Czytam sobie rozmowę z aktorem Jackiem Poniedziałkiem i krew mnie zalewa. Znów zresztą, bo to nie pierwszy raz, gdy okazuje się, że bycie z dyskryminowanej mniejszości nie predestynuje do posiadania wrażliwości na krzywdę innych.

Jacek Poniedziałek, to aktor, który już w 2013 roku wyznawał[1]:

Oczywiście nie jestem transfobem ani homofobem, ale każdy z nas trochę jest transfobem, homofobem, nawet jeżeli jest gejem.

Co już samo w sobie może powinno sprawić, że nie będziemy przejmować się jego słowami, tym bardziej, że w 2010 roku wyznał „Super Expressowi”[2]:

Jestem trochę kurwą z natury, nie mam twardego kręgosłupa.

Ale jednak warto rzucić okiem na to, co znów wysmażył. Nie dlatego, że jest to jakoś szczególnie odkrywcze, ciekawe czy też zaskakujące. Jest po prostu symptomatyczne – a do tego wypowiedziane przez kogoś, kto dla części osób jest jedną z „twarzy gejów w Polsce”. Nie, nie twierdzę, że pretenduje do tego miana – po prostu tak działają media, że osoby LGBTQ, które się w nich pojawiają, dla ludzi konsumujących te media, stają się często „reprezentantami”.

W rozmowie z portalem tvn24.pl[3] mówi m.in.:

Czy ten 14-letni chłopiec, kładąc się na łóżku w sypialni Spacey’ego, podczas imprezy, nie spodziewał się, że coś takiego może się zdarzyć? Oczywiście, chcę postawić sprawę jasno, że to nie powinno mieć miejsca. Ale co się faktycznie stało temu chłopakowi?

Jeśli [te kobiety] rzuciły wszystko na jedną kartę i były zdeterminowane, żeby zrobić karierę za wszelką cenę, po czym szły do łóżka z facetem, którego uważały za obleśnego i brutalnego wieprza, to znaczy, że tak kalkulowały.

Jeśli ktoś nie chce w niej [grze seksualnej] uczestniczyć, to mówi jasno i wyraźnie „nie”, zamiast popadać w histerię.

Podobnie teraz jest z molestowaniem. No jak ludzie mają sobie sygnalizować zainteresowanie seksualne? SMS-y? Nie wolno, bo stalking. Uśmiech? Nie wolno, bo lubieżny. Obejrzeć się za kimś? Przedmiotowe traktowanie. Położyć dłoń na ramieniu? Zaraz wołają policję.

fot. K. Bieliński / Teatr Syrena

Więc może po kolei:

1. „Czy ten 14-letni chłopiec, kładąc się na łóżku w sypialni Spacey’ego, podczas imprezy, nie spodziewał się, że coś takiego może się zdarzyć?”

Mam nadzieję, że nie. Mam nadzieję, że spodziewał się, że będzie mógł się przespać bezpiecznie na łóżku osoby, którą zna i nie spotka się w związku z tym z żadną nieprzyjemną sytuacją. Nie chciałabym żyć w świecie, w którym każdy 14-latek boi się każdej dorosłej osoby, zakładając, że chce mu ona zrobić krzywdę. A poza tym mogę zakładać, że ów 14-latek w kraju, gdzie wiek przyzwolenia waha się od 16 do 18 lat (w zależności od stanu) nie obawia się tego, że spotka się z molestowaniem.

No a przede wszystkim uważam, że Poniedziałek próbuje w klasyczny sposób przerzucić winę na ofiarę. Sam sobie winien. Powinien się spodziewać. Mógł się nie pchać. Otóż nie, proszę pana, to nie była jego wina. Winny był Spacey, który molestował 14-latka.

2. „Jeśli rzuciły wszystko na jedną kartę i były zdeterminowane, żeby zrobić karierę za wszelką cenę, po czym szły do łóżka z facetem, którego uważały za obleśnego i brutalnego wieprza, to znaczy, że tak kalkulowały.”

Nie od dziś wiemy – z wyznań i nagrań audio – że panie wcale nie „szły do łóżka”, tylko były przymuszane do tego, szantażowane emocjonalnie i finansowo/karierowo. Wiemy, że były zmuszane psychicznie do tego, żeby zgadzać się na molestowanie i napaść seksualną.

Nie jest to więc ich wina. Jacek Poniedziałek znów próbuje zrzucić odpowiedzialność na ofiary, a zrzucić ją ze sprawców. Ale nie – to nie one decydowały o tym, co się dzieje, tylko były przymuszane do określonych zachowań.

3. „Jeśli ktoś nie chce w niej [grze seksualnej] uczestniczyć, to mówi jasno i wyraźnie „nie”, zamiast popadać w histerię.”

Gdyby to było takie proste i piękne. Widać wyraźnie, że patriarchalna pozycja białego mężczyzny z klasy średniej uniemożliwia Poniedziałkowi empatyczne spojrzenie na to, co przeżywać mogły ofiary zmuszane do zachowań seksualnych. Skoro jednak nie może sobie tego wyobrazić – może posłuchać nagrań ujawnionych przez niektóre ofiary[4], na których słychać, że mówienie „nie” zupełnie nie działa wobec niektórych sprawców. W zasadzie zazwyczaj nie działa w ogóle – czego Poniedziałek wiedzieć nie może, bo pewno nigdy w sytuacji takiej, jak molestowane ofiary, wcale nie był.

Nigdy najpewniej nie był słabszą stroną, zależną od atakującego, zmuszaną do niechcianych zachowań seksualnych. I dlatego nie może zrozumieć, że – niestety – dla wielu „nie” nie oznacza „nie”.

4. Podobnie teraz jest z molestowaniem. No jak ludzie mają sobie sygnalizować zainteresowanie seksualne? SMS-y? Nie wolno, bo stalking. Uśmiech? Nie wolno, bo lubieżny. Obejrzeć się za kimś? Przedmiotowe traktowanie. Położyć dłoń na ramieniu? Zaraz wołają policję.

Nie, tak wcale nie jest. Osoba o przeciętnej inteligencji bez problemu zidentyfikuje chciane i niechciane zachowania seksualne/erotyczne. Jeśli raz sygnalizujesz komuś „zainteresowanie seksualne” – niech będzie – SMSem i nie dostajesz pozytywnej reakcji, to nie rób tego więcej. I nie ma stalkingu. Proste. Chcesz zaproponować komuś „zainteresowanie seksualne” poprzez uśmiech – śmiało. Nie otrzymujesz pozytywnej reakcji? Nie próbuj więcej. Położyć komuś dłoń na ramieniu? Dlaczego ktokolwiek miałby kłaść mi dłoń na ramieniu?! Nie życzę sobie, żeby obca osoba dotykała mnie bez mojej wyraźnej zgody, pozwolenia lub zachęty.  Nie otrzymałeś zgody, pozwolenia lub zachęty? To trzymaj ręce przy sobie i kładź sobie na własnym ramieniu. Tak, to naprawdę tak proste.

* * *

Łatwo jest być nieczułym na krzywdę ofiar, gdy jest się zamożnym, białym mężczyzną z klasy średniej – zwłaszcza jeśli najpewniej nie doświadczyło się nigdy molestowania seksualnego i nie znalazło w sytuacji, w której ktoś silniejszy może decydować za nas wbrew naszej woli.

Szkoda tylko, że Jacek Poniedziałek nie próbuje wznieść się ponad te naturalne ograniczenia i znów staje się przykładem osoby, która próbuje winę zrzucić na ofiarę. Tak, jakby w pojedynku osoba molestowana – osoba molestująca istniała jakaś równowaga sił.

Otóż nie, panie Poniedziałku, nie istnieje.

[fot. okładkowe – Lambda Warszawa]

Wypowiedz się! Skomentuj!