Patryk Chilewicz wyżywa się na powstających ostatnio internetowych inicjatywach LGBTQ, które poziomem nie odbiegają często od Pudelka czy JastrząbPost. Oczekuje większej powagi i dyskusji o ważnych tematach. Zapomina w tym wszystkim, że to dużo głębszy podział w strategiach ruchów emancypacyjnych.

W komentarzu „Zacznijmy traktować się poważnie” zwraca uwagę na współczesne fenomeny polskiej popkultury LGBTQ. Wspomina o powstających serwisach, o tym jakie pojawiają się tam wiadomości oraz jakie osoby stają się bohaterami tych serwisów. Ubolewa nad poziomem tych cewebrytów (bardzo ładny termin Michała Janczewskiego!) i zastanawia się nad tym, czy tak rzeczywiście powinno być. Bowiem – jak zauważa – będzie to kreować niewłaściwy wizerunek środowiska LGBTQ w Polsce. Jego wypowiedź streszcza konkluzja:

Jest jednak różnica między informowaniem, odkrywaniem i przybliżaniem pewnych zjawisk, a beznamiętnym pokazywaniem umięśnionych klat i sezonowych gwiazdek. Wierzę, że można bawić się dobrze, a równocześnie mądrze i z sensem.

Pamiętajmy, że to, jak się komunikujemy, świadczy o nas samych. W momencie, w którym będziemy dawać znać, że najważniejsze są dla nas „hot nowe konta na Instagramie”, nie możemy mieć do nikogo pretensji za to, że nie traktuje nas poważnie. A jeśli naszym głównym komunikatem będzie, że bycie gejem jest cool, mnóstwo zabawy i uśmiechniętych przystojniaków, to oznacza to, że pogubiliśmy się gdzieś w walce o własne prawa. No, chyba że nie walczymy o prawa obywatelskie, a dostęp do seksownej bielizny.

Patryk jest w błędzie z czterech powodów:

  1. Powiela wykluczeniowe mechanizmy normalizacji.
  2. Deseksualizuje homoseksualność.
  3. Stawia poprzeczkę środowisku LGBTQ za wysoko.
  4. Skupia się na wizerunku.

Mechanizmy normalizacji zmuszają nas do wpisywania się w to, co „normalne”

Chilewicz próbuje namówić środowisko do tego, by nie zajmowało się rzeczami niepoważnymi i śmiesznymi a raczej spróbowało robić to, co należy robić – zajmować się sprawami ważnymi. Mówi o tym, jak niewłaściwe jest to, co robią osoby tworzące serwisy newsowe LGBTQ, bowiem uznać należy ich działania za takie, których nikt nie będzie traktować z powagą.

To, co naprawdę mówi brzmi: musimy starać się być uważanymi za poważnych, bo inaczej nie będziemy partnerami w dyskusji z resztą społeczeństwa. „Będą traktować nas niepoważnie” znaczy tyle co: „wykluczą nas ze swojego dyskursu, odbiorą nam prawo głosu”.

Rzeczywiście, jedna ze strategii ruchów emancypacyjnych zachęca do wpisania się w obowiązujący dyskurs i zmieniania go „od środka”. A wiec takiego działania, w którym najpierw poznajemy standardy dyskusji, uczymy się ich, stosujemy je a potem chcemy wewnątrz tego świata dokonywać zmian. Strategię taką często nazywa się asymilacyjną.

Druga ze strategii, nazywana rewolucyjną, mówi coś zupełnie innego: nie, nie zgadzamy się na warunki wejścia do gry i to je chcemy zmienić. Zachęca do tego, żeby nie uczyć się zasad i nie wchodzić w nie, tylko kontestować te warunki brzegowe i pokazywać dlaczego już na tym etapie są one wykluczające i niewłaściwe.

Nie ma odpowiedzi na to, która ze strategii jest lepsza czy właściwsza. W wielu krajach z powodzeniem działają zarówno organizacje skupiające się na „byciu poważnym” (w Polsce jest to np. Miłość Nie Wyklucza czy Tolerado) oraz te, które chcą kontestować porządek i dopiero wówczas wchodzić w debatę (w Polsce – np. Whatever Queer Festival czy też Pomada). I chyba trzeba się pogodzić z tym, że próbujemy zmieniać świat od różnych stron, licząc na to, że sukces i tak dotyczyć będzie nas wszystkich.

Bielizna nie powinna być tematem newsów

Chilewicz kilka razy przywołuje rzeczy związane z erotyką i seksualnością. Mówi o bieliźnie, nagich torsach i rankingach oświadczyn. Zwraca uwagę na to, że to niewłaściwe, by robić z niektórych rzecz newsy, bo są to błahostki i sprawy, jakich w poważnych serwisach się nie porusza.

Pominę to, że w dobie internetu właśnie tego typu newsy są najbardziej klikalne i merytorycznie powiem, dlaczego jest w błędzie, gdy stosuje takie założenia.

Geje uprawiają seks. Lesbijki uprawiają seks. Biseksy uprawiają seks. Transy uprawiają seks. Nie możemy udawać, że jest inaczej. (Oczywiście – wiem, że nie wszyscy geje, nie wszystkie lesbijki, nie wszystkie osoby bi i nie wszystkie transy uprawiają seks.) Próba wymazania aspektu seksualnego z naszego życia wiąże się, oczywiście, z dużo większym zjawiskiem. A mianowicie z hiperskeksualizacją nieheteronormatywności. Osoby hetero często mówiąc o osobach LGBT, zwracają uwagę na to, jak wygląda ich życie seksualne. Pamiętacie, jak Terlikowski pisał o rurze wydechowej? Oraz jak Pawłowicz mówiła o jałowości pożycia seksualnego gejów? To wszystko skrajne przypadki tego zjawiska.

Seksualizacja osób LGBT w dyskursie oznacza, że kojarzą się tylko ze swoim życiem seksualnym. A seks, jak wiemy, w Polsce jest nadal czymś złym, brudnym i niegodnym.

Nie wpadajmy w tę pułapkę. Nie dajmy się zwariować – osoby LGBT uprawiają seks i to jest ok.

Świętsi od papieża

W swoim wywodzie Patryk zapomina o tym, że tym, co przede wszystkim czytają osoby heteronormatywne są właśnie SuperExpressy, Pudelki i inne tego typu „niskie” rzeczy. To, co głównie robią osoby hetero w sieci, to przeglądanie pornografii. Osoby hetero nie interesują się polityką, nie wiedzą za wiele o sprawach międzynarodowych i mają w poważaniu wypowiedzi autorytetów tego świata.

Dlaczego osoby LGBTQ mają być pod tym względem inne? Dlaczego mają zajmować się jedynie kulturą wysoką, czytaniem książek i poważnych analiz prasowych?

Ano dlatego, że od osób LGBTQ oczekuje się zawsze więcej. Heteronormatywny dyskurs mówi: „skoro masz tę wadę, jaką jest twoja nieheteronormatywność, musisz się starać bardziej, żeby to nadrobić”. Ba! Same i sami często tak myślimy. Wiem, co mówię, bo w 2010 roku przyznaję to w książce „Zakazane miłości” w odniesieniu do siebie.

Nie musimy być świętsi od papieża. Oczekiwanie, że osoby LGBTQ będą lepsze, mądrzejsze, bardziej skupione na tym, co dyskurs uznaje za ważne jest tak naprawdę próbą wepchnięcia nas w heteronormatywny dyskurs.

No i jak to wygląda?

Ostatnim poważnym zarzutem, jaki chcę postawić Patrykowi jest kwestia wizerunku. Zwraca uwagę na to „jak chcemy być postrzegani” i jak nas będą odbierać (w domyśle: osoby heteronormatywne). Czyli wracamy do starej dyskusji, która co roku np. przy Paradzie Równości się pojawia. Jak nas odbiorą. Jak nas zobaczą. Co o nas pomyślą. Jak nas ocenią.

A ja uważam, że powinniśmy mieć to w dupie. Nasze życie nie powinno skupiać się na tym, żeby działać na rzecz tego, jak ktoś mnie odbierze i oceni. Nie. Życie jest po to, żeby żyć sobie po swojemu i być szczęśliwym. A jak kto to oceni – to już jego/jej sprawa. Nic mi do tego i nie rusza mnie to.

Więc nie martwmy się o to, jaki wizerunek tworzy nam to, że czytamy o gołych klatach i nowych piosenkach gejowskich duetów. Jeśli to daje nam radość – róbmy to.

Wypowiedz się! Skomentuj!