alicia-keys-here

Patrząc na wyniki sprzedaży nowego krążka Alicii Keys, można wysnuć wniosek, że żeńskie R&B już nie sprzedaje się jak kiedyś. A szkoda, bo jakość jej muzyki jest nadal ta sama. Tak jak zachwyciła świat singlem „Fallin’” w 2001 roku, tak zachwyca nowościami w 2016.

To, że R&B się nie sprzedaje tak, jak kiedyś, to temat na osobną refleksję. Wiernemu fanowi tego gatunku, kraje się serce, gdy pojawiają się informacje na temat pierwszotygodniowej sprzedaży ostatnich albumów Ushera czy Alicii Keys. Z drugiej strony, może i dobrze, że tacy artyści nie silą się już na posiadanie jednego singla, który poprowadzi album, tylko skupiają się na tym, żeby całość materiału brzmiała świetnie i była na jak najwyższym poziomie.

I tak mamy w przypadku „Here”. Alicia osiągnęła już mnóstwo – pierwsze miejsca na listach przebojów (zarówno jeśli chodzi o single jak i płyty). W wypadku najnowszego longplay’a postanowiła wypuścić przed nim tylko jedną piosenkę (znakomite „In Common”) i przybrać image afroamerykańskiej wegańskiej ciotki w turbanie, która promuje „no make-up movement”. Co z tego wynika?

Jak zwykle u niej – świetna płyta. Już na wstępie dwa numery-petardy. Pierwszy to „The Gospel”, do którego gorąco polecam mini-film dostępny na kanale Alicii na YouTube’ie. Opowiadający o realiach życia Afroamerykanów w realiach obecnego świata już na start albumu wprowadza w to, co czeka nas dalej.

Drugi to „Pawn It All”, który jest zarazem w moim odczuciu najlepszym numerem na płycie. Agresywny bit i mocny tekst o kobiecej niezależności, to odsłona Alicii, którą kocham najbardziej. Początkowo kawałek – poprzez bardzo mocno zarysowaną ścieżką melodyjną pianina – kojarzy się z „Go Ahead” z albumu „As I Am”. Na łopatki za to powala moment, kiedy Alicia wykorzystuje technikę załamanego głosu do powtórzenia ostatniego refrenu – natychmiastowe ciarki gwarantowane.

Najbardziej radiową piosenką jest kolejny singiel (do którego niedługo powinniśmy dostać teledysk). „Blended Family (What You Do for Love)” jest odą do jej dzieci, które dorastają w nowoczesnym modelu rodziny. Nie cały czas jednak jest tak patetycznie. Alicia przyspiesza tempo i trochę bardziej się luzuje w utworach takich jak chociażby kolaboracja z Pharrellem „Work On It” (bit zrobiony na chórkach – świetna sprawa!) czy „Girl Can’t Be Herself”. Ten drugi przez lekki gitarowy riff idealnie nadawałby się na wiosenny singiel.

Tak, jak ostatnia płyta, czyli „Girl On Fire” była jej najsłabszym punktem dyskografii, tak z albumem „Here” mamy powrót do najlepszej odsłony Alicii. Tak trudno teraz na rynku o artystę, który nie dość, że osiągnął tak dużo, to jeszcze dalej się utrzymuje na topie. Ba! Nadal komponuje własne kompozycje, jest multiinstrumentalistą i nie śpiewa o gównie. Taka za to właśnie jest Alicia Keys i dowodzi tego jej nowy album.

[Filip Borowiak]

Wypowiedz się! Skomentuj!
PEDALSKIE UCHO – łyk kultury. Nie koniecznie tej wysokiej. Muzyczne refleksje geja, który się zna. Skąd się zna? Ano stąd, że żyje muzyką od zawsze. Otwartość na nowe brzmienia, muzyczne niespodzianki, szalone zwroty akcji - to wszystko sprawia, że współczesna muzyka nie ma dla mnie tajemnic. Teraz będę się dzielić swoimi przemyśleniami z Wami.