Wszystko dzięki Marcinowi, który potrzebował towarzystwa do kupowania okularów. A jak okulary, to i IKEA można zaliczyć, prawda? I tak pojechaliśmy…

Zakupy zajęły nam chwilę ale daliśmy radę. Dzięki klopsikom, oczywiście. Wszystko się udało i po kilku godzinach wróciliśmy do Warszawy.

Po niewidzeniu się przez jakiś czas, chłopcy wrócili do mego życia. Z ginem i tonikiem… I tak nam minął wieczór.

Wypowiedz się! Skomentuj!