Leniłem się jak nic. Powinienem był dawno coś napisać. Ale – przyznaję się – zajmowałem się bzdurami często, zamiast wykorzystać lepiej czas. No, ale już się nawracam i piszę co trzeba.

Zacząć trzeba oczywiście od Wigilii. Była. To niewątpliwi fakt. Była też wyjątkowo liczna. W końcu trzy osoby z mojej rodziny (brat, kuzyn i kuzynka) założyli niemlaże swoje rodziny. Każde z nich było ze swoim partnerem a do tego brat i kuzyn z dzieckiem. Było nas na tyle dużo, że nie zmieścilibyśmy się w mieszkaniu babci (kawalerka na kilkanaście osób, to nie byłby najlepszy pomysł) i dlatego Wigilia odbyła się wyjątkowo u cioci. Mnóstwo ludzi, mnóstwo tematów, mnóstwo historii. Było wesoło. To chyba najaważniejsze. Nie trzeba było co prawda wciskać nikomu, że święty Mikołaj istnieje – jesteśmy na tyle dorośli, że doskonale o tym wiemy.
Prezenty są drugoplanowe. Dostałem. I tyle.
Jak to zwykle bywa – tego dnia zaczęło się świąteczne żarcie. Czyli to, co lubię najbardziej :)

Pierwszy dzień Świąt był też inny niż zwykle. Zazwyczaj tego dnia obchodzimy spóźnione imieniny mojej mamy (w końcu Ewa), ale tym razem udaliśmy się na chrzciny. Podwójne do tego. Syn mojego brata (boże… jak to brzmi w odniesieniu do 17latka…) i syn mojego kuzyna zostali przyjęci w poczet Dzieci Bożych. A ja zostałem chrzestnym Kacpra. Nienawidzę zbiorowych uroczystości. Jak jest naraz 19 chrztów, to nie może być mowy o podniosłej atmosferze, niesamowitych uniesieniach czy czymkolwiek takim. Bardziej rytułał, który dopełniony został moim podpisem w zakrystii w księdze parafialnej.
Po chrzście udaliśmy się restauracji. Smacznie, szybko, bez kłopotu. No, ale też nie tak jak zwykle – był sam obiad a nie wielogodzinne posiadówy całej rodziny :)

Wieczorem oczywiście nie wytrzymałem. Miałem iść do komunii jeszcze następnego dnia, no ale… jestem tylko człowiekiem. I do tego słabym. U spowiedzi byłem w przeddzień Wigilii rano, dzień wcześniej też byłem grzeczny, więc… pierwszego dnia Świąt nie wytrzymałem. Tak, zgrzeszyłem :)

Drugi dzień spędziliśmy u nas. Pokoje w naszym mieszkaniu są nieduże, a do tego ustawienie mebli w nich uniemożliwia wygodne przyjmowanie ponad 10 osób… A jednak musieliśmy dać radę. Znów kilkanaście osób. I znów wielkie obżarstwo. Trwało od 10:00 do 17:00… Jak zwykle :) Moje ciasta cieszyły się niesłabnącą popularnością. Jak zwykle zresztą :) Obżarłem się, utyłem conajmniej kilogram i jestem zadowolony jak nic :) To są właśnie dla mnie Święta – koniec z dietami, uważaniem co się je, oszczędzaniem się… to są Święta!

No, ale nie samą rodziną żyje człowiek. Wymieniłem kilka SMSów z Kamilem Szczecin. Chyba już mnie mniej lubi… Powiedziałem mu, jak ja to widzę. A raczej, że nie widzę chemii w naszych kontaktach (z mojej strony…) i że to nie jest dobry znak. Napisał, że mu przykro. Rozumiem. Ale co ja na to poradzę? Zmuszać mam się do czegoś? Nie, to bez sensu. Zresztą czułem, że czas najwyższy wyjaśnić pewne rzeczy. Kamil sprowokował temat, no to powiedziałem. I koniec.

Zaczynam za to aktywniej działać na GayLife’ie. Poznaję dużo ludzi. Nic z tego nie będzie, bo albo są z jakiegoś Gdańska, albo innego Rzeszowa, ale przynajmniej pocieszam się, że motywacja posiadania profilu na GL jest coraz mniej żałosna. Wczoraj np. poznałem przemiłego Kamila Łódź. Z którym zresztą być może poznam się osobiście, bo w lutym przecież już zaplanowałem i umówiłem się na pobyt w tym pięknym mieście :) Gosia W już się zgodziła i ugości mnie u siebie. Swoją drogą – przeprowadza się lada dzień, więc będę mógł obejrzeć nowe mieszkanie :) No, a że przy okazji spotkam się z jakimiś pedałami… to chyba normalne?

Także wczorajszej nocy David Jalatam zrobił coś co mnie zaskoczyło. Najpierw kilka słów… David Jalatam to chłopak, który miał profil na GL. Już nie ma, bo kilka dni temu usunął. Poznałem go jednak najpierw na żywo, bo Napaleni przedstawili mi go podczas jednego z ostatnich naszych pobytów w Utopii. Potem jakoś tak sobie gadaliśmy a to na Tlenie, a to na MSN… No i on mnie zwodził i zwodził, więc miałem sobie odpuścić. No, ale wczoraj nagle postanowił, że stanie się bardziej konkretny, włączył kamerkę i stwierdził, że wynagrodzi mi to zwodzenie… Owszem, wynagordził :)

No, ale nie samymi Świętami i pedałami żyje człowiek ;) Spotkałem się zaraz po Świętach z Kaśką K. Pogodziliśmy się. Już jest okej. Prawie tak, jak było w czerwcu…
Posiedzieliśmy trochę w pubie, potem poszliśmy z Iwonką, Kaśką K i Anką R do Kaśki do domu. Po drodze one kupiły Bolsa, a ja – zaszalałem – Breezera :) Posiedziałem z nimi do 00:30, żeby wrócić do domu przed 1, a dziewczyny i tak miały wszystkie spać u Kaśki.
Do Kaśki wpadłem zresztą też wczoraj, żeby coś tam porobić jej w komputerze. Poszalałem, skonfigurowałem neostradę (tp oczywiście), ściągnąłem jakieś aktualizacje Windowsa… ot, takie tam. No i wydrukowałem sobie rezerwację biletu w pociągu InterCity do Warszawy na sylwestra. Oczywiście zapomniałem jej wziąć, więc czeka mnie jeszcze jeden spacer do Kaśki…

Co do biletów w ogóle, to umówiłem się z mamą, że na powrót da mi ona (bo przyjechałem za swoje), a na ślub kuzynki przyjadę i wrócę za swoje. Z tym, że mama musi mi najpierw pożyczyć, bo jeszcze nie mam swoich :) Ot, wokół pieniędzy i biletów do domu krążą ostatnio moje myśli.
Spotkałem się dziś z moim byłym wydawcą. Oddał mi marne 200 zł. Tzn. lepsze to niż nic, ale to mniej niż 1/3 tego, co był mi winien… Ja naprawdę go rozumiem, że musi dokładać, że zainwestował kupę kasy, że go nie stać, że on też ma wierzycieli, że ma też dłużników, że sypie mu się życie rodzinne (od 2 miesięcy nie mieszka w domu), ale on nie próbuje zrozumieć mnie :) Wstępnie umówiliśmy się, że do końca stycznia spróbuje mi oddać.
No, mam nadzieję.

Zaraz na zakupy spożywcze (pasztety – strzeżcie się! czeka was podróż do stolicy), potem ma mnie odwiedzić Tomek O i Ewka. A jutro znów do Pani W. Tak mija mi pobyt w domku. Chyba czas już do stolicy…

Ah! Zmieniłem piosenkę na blogu! :) Teraz jest coś zupeeeeeeełnie innego niż do tej pory.

The Streets „Blinded by the light „

Thats the one, Oy
How did he not find the baggy, with his hand in my shoe?
Way too close for me, ah well at least they allowed me through.
Should be a good night in here, Ramo in the main room,
People keep pushing me though, no reception on the phone.
And i’m thinkin’…
(Light are blinding my eyes)
They said they’d be here they said, they said in the corner,
And im thinkin’…
(People pushin’ by, and walkin’ off into the night)
These look well speckly, bit of green and blue,
Freeze is well cheap though, so i’ll take three if i need to.
Right im on the plan, i wish the bouncers would go away,
Borrow water off this man, here goes nothing OK,
And i’m thinkin’…
(Lights are blinding my eyes)
Thats proper rank, that tastes like hairspray
And i’m thinkin’…
(People pushin’ by, and walkin’ off into the night)
I hate coming to the entrance, just to get bars on my phone,
You have no new messages, so why haven’t they phoned?
Menu, write message, so where are you and Simone?
Send message, dans number, where’ve they gone?
And im thinkin’…
(Lights are blinding my eyes)
Why’s the message pending? where the fuck are ya?
And i’m thinkin’…
(People pushin’ by, and walkin’ off into the night)
Hmm, brandy or beer? Waters a good idea,
Wish that bar lady’d appear; and come serve over here.
Where the fuck could they be? still not over in the corner,
This nights a tragedy, i keep thinking i saw her.
And i’m thinkin’…
(Lights are blinding my eyes)
No thats not them, thats not them either…
And i’m thinkin’…
(People pushin’ by, and walkin’ off into the night)
I’m still not feeling anything, this has got to be a dud.
It’s been ages since i necked it, and smoked six tabs to the nub.
Belly’s not even tingling, i just feel a bit pissed..
No-one looks like minglin’, i cant see her or him..
And im thinkin’…
(Lights are blinding my eyes)
I’m gonna do another i think. Yeah, one more, these are shit.
And i’m thinkin’…
(People pushin’ by, and walkin’ off into the night)
These toilets are a piss take, queue’s bigger than the door.
Gotta get rid of this pill taste, what are they chattin so much for?
Glad i’m not a girl in this place, they’ll be here til dawn.
Sure my belly’s tingling a bit, somethings happening im sure.
And im thinkin’…
(Lights are blinding my eyes)
Maybe i shouldnt have done the second one, i feel all fidgety and warm…
(People pushin’ by, and walkin’ off into the night)
Whoa, everything in the room is spinning, i think i’m going to fall down,
My heart’s beating to quick, i’m fucking tripping out.
I wonder whether they got in, turned away no doubt.
Who cares, this is a tune coming in, that who where hes like..
Im thinkin’…
(Lights are blinding my eyes)
My eyes are rolling back, i’m rubbing my thighs with my hand.
And i’m thinkin’…
(People pushin’ by, and walkin’ off into the night)
Yeah yeah they cheer – can they see my hand in the air?
Need to wave ’em over here. Swear Simone’s kissing Dan.
My head is twisted sever, body’s rushing everywhere,
They could have texted me when they were near, but i’m fucked and i don’t care.
(Lights are blinding my eyes)
What was i thinkin’ about? Ah who cares, i’m maaaashed.
(People pushin’ by, and walkin’ off into the night)
Totally fucked, cant hardly fuckin’ stand.
This is fuckin amazing; argh.

Wypowiedz się! Skomentuj!