Weekend w Trójmieście
Sopot okazał się całkiem dobrym wyborem. Do Trójmiasta wybrałam się na Forum Organizacji LGBTQIA. A że przy okazji poimprezowałam, to chyba jasne?
W piątek dotarłam na miejsce z Kajetanem. Luke dotarł chwilkę później. W apartamencie w Sopocie okazało się całkiem fajnie. I tak fajnie zaczął się nasz wieczór. Posiedzieliśmy trochę a potem poszliśmy do HaH Sopot. Wcześniej Luke postanowił jeszcze stłuc blat stołu, który stał w dużym pokoju… No ale nieważne, noc jest nocą – idziemy do HaH! Pierwszy raz w tym miejscu. Powiem szczerze: ze wszystkich HaHów ten jest najsłabszy. Muzycznie nawet ok, ale jakoś ludzi mniej, gorszy sort Polaków ewidentnie. No i jakoś taka atmosfera mogłaby być intensywniejsza.
Poimprezowali, wrócili do domu. Ja sama, potem usnęłam, nie chciałam chłopców wpuścić… Ale to już inna sprawa.
Luke wrócił potem bez kurtki. Kajetana spotkał, gdy próbował się do mnie dobić.
Następnego dnia: czas na Forum. Dotarliśmy na miejsce na czas z Kajetanem. Obrady… no, jak zwykle: kłopotliwe. To niełatwe, gdy spotykają się przedstawicielstwa kilkunastu organizacji i próbują coś wypracować. Uwierzcie na słowo.
Jako że ja świętowałam urodziny Jej Perfekcyjności, postanowiłam napić się czegoś. Sama nie byłam i przez cały dzień cichaczem popijaliśmy sobie alkohol. Bo kto zabroni?! Potem poszłam z Kajetanem zwiedzać kościoły w Gdańsku. To jedna z pasji, która nas łączy.
Wieczorem jeszcze spotkanie w sprawie Parady Równości i Marszów Równości, które – jak się okazało – ja miałam prowadzić. Poszło całkiem ok. A potem mogłam już iść w noc znowu. Wieczorem spotkanie w lokalu z działaczkami i działaczami po godzinach. Z Kajetanem potem dotarliśmy do apartamentu, gdzie czekał Luke bez kurtki nadal.
Wieczorem Kajetan poszedł spać a my z Luke’iem do HaH znów wyskoczyliśmy. Niestety, nie było fajnie. No więc długo nie siedziałam, wróciłam do apartamentu.
Niedziela minęła nam na drugim dniu Forum Organizacji LGBTQIA. Wypracowaliśmy nawet coś sensowego, co mnie zaskoczyło poważnie :) No ale po południu czas było wracać do domku. Do Warszawy, gdzie czekały na mnie zakupy z Tesco, spotkanie z sympatycznym chłopcem i pranie do zrobienia.