Czy naprawdę musimy mówić LGBTQQIAP2? Nie wystarczy po prostu LGBT?
Skrótowiec, określający osoby nieheteronormatywne, jest coraz dłuższy. „Mam wrażenie, że niedługo będziemy mówić LGBTABCDEFG…” – znacie to?
„To się robi naprawdę za długie”. „Nikt tego nie zrozumie”. „Przecież wystarczy LGBTQ”. „Pół alfabetu zmieści się niedługo w tym skrócie”. Znacie te komentarze? A może same_i czasem tak mówicie?
Jasne, nie każdy zrozumie o co chodzi w długiej wersji skrótowca i nie dla każdego wszystkie litery mają jakieś znaczenie. Wszyscy już chyba wiedzą natomiast, że LGBT oznacza lesbijki, gejów, osoby biseksualne i transpłciowe. I od tego zacznijmy.
Dodanie do tego Q, oznaczającego queer, coraz częściej nie jest także zaskoczeniem dla przeciętnego człowieka.
Dalej jednak sytuacja się już nieco komplikuje. Wiele osób nie będzie wiedzieć, że I oznacza osoby interpłciowe, P – osoby panseksualne zaś A – aseksualne. W najnowszych wersjach dodaje się także drugą literę Q – z angielskiego questioning, co można na polski przetłumaczyć, jako „poszukujące”, „niezdecydowane”, „wątpiące”, „niepewne” albo „podważające”.
Dla niektórych – zwłaszcza w Europie – zaskakujące może być dodanie cyfry 2. To jednak skrót oznaczający „two spirit”, czyli „dwojga dusz”. W Kanadzie i – rzadziej – w USA w ten sposób rdzenni mieszkańcy kontynentu określali osoby niebinarne płciowo.
Jasne, kiedyś było łatwiej. Wystarczało LGBT(Q) i tyle.
Dlaczego skrót się rozrasta i czy rzeczywiście musimy znać wszystkie litery?
Powody są dwa. Po pierwsze: seksualność i płciowość znajdują się na pewnym spektrum i nie da się ich ubrać w opozycję homo-hetero, mężczyzna-kobieta. Po drugie zaś, grupy dotychczas wymazywane lub prześladowane stają się coraz bardziej wyemancypowane i chcą mówić o sobie i zabierać głos w debatach.
„To już za dużo”, „Nie da się tego zapamiętać” – mówią niektórzy.
Na razie skrót ma – w wersjach skrajnych – do 10 liter. Jak np. LGBTQQIAP2.
Nie da się tego zapamiętać? A da się zapamiętać więcej niż 10 nazw krajów? Albo 10 kolorów? Albo 10 potraw? 10 imion? Da się. Więc i 10 liter wcale nie jest takim problemem.
„Poprawność polityczna sprawia, że oszalejemy z tymi literami!”
Nie, spokojnie. To nie poprawność polityczna. To próba pokazania tego, że świat nie jest czarno-biały i że jednak są grupy, które mają identyfikacje, które nie mieszczą się w binarnym podziale świata.
Wiadomo, że zmiana czasem nas przeraża. Ale nie dajmy się zwariować – to nie taka wielka zmiana. Do znanych nam już 5 liter LGBTQ wystarczy dodać kolejne QIAP2. To naprawdę nie takie trudne.
Na podstawie PinkNews