Tym razem urodziny gościł u siebie Gacek. Goście, jak zwykle, dopisali. I – jak zwykle – bawili się naprawdę na maksa. Część skończyła dopiero w niedzielę…

Ja wpadłam, jak zawsze, dość późno. Popiłam, pośmiałam się a potem obserwowałam jak goście (w większości) do Luzzter spadają. Myśmy w kilka osób zostali jeszcze, by około 2:00 pożegnać się już całkiem. Ja – tym razem – grzecznie do domku wróciłam :)

Wypowiedz się! Skomentuj!