Lubię czasem zobaczyć dobre show mentalistyczne. Bardzo cenię Liora Sucharda i innych artystów zajmujących się tą sztuką. Z chęcią wybrałam się na pokaz Łukasza Płoszajskiego ale nie zachwycił mnie on.

Na premierę show „Haker Umysłu” zaprosił mnie producent – Teatr Gudejko. Do Palladium wybrałam się, mając nadzieję na to, że porwie mnie coś z miejsca – zaskoczy, zbije z tropu, zmiażdży. Sala była dość pełna, choć nie wyprzedana w całości. Zasiadłam, oczekując na to, co się wydarzy.

W opisie wydarzenia czytamy:

Czy można przewidzieć przyszłość? Czy istnieje człowiek który czyta innym w myślach? Czy można wpływać na nasze umysły? Najsłynniejszy polski mentalista zaprasza Cię na niesamowitą podróż do tajemnic ludzkiego umysłu. Widownia bierze czynny udział w eksperymentach Hakera Umysłu, które jak żadne inne widowisko bez przerwy łączą w sobie totalne zaskoczenie i szczery śmiech.

Łukasz Płoszajski to aktor. I tę aktorskość widać na scenie. Porusza się po niej sprawnie, mimo że niektóre elementy wymagają jeszcze dogrania. Radzi sobie także z typowo stand-uperskimi sytuacjami, gdy ktoś z publiczności odzywa się i komentuje jego show. Za to duży plusik.

Sam pokaz spaja czarny pluszowy kot, który skacze po sali i w ten sposób wybiera się kolejne osoby, biorące udział w pokazie. W trakcie show Płoszajski „odczytuje” myśli kolejnych osób. Za każdym razem jednak jest to niezaskakujące i w sumie spodziewać się można zarówno momentu, gdy chce nas „zaskoczyć” jak i treści tegoż zaskoczenia. Przez całą godzinę nie miałam ani jednego momentu, w którym autentycznie byłabym w szoku. Nie tylko dlatego, że niektóre sztuczki znam z zagranicznych występów – ale przede wszystkim dlatego, że Płoszajski nie radzi sobie ze zbudowaniem suspensu.

Oczywiście, można zastanawiać się, czy ktoś z publiczności był podstawiony, czy nie. Można rozważać, jak to zrobił, jak osiągnął ten efekt. Można wreszcie rozgryzać techniczne szczegóły sztuczek… Ale ostatecznie „Haker Umysłu” nie zachwyca i nie porywa. Jest okej, może okaże się ciekawszy dla kogoś, kto nikt nie widział takiego pokazu. Ale jeśli chodzi o mnie, to nie umarłam z wrażenia. I dlatego nie polecam.

Wypowiedz się! Skomentuj!