Właśnie wykasowało mi całą blotkę, bo nie nadałem jej tytułu… Zabiję się!

———–

Czas byłoby dostać się na jakieś studia, prawda? Tym bardziej, że mój czerwcowy pobyt w stolicy dobiega końca. Wczoraj miałem ostatni egzamin – WOS i historia na politologię. WOS poszedł całkiem fajnie, ale z historią to nigdy nic nie wiadomo. Pytania były – jak je określił dziś Krzysiek, brat Iwony – konkursowe. Zobaczymy…

Zaraz po egzaminie pojechaliśmy z Iwoną na zakupy. I oczywiście tradycyjnie już zapomnieliśmy tego, co w danym momencie było dla nas najważniejsze, czyli ziemniaków. Kupiliśmy wszystko inne – jogurty, sery, wędliny… ale o ziemniakach nie pamiętaliśmy. Oj ta nasza pamięć…

Zresztą i tak nie mieliśmy za bardzo czasu na obiad, bo chwilkę po powrocie przebraliśmy się i ruszyliśmy na spotkanie z Igą i Karoliną. Umówieni byliśmy w centrum i tam też Iga dała mi bukiet z 5 róż, którego żądałem po jej ostatnim numerze. Dała i wszystko było już okej.
Poszliśmy na Centralny po niejaką Kokę, czyli znajomą Karoliny. Fajnie było poznać tym bardziej, że ona młodsza ode mnie o rok (!) i dot ego hetero. No, ale człowiek nie jest taki, co by sobie hetero nie pobył, prawda?

Potem jazda do Karoliny, zakupy alkoholowe w pobliskim sklepie i zaczynamy „posiadówę”. Było miło. Jakaś muzyka, SHrek 2, fajna atmosfera. Po jakiejś godzinie poszliśmy z Igą po Piotra. Spotkaliśmy go pod domem Igi, gdzie też udawaliśmy się po… kieliszki. No i wróciliśmy do Karoliny z nim i nimi.

Najpierw jako tako rozmowa sę kleiła, ale obaj unikaliśmy wymiany zdań. W pewnym momencie Piotr powiedział do jednej z dziewczyn, że faceci słabą całują, no więc ja poczułem się urażony. Tym bardziej, że kto jak kto, ale Piotr miał okazję sprawdzić jak ja całuję. Oczywiście zaczął się tłumaczyć, że ja nie tak źle i w ogóle, ale ja postanowiłem być nieugięty. No i taki też byłem.
Potem polał się alkohol, zrobiło się im luźniej… Piotr zaczął tańczyć z dziewczynami, a ja zająłem się lekturą jednej z książek, które Karolina miała na półce. Akurat ta o reformacji w Polsce bardzo mnie interesowała (miałem kiedyś ją kupić nawet) a teraz mam ją zaliczoną.

Pod koniec imprezy – niespodzianka. Okazuje się, że Piotr będzie spał w akademiku z Iwoną i ze mną. Ona od razu postanowiła, że ja śpię z nią. Nie dałem się o tyle, że ona się pokłada na swoim współtowarzyszu a mi się to nie podoba. Więc spałem na trzecim, niezagospodarowanym łóżku w ten sposób, że moje włosy i włosy Piotra były w odległości jakiś 30 cm skierowane ku sobie.

Gdy Iwona depilowała nogi – pogadaliśmy chwilę. Stwierdził, że mam problem. Owszem, mam ale nie wiem czemu potem w komentarzach napisał, że on nie chce być problemem. Problemem są moje odczucia i refleksje a nie Piotr!
Gdy już Iwona wróciła – do późnych godzin nocnych symulowaliśmy we trójkę stosunki, aż sąsiedzi zza ściany zaczeli do nas pukać. Wesoło jak zwykle.
Najśmieszniejszy moment – rozmawiamy we trójkę a ja chcę coś powiedzieć Iwonie. Co więc robię? Piszę jej SMSa. Pytam w nim czy mogę się rzucić na Piotra…
Tak, miałem na to ochotę.

Bo on mnie pociąga fizycznie, poza tym chciałbym z nim być i wiem też, że on ze mną być nie chce. I tyle wiem. Nie mam zielonego pojęcia jakie są jego odczucia na ten temat, co myśli, jakie ma refleksje… Nie wiem.
Szkoda, że nie potrafimy wprost pogadać. To trudne.

Dziś od rana trwały przygotowania do przyjazdu Anki Góralki. Piotr dość szybko wyszedł, więc my zajęliśmy się maseczkami, myciem i szykowaniem. Potem jakieś zakupy (nieszczęsne ziemniaki i kilka innych rzeczy) aż w końcu pojechaliśmy po nią na lotnisko.
Potem zjedliśmy wspólny obiad (tak, ja szykowałem), na który przybył nawet Krzysiek brat Iwony. Miło było i sympatycznie. No, ale jak tylko skończyliśmy, to musiałem opuścić pokój. One chciały zostać same. Zresztą rozumiem to. Nie widziały się pół roku.

Refleksja… okazuje się bowiem, że związki nawet na duże odległości mają szanse i są fajne. One jakoś wytrzymały, prawda? Szkoda, że takich przypadków jest coraz mniej. Ja tam nie miałem tego szczęścia. Wielka szkoda.

Anka Góralka wracała z Hiszpanii przez Niemcy (Duseldrof?). Teraz jest w Wawie, skąd uda się do Zakopanego. Potem Iwona odwiedzi ją, ona Iwonę a od października będą mieszkały i uczyły się w tym samym mieście. Ot, idylla.

Kurcze… inni to mają szczęście.

A ja powoli biorę się za sprawdzanie poczty, forów dyskusyjnych itp. miejsc, gdzie dawno nie byłem. Mam jeszcze jakieś pół godziny do czasu, aż będę musiał ruszać do Iwony. W końcu dziś nasza ostatnia impreza w Paradise! Potem dłuuuuga absncja.
Jutro wyniki egzaminu. Naprawdę wypadałoby się gdzieś dostać.
Poza tym jutro zaplanowane mamy zakupy. Zaczęły się wyprzedaże i chcieliśmy ruszyć na sklepy. Wszystko jest fajnie i pięknie, ale… ja już nie mam kasy. Tzn. mam, bo w końcu mi oddali to, co mi naliczyli tydzień temu niesłusznie, ale… wypłaciłem 50 zł w bankomacie, 20 zł na zakupy wydałem i mam na koncie jakieś 25 zł! Kasa od mamy i Kaśki K jeszcze nie dotarła. A w związku z tym, że dziś sobota a jutro niedziela, to pewno dopiero w poniedziałek będę miał je na koncie… Fajnie, ale późno trochę!

Eh… czas wracać i szykować się na imprezę. Może dziś uda mi się pogadać z Piotrem wprost?