Wielkanoc na Pomorzu Zachodnim (jak zwykle)
Wyjechałam do domu rodzinnego, bo inaczej mama wyklęłaby mnie i wykreśliła z testamentu. Spędziłam nieco ponad 4 dni odpoczywając i naprawdę niewiele robiąc. Taki naprawdę dłuższy weekend.
Nie będzie zaskoczeniem, że ciasta piekłam, prawda? Ano wiadomo. Tym razem tylko dwa, bo nie byłoby ich komu jeść. Udało się nam także w niedzielę wielkanocną pojechać nad morze – ale tym razem mniej standardowo, bo do Trzęsacza i Rewala.
Były też inne rodzinne tradycje: mierzenie ciśnienia i poziomu cukru we krwi przy stole oraz gra. Tym razem padło na pokera. Potem, wieczorkiem w poniedziałek, wylądowałam u brata, gdzie graliśmy – ale już w Scrabble.
Generalnie: dużo alkoholu, trochę jedzenia (ograniczałam się!), bardzo dużo relaksu (choć cały piątek pracowałam tak naprawdę przy kompie…). Było miło ale dobrze być już w domu.
Wypowiedz się! Skomentuj!