żeby potem się nie mógł wyprzeć – mam świadków i zapis rozmowy w archiwum Tlena!!!
W nocy też skończyłem na reszcie wszystkie teksty. A nie ukrywam, że nie było mi łatwo. Pisać po raz 4 zapowiedź tej samej sztuki teatralnej (premiera), opisywać spotkanie Inwalidów Wojennych czy też pisać relację z rozpoczęcia roku… to nie najprzyjemniejsza rzecz jaką można robić w okolicach północy. Ale dałem radę. A już się martwiłem, że będę musiał rano wstać wcześnie, żeby do 9 podesłać wszystko do redakcji. Człowiek nie jest taki, coby sobie rady nie dał.

Dziś więc spokojnie obudziłem się o 9, posiedziałem na necie (dla odmiany) i powoli wdrażałem się do życia. Nareszcie się wydepilowałem (niech żyje Veet!), zadbałem o siebie jak należy i czuję się od razu lepiej. Jednak wakacje wakacjami, ale ja potrzebuję dużo czasu i miejsca na intymną pielęgnację i higienę :) Jestem w końcu pedałem.
No i podjąłem dziś strategiczną decyzję – poszedłem do fryzjera. Ileż znów miałem stresów… nienawidzę tego. Naprawdę.
Dokładnie opisałem pani jak ma mnie zrobić. I właściwie tak też zrobiła. Ale stwierdzam, że teraz mam za krótkie włosy. Chcę dłuższe… Pocieszam się tym, że do 1 października odrosną :) No i mam mocne postanowienie – przynajmniej raz w tym roku akademickim pójść do salonu fryzjerskiego Bordo – oficjalnego salonu pedałów w Warszawie. Na pewno będzie drogo. Ale uzbieram i pójdę. Choć raz.

Byłem też u Iwony – scena dla babci + pogawędka. Krótko jednak, bo po tym fryzjerze nie za wiele miałem czasu. A że mama niedaleko pracuje, to jak przystało na grzecznego synka – poszedłem ją odebrać z pracy po pracy. Poprzedniego dnia podczas rozowy o mnie i o Iwonie powiedziałem mamie, że niewielu rzeczy jestem tak pewien jak faktu, że wezmę z nią ślub. Mama skomentowała to zdaniem, które brzmiało mniej więcej: „ja wiem jak to jest gdy się robi coś innego, a gdy prawda jest inna”…
Mama wie. Choć nie wie, ale wiem, że wie.

Zadzwoniłem dziś do Kaśki K. Pomyślałem, że może pogadamy. W końcu ostatni raz widzieliśmy się chyba jakoś w czerwcu (nie licząc spotkania w Szczecinie w drodze do pedałowni, gdy splunęła obok mnie gumą do żucia) a rozmawialiśmy w lipcu – przez telefon, gdy doszło do niezrozumienia i nadinterpretacji moich słów. Nie wiedziałem, czego się spodziewam po tej rozmowie. Ale stwierdziłem, że czas zadzwonić. Tak czułem.
Odebrała jej siostra. Kaśka podeszła i stwierdziła, że nie za bardzo ma czas na rozmowę, bo jest umówiona z Iwoną. Ale umówiliśmy się na rozmowę na jutro o 13. Przez telefon oczywiście. Obawa…

No i dziś przyjechał Michał Szczecin. O 18:10 był u mnie w mieście. Poszliśmy na pizzę, potem krótki spacer… i o 20:11 miał już pociąg do Szczecina. Spotkanie opierało się głównie na pieprzeniu o głupotach. Takich miłych oczywiście, ale jednak głupotach. No a pod koniec nadszedł czas na rozmowę właściwą. I tego trochę się obawiałem. Bo Michał naprawdę wyszedł z propozycją związku na odległość. No, ale ja nie mogę jemu i sobie komplikować życia… Poza tym – rozsądek mówi nie. A w blotce o odkreślaniu przeszłości grubą kreską pisałem, że będę rozsądny i rozważny i będę kierował się logiką, prawda? No po prostu nie mogę… Choćbym nie wiem jak bardzo chciał i choć teraz to jest nie w smak i jemu, i mi – to nie mogę. Mam nadzieję, że Michał to zrozumiał, albo że zrozumie dość szybko.
Nie znamy się, obaj jesteśmy młodzi i dwa lata czekania podczas których spotkalibyśmy się może w sumie z 6 razy… to ciut za mało, prawda? Logika! Ja wiem, że serce chce inaczej. Ba! Serce… chyba nawet inne części ciała byłyby tu silniejsze niż serce. No tak – jestem szczery. Nie znam go, on nie zna mnie. To zauroczenie.

Chcę pomóc redakcji swojej gazety szkolnej. W przyszlym tygodniu organizuję im spotkanie organizacyjne (organizuję – organizacyjne) a potem przyspieszone szkolenie dziennikarskie w 6 godzin przez 3 dni. Zobaczymy czy dadzą radę. Mam nadzieję, że tak. Spróbuję przynajmniej.
No a dziś mistrzem świata został Jakub Warszawa w swojej blotce „Impresja tramwajowa”. Majstersztyk! Owszem, są błędy i pewne rzeczy powinny zostać zmienione, ale i tak styl tej blotki, jej przekaz i plastyczność opisu zasługują na to, żeby wspomnieć o niej na duzyformat.blog. Więc wspominam – i zapraszam do czytania na sumerolog.blog.pl

A tytuł mojej blotki to słowa referenu piosenki „Jak żyć”, którą wespół ze Zdzisławą Sośnicką śpiewa jakaś grupa raperska. Fajne to. Takie… „zdzisławowe”. Takie, jak lubię. Jak mamy żyć… jak mamy żyć? Kto powie nam jak mamy żyć?

Wypowiedz się! Skomentuj!
Jej Perfekcyjność

Zobacz komcie

  • ;( jakbym chciałaa się bawić jutro... ale dzisiejszaa wizyta u lekarza mnie chyba troche ogranicza. p.DOKTóR chciała mnie nA 7 dni przykuć do łóżka, ale sie nie dałam. zaleciła mi tylko jakiś super silny antybiot. a wogóle dzisiaj w szkole michał byl jakis lekko podkurwiony. i teraz chyba wiem dlaczego.

    cmok w krok dla Ciebie :*

  • Dobrywieczór:) Chcieliśmy pozdrowić!Właśnie pedały się szykują na imprezę parararaaa... Ciekawe czy wpuszczą igę?Więc cmokamy!Ciałoooo belllloooo!

Szeruj
Opublikowane przez
Jej Perfekcyjność

Ostatnie informacje

21 kwietnia 2023 ❤️

Poranny piękny chłopiec na dzień dobry codziennie tylko na JejPerfekcyjnosc.pl!

1 rok ago

20 kwietnia 2023 ❤️

Poranny piękny chłopiec na dzień dobry codziennie tylko na JejPerfekcyjnosc.pl!

1 rok ago

Urszula „Galantalala” Chowaniec (18 kwietnia 2023) – Jej Perfekcyjność zaprasza na drinka

Galantalala, czyli Urszula Chowaniec była gościnią w programie "Jej Perfekcyjność zaprasza na drinka". Grubancypantka, która…

1 rok ago

19 kwietnia 2023 ❤️

Poranny piękny chłopiec na dzień dobry codziennie tylko na JejPerfekcyjnosc.pl!

1 rok ago

18 kwietnia 2023 ❤️

Poranny piękny chłopiec na dzień dobry codziennie tylko na JejPerfekcyjnosc.pl!

1 rok ago

17 kwietnia 2023 ❤️

Poranny piękny chłopiec na dzień dobry codziennie tylko na JejPerfekcyjnosc.pl!

1 rok ago